24. 物心一如 [busshin' ichinyo]

223 23 18
                                    

Wiedziałem to. Byłem tego świadomy i spaprałem sprawę. Przecież obiecałem sobie, że dla niego wytrzymam, chodźby nie wiem co się działo, wytrzymam i nie zawiodę go. Obiecałem a co robię? Właśnie w tym momencie, robię absolutnie wszystko, żeby tylko pogrążyć go. Tak nie powinno być, co ze mnie za brat by spychać drugiego w dół i podkładać mu nogi. Mój brat, Zeref nie może zrezygnować z tronu! Nie może! Jeśli to zrobi, wszyscy trafią do niewoli, zginą, Imperium Alvarez, mój dom, moja .... nasza ojczyzna zniknie.

- Kurwa mać by z tym! - przez ten knebel nawet nie byłem w stanie przeklnąć sobie na głos.

Jiemma wiedział co robi. Zafundował mi tak pożądny knebel, że nawet gdy mnie przebił szablą, jedyne co przepuścił to mój pisk, chodź w rzeczywistości czułem jakbym miał wypluć wszystkie swoje struny głosowe na zewnątrz.

Obiecałem sobie nie dać się zastraszyć, nie odezwać się ani słowem. Nie chciałem dać powodu bratu do wpadania w szał z paniki o mnie. To znaczy, wiedziałem, że pewnie już lekko w niego wpadł przez to, że moje życie było zagrożone, więc nie chciałem dokładać jeszcze więcej do tego.

Lakryma którą przyniósł wtedy Jiemma rzuciła mi się w oczy od razu. Chciał się poznęcać, nagrać to i wysłać Zerefowi. Plan był zbyt prosty abym go nie zrozumiał. Jednak podczas nagrania, nie spodziewałem się co dokładnie zrobi Jiemma. Do głowy mi nie przyszło, że przez niego, od wczoraj będę balansować na granicy życia i śmierci. To był już 3 raz, gdy mnie przebił szablą a Seilah po raz 3 zmuszała moją regenerację do leczenia.

Czemu nie robiłem tego sam? Czemu się nie uwlonie? Stop antyklątwowy, antydemoniczny mówi to coś komuś? Pieprzone kajdany i łańcuchy! Skąd do kurwy nędzy wzięli aż tyle tego stopu?! Moja klątwa, moja moc, moja regeneracja nie działały, lecz jeśli ktoś zapanował by nad nią, będzie go słuchać i mało tego, osobiście stracę wtedy nad nią resztę kontroli. Nie będę wstanie panować nad nią.

Lakryma z wiadomością została wysłana pod wieczór. Z tego co udało mi się podsłuchać, podobno jest już poranek (piątek). Jiemma nie dał mi zmrużyć oka torturując, wbijając szable, dźgając mnie w nogi, strzelając sobie milimetry od mojej głowy czy uderzając mnie w płuca. Mimo ciągłego zmuszanie mojej regeneracji do leczenia mnie, po całym maratonie tego wszystkiego, o poranku byłem na prawdę na skraju wytrzymałość.

To nie jest tak, że jesteśmy nieśmiertelni. Jesteśmy dużo wytrzymalsi od ludzi dlatego uznawani jesteśmy (demony) za nieśmiertelne. Prawda jest taka, że mamy w przeciwieństwie do ludzi bardzo silną i szybką regenerację. Potrafimy na miejscu w sekundę zagoić swoje niezbyt poważne rany, kiedy ludziom zajmuje to nieraz tydzień. Z cięższymi potrzebujemy proporcionalnie więcej czasu, lecz na pewno duuużo mniej od ludzi.

Jednak coś za coś. Nasza regeneracja też nas obciąża. Ona nie jest za darmo. Pobieramy siły witalne z naszych organizmów i leczymy się właśnie tą siłą. Im silniejszy demon tym posiada silniejszą regenerację. Ja jestem jednym z silniejszych demonów, więc mam dość silną regeneracja. Tylko, że ma ona limit. Używana zbyt często, obciąża mnie.

Dlatego teraz o poranku, lewdo żyje mimo tego, że nie mam ran. Jestem zmęczony. Wykończony i pozbawiony sił.

...

Pov Lucy

W naszym świecie, mówi się, że poranek daje nadzieję na lepsze czasy. Nie w tym wypadku. Poranek przyniósł tylko większy stres i przerażenie. Znów bałam się o życie mojego ukochanego, lecz tym razem nie miałam na nic zupełnego wpływu. Wtedy gdy Gray trzymał go w Gildii, zawsze miałam z tyłu głowy pocieszenie, że mogłam iść do niego. Teraz gdy moja jedyna pozytywna myśl nie istniała, czułam się jakbym tonęłam i nie mogąc nabrać powietrza, dusiła się z każdą chwilą.

Chłopak zaklęty w moim śnie (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz