Nowy dzień zaczął się źle. Najpierw spotkanie z Lucy, która tak jak podejrzewałem, zalana łzami próbowała mnie ratować. Nie mogłem tego znieść, nie mogłem znieść jak cierpi. Kiedy w końcu Larcade ją wyprowadził, zostałem znów sam na sam z Grayem. Kat otworzył kraty i z nowym zapałem, rozpoczął kolejne przesłuchanie. Pytania wciąż krążyły wokoło Zerefa i Alvarez oraz najcenniejszych informacji, których nie mogłem zdradzić. Gray za każdym razem, bił mnie. Obrywałem znów w obolałe plecy batem. Dziś Gray odpuścił mi klatkę piersiową i brzuch. Skupił się jednak na moim kręgosłupie i nogach. Niestety, ostatnimi czasy, ciągle obrywałem w kręgosłup. Jak nie od Zerefa, to od Rogue, aż teraz przez Graya. Ból był więc tak ostry, że w końcu, moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Przestałem je czuć. Grayowi jednak to nie przeszkadzało. Widząc jak całkowicie słaniam się na nogach, kazał wylać na mnie wiadra wody i począł znęcać się nad moim odcinkiem kręgosłupa w okolicy ramion.
- Jeśli dalej będziesz taki uparty, to tak cię załatwię, że samo powietrze które ciebie dotyka, będzie cię bolało. - zagroził Gary, sięgając po kij.
Godziny upływały. W południe, Gray wyszedł zaczerpnąć powietrza. Jak uznał, zmęczył się ciągłym machaniem kijem. Zostawił mnie samego, biorąc ze sobą Juvię. Czułem jakbym nie miał ciała. Jakby było one nie moje. Nawet bólu już nie czułem. Mój mózg widocznie był na tyle zmęczony, że zupełnie przestał go odczuwać. Było to bardzo niebezpieczne. Nie czując go, mogłem zostać poważnie ranny, mogłem nawet stracić kończynę a nie czując tego, umrzeć. Resztkami sił próbowałem jednak poruszyć mój mózg. Udawało mi się, lecz ból który z tym przychodził, był nie do zniesienia, do tego stopnia, że z moich zawiązanych oczu, leciały łzy.
- Dalej upierasz się, że wytrzymasz? - znów ten głos, rozległ się przed karatami
- ... - milczałem oddychając ciężko
- Tak jak mnie poprosiłeś wczoraj, zrobiłem to. Podrzuciłem Lucy twój szalik. -
- Dzięki. - podziękowałem szeptem. - Co z nią? - dodałem po chwili
- Nie może nic zrobić i to ją dobija. Zaprowadziłem ją do domu wraz z jej przyjaciółką. Ma na imię Levy. Została tam z nią i będzie jej pilnować. -
- Lepiej żeby tutaj nie przychodziła. Nie mogę wytrzymać jak słyszę jej szloch. - wyszeptałem wypuszczając powietrze i ruszając ścierpniętymi palcami u rąk.
- Ech ... możesz mi powiedzieć, czemu to zrobiłeś? -
- Niby co? -
- Nie rób ze mnie głupa. Czemu się wystawiłeś? -
- Nie chcę o tym gadać, Larcade. - szepnąłem odwracając od niego głowę.
- Coś mi tutaj nie gra. Natsu co jest? -
Tak. Larcade wiedział o mnie. Tamtego dnia, kiedy podaliśmy sobie ręce w domu Lucy podczas naszego pierwszego spotkania, oboje to poczuliśmy. Demona. Nie daliśmy jednak tego po sobie poznać. Kiedy Lucy znikła po klucze, Larcade odezwał się jako pierwszy.
* retrospekcja *
- To szaleństwo, czyste szaleństwo to co robisz. - zaczął Larcade uważnie mi się przyglądając
- Tss, odezwał się. - mruknąłem.
- Ech. - westchnął Larcade. - Więc postanowiłeś przejść na stronę ludzi? Mocne. - dodał
- Może. Zobaczę. - wzruszyłem ramionami. - Nieźle mnie zainteresowałeś. - dodałem
- Ja? Czyli jednak wyczułeś mojego Etheriousa, ale z drugiej strony, nie powinieniem się dziwić. Stoisz wyżej w hierarchii ode mnie. - zażartował Larcade
CZYTASZ
Chłopak zaklęty w moim śnie (zakończone)
Short StoryDwa kontynenty. Świat przepełniony kwiatami oraz kraina tajemnic. On żyje od dawna. Okrywa go krwawa mgła pokoleń. Ona poznaje świat. Jej pojawienie się przynosi promienie nadziei i szczęścia. Zupełnie obce byty, nigdy nie marzyły o takim spotkaniu...