25. Krew przelana w imię miłości.

225 27 13
                                    

- Co jest? - tyle zdążyłam powiedzieć gdy w tafli ujrzałam swoje własne odbicie.

Tym razem wstrzymałam oddech zupełnie. Nie tylko ręce miałam we krwi. Z mojej szyji płynęło jej kilka stróżek. Ciepła ciecz zaczęła zalewać mi szyję i ubranie.

- Ach... - próbując nabrać powietrza poczułam jak zaczynam się dusić z braku tlenu. - Na... tsu... -

***

- Augusie! Ona nie może! - Wendy stanęła przed nim próbując nas powstrzymać. - Lucy jeśli jemu coś się stanie to ty też to odczujesz. Nie możesz! To jest zbyt niebezpieczne! - krzyknęła do mnie.

- Nie obchodzi mnie to. Zrobię wszystko, żeby mu pomóc. - odparłam stanowczo.

- Lucy, czy ty nic nie rozumiesz? Wasze ciało będzie oddziaływać na siebie! Jeśli jego zaranią to ciebie też! I to wcale nie tam ale tutaj! Zaranią cię tutaj w rzeczywistości!

- Rozumiem to, ale jeśli jest chociaż cień szansy na dowiedzeniu się gdzie go trzymają, to przekazując to Zerefowi który lata teraz po mieście szukając go, może uratować go! Tracimy tylko czas! Zrozum to! - wydarłam się na Wendy która widząc moją pewność i stanowczość ucichła.

- Lucy... - szepnęła

- Wiem też dobrze czemu się zgodziłeś odrazu Auguście. Jeśli on zostanie ranny, to lecząc mnie kiedy będę w transie, będziesz też leczył Jego. Wszystko to dla dobra rodziny królewskiej. Moje życie nie jest nic warte więc będę tylko lalką w twoich rękach. Nie przeszkadza mi to, dopóki będziesz podtrzymywał go przy życiu! - tym razem swój monolog zwróciłam do Augusta.

- Kto by pomyślał, że ludzie potrafią tak mądrze mówić i myśleć. Jestem gotowy, czy ty też? - August bez żadnych emocji skinął na mnie głową.

- Wendy, powierzam się pod twoją opiekę. - uśmiechając się zajęłam miejsce wyznaczone przez Augusta

- Lucy możesz na mnie liczyć, ale nie ryzykuj zbytnio. Proszę cię, Natsu mi tego nie daruje kiedy dowie się, że cię zabiłam. Ja sama sobie tego nie daruje. - psinęła.

- Wendy nie myśl o tym. Zaraz wracam, więc czekaj tutaj na mnie... - zawołałam na pożegnanie odpływając w trans.

***

Odkąd Lucy weszła w trans minęło już parę minut. Mimo, że ufałam Augustowi i jego klątwie, nie mogłam ze zdenerwowania usiąść. Chodząc w tą i z powrotem słyszałam w głowie jej ostatnie słowa do mnie. "Zaraz wracam. Czekaj na mnie."

- Lucy, co tak długo...-mruknąłam stając przy niej.

Unosiła się wciąż w powietrzu dzięki mojej kontroli powietrza. Jej włosy rozwiane w każdą stronę i spokojna twarz upodobniały ją do śpiącego księżniczki. Wygląda tak pięknie i dostojnie, że przez chwilę wydawało mi się, że pilnuje nie człowieka a królową.

- A to co? - szepnęłam widząc cienką kreskę na jej szyji.

Kilka sekund potem cienka kreska zmieniła się w poważną ranę na szyji. Wyglądało to jakby ktoś przed chwilą podciął jej gardło. Krew skapywała z jej szyji na podłogę pod nią.

- Lucy! - zerwałam się próbując ją wyrwać z transu.

- Jej szyja! Wendy ulecz ją! - podniesiony głos Augusta wzdrygnął mną

Chłopak zaklęty w moim śnie (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz