Piątek po południu.
Pov. Lucy
Szłam w milczeniu za Wendy. Ta cała sytuacja wydawała się jak ze snu. Docierała do mnie powoli. Kto by przewidział, że mój "mały" wypad do Alvarez przyniesie tyle rzeczy, przecież od mojego przyjazdu tutaj mija teraz drugi dzień. Trzy dni temu opuszczając Magnolię do głowy mi nie przyszło, że w przeciągu tych 48 godzin moje życie stanie na krawędzi dwa razy, Natsu zostanie porwany, prawie zabity i co najważniejsze, że demon imieniem Jiemma jest odpowiedzialny za zamach na rodzinę Dragneel.
- Wendy wiem, że to nie jest najodpowiedniejszy moment, ale mogę chyba założyć, że skoro mi nic się nie stało, to znaczy już mi nic nie jest, to Natsu też? - moja chaotyczna wypowiedź zatrzymała demonicę, która obrzuciła mnie swoimi różowymi oczami Etherious.
- Uleczyłam twoją ranę, więc rana Natsu też powinna zniknąć. Pozatym sam Imperator na pewno już do niego dotarł, więc głowa do góry. Uwierz mi, lepiej będzie gdy Natsu zobaczy cię uśmiechnięta i czystą. Wystarczająco już mu ciśnienie podniesiesz tym, że tutaj jesteś, więc nie dodawaj mu więcej emocji by oglądał cię jeszcze we krwi. - zawołała wskazując ręką na moje poplamione krwią ubranie.
- Tak. Masz rację. To wszystko mnie przerasta. - biorąc głęboki oddech, uśmiechnęłam się do Wedny jak najbardziej szczerze. - Tylko nie chcę sprawiać problemów z ubraniem... -
- Nie sprawiasz. Dam Ci sukienkę którą dostałam kiedyś od demonicy niższej hierarchii. Na mnie jest za duża, ale na ciebie powinna być jak znalazł. -
- Jesteś pewna? Przecież to jest podarunek dla ciebie... -
- Hmm? Haha nie mam nic przeciwko. Mówię Ci, na mnie jest za duża. - zaśmiała się na co ja również się zaśmiałam.
Ta luźna rozmowa podniosła mnie na duchu. Poczułam się lepiej jednak.
- Dzięki. - szepnęłam przechodząc za Wendy przez próg jej komnaty
- O tutaj jest. Dopóki nie znajdę ci czegoś innego, to będziesz musiała narazie to nosić. Widzisz moje ubrania w większości są na mały... - pokazując rękami zarysowała swój malutki biust - ... więc nie weszła byś w nie. - dodała wskazując na mój obfity.
Nie wiedząc jak zareagować aby jej nie obrazić, pokiwałam głową. Wendy wyjęła z szafy jakieś pudełko i kładąc je przy moich stopach zawahała się.
- Coś nie tak? - szepnęłam widząc jej niepewność.
- Kurwa, wtedy to wydawał się dobry pomysł. Teraz już nie bardzo. - warknęła
- Nie rozumiem? - kucając obok pudełka i Wendy, zmierzyłam ją wzrokiem.
- Ta sukienka. To chyba nie jest dobry pomysł. - powtórzyła
- A sorka, sorka. To nie twoja wina. Rozumiem, że nie powinnam nosić waszych ubrań.... -
- Co? Nie! O czym ty mówisz! - podnosząc gwałtownie głowę Wendy prawie mnie zdzieliła po głowie. - Chodzi mi o jej kolor. Ona jest... ona jest czerwona. Jak krew. -
- Lubię czerwone rzeczy. - zawołałam odrazu
- Lucy, jesteś pewna? Nie będzie Ci się kojarzyła z... -
- Nie. Wszystko w porządku. Mogę ją zobaczyć? - szepnęłam wskazując palcem na pudełko.
- Rany... - mruknęła otwierając wieczko.
Moim oczom ukazał się czerwony materiał. Faktycznie jego odcień był jak świeża krew, lecz mi się i tak bardzo spodobał. Ostrożne dotknęłam go palcami. Był taki miękki i taki delikatny.
CZYTASZ
Chłopak zaklęty w moim śnie (zakończone)
Short StoryDwa kontynenty. Świat przepełniony kwiatami oraz kraina tajemnic. On żyje od dawna. Okrywa go krwawa mgła pokoleń. Ona poznaje świat. Jej pojawienie się przynosi promienie nadziei i szczęścia. Zupełnie obce byty, nigdy nie marzyły o takim spotkaniu...