Dwa kontynenty. Świat przepełniony kwiatami oraz kraina tajemnic. On żyje od dawna. Okrywa go krwawa mgła pokoleń. Ona poznaje świat. Jej pojawienie się przynosi promienie nadziei i szczęścia. Zupełnie obce byty, nigdy nie marzyły o takim spotkaniu...
- Luce! Luce! - jego głos odbijał się w mojej głowie jak jakieś echo.
Moje ciało spadało w czarno białej przestrzeni. Wszystkie kolory znikły. Nawet moje ubranie straciło kolor. Czułam się słabo. Nie miałam siły nawet ruszać rękami. Spadałam tak w dół gdy tuż przede mną pojawiła się świecąca kula. Jej zimne światło stało się jedynym kolorem w tej depresyjnej przestrzeni.
- A to co to? - szepnęłam w myślach nie spuszczjąc z niej oczu.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Po chwili jej światło oślepiło mnie. Zamknęłam oczy czekając aż minie ale zanim zdążyłam je otworzyć, uderzyłam plecami o coś twardego.
- Auć. He? Gdzie ja jestem? - podnosząc się na nogi objęłam wzrokiem całe otoczenie.
Zielone pagórki, lasy, rzeka i jakaś ścieżka. W powietrzu latały małe ptaszki śpiewając wesoło. Kilka metrów dalej wypadł z lasu zająć. Chwilę się pogapił na mnie po czym uciekł.
- Udało się? Cofnęłam się w czasie? - pytając sama siebie skierowałam swoje kroki na ścieżkę.
Nie musiałam długo szukać dowodów. Kilka minut marszu zaprowadziło mnie do jakieś osady. Była dość prymitywna. Budynki z drewna lub murowane z kamienia, pokryte słomą, drewniany ogrodzenia, na ścieżkach przy domach kręciły się jakieś sprzedawczynie sprzedając owoce i warzywa.
- Więc to osada sprzed 400 lat? - mruknęłam cicho.
- Anna? Już wróciłaś? -
- He? - zawołałam czując czyjąś rękę na sobie.
Dłoń należała do jakieś kobiety z osady. Ubrana w prostą sukienkę i chustkę na głowie. Jej oczy uważnie śledziły moje ruchy.
- Anna? - powtórzyła widząc jak nie odpowiadam
- Tak? - odpowiedziałam odruchowo za co się skarciłam w myślach.
- Znowu się zamyśliłaś co? Ostatnio jesteś jakaś nieobecna. Skoro już załatwiłaś sprawę u Kai to może pomogła byś mi z kwiatami? Wiem, że masz teraz na głowie opiekę nad dzieckiem, ale to nie będzie nic męczącego. -
Dziecko?! Hamując się by nie krzyknąć z zaskoczenia, przygryzłam się w język. To nie ja jestem matką tylko Anna. Musimy wygadać podobnie skoro ta dziewczyna mnie za nią wzięła. Chwila moment. Pamiętam ten wpis w pamiętniku. Anna wspominała o ciąży, o córce a potem o wojnie. O matko! Czyżby dziś był ten dzień gdy Anna spotyka się z Natsu? Ten dzień gdy giną jego rodzice?
Moje serce zaczęło walić jak szalone. Muszę go znaleźć. Muszę znaleźć jego rodziców. Tylko jak? Nie znam tutaj okolicy, nie mam pojęcia gdzie się Anna spotyka z Natsu i jego matką. Jedyne co wiem, to to, że siedzieli w ten dzień na polanie. Nic więcej.
- Anna? Dobrze się czujesz? -
- Co? A, tak, tak. Jasne, pomogę Ci z kwiatami. - uśmiechnęłam się lekko