Poprawiony!
Lily
Wejdzcie - powiedział Cameron otwierając szerzej drzwi - Witajcie - przywital się z Mike i Jane
- Cześć - przytuliłam dziewczynę na przywitanie od razu witajac się z przyjacielem - Jesteście pierwsi. Napijecie się czegoś? Soku? Wina? Piwa?
- Może niech najpierw usiądą.
- Spokojnie - przerwał mu Mike siadając na kanapie - Ona zawsze jest taka narwana. - powiedzial ze śmiejem za co dostal kopniaka w piszczel - Kochanie, widzisz co ona robi?
- Wybacz skarbie, nie zauważyłam. - odwróciła się przerywając oglądanie jednego z obrazów. - Zreszta pewnie Ci się należało..jak zwykle. - mruknela pod nosem wracając do poprzedniej czynności - Twoje? - zapytala patrząc na Camerona
- Nie, niestety nie mam do tego talentu. - Cameron podszedł do niej podając szklankę soku
- Jak ona się czuje? - szepnelam siadając obok chłopaka przyglądając się rozmowie dwójki przed nami
- Nie mów na głos nic o jej samopoczuciu. Ostatnio ciągle na mnie krzyczy potem płacze. Jej hormony doprowadzą mnie do szaleństwa, a co dopiero gdy dziecko się urodzi.
- Pytalam o nią, ale twoje narzekania są uzasadnione nigdy nie miałeś dużo cierpliwości
- I kto to mówi? - prychnął pod nosem - Na drugim roku sama poszłaś naprawić ekran projektora profesora Tulle'go, bo nie masz usiedzieć na miejscu.
- To inna sprawa. Mialam okres, a powiedzmy sobie szczerze profesor Tully od lat powinien siedzieć na emeryturze albo skończyć kurs komputerowy. Ten staruszek ma prawie osiemdziesiątkę, a i tak trzyma się swoje katedry lepiej niż inni.
- Doświadczenie. - odparł siegajac po szklankę soku - Jesteśmy tylko my? Gdzie inni?
- Niedługo powinni być. Kochanie - podeszłam po męża - Jane, możemy na chwile usiąść? Chcemy z wami porozmawiać.
- Nie strasz mnie tak. Coś się stało? - spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem - Nie umierasz?
- Jeszcze się trzymam. - zaśmiałam się siadając na fotelu obok Camerona - Spokojnie to nic złego. - zapewnilam ją delikatnym uśmiechem - Chcę was zapytać, a bardziej poinformować o tym, że chcę wam oddać moje mieszkanie. Zamiast je sprzedać komuś kogo kompletnie nie znam wole je oddać w zaufane ręcę. - powiedziałam nieświadomie ściskając dłoń Camerona, który posłał mi pokrzepiająca spojrzenie gładząc kcukiem moją dłoń - Oczywiście żartuje z tym brakiem odmowy, gdy będziecie gotowi możecie dać mi znać. Na ten moment mieszkanie stoi puste i ma całe umeblowanie. Czekam na waszą decyzję. - zagryzłam warge czując znajomy posmak krwi w ustach
- Nie będę musiał dzwonić po karetkę? - pokręciłam niepewnie głową na jego słowa widząc dość duży szok na ich twarzach
- Chryste Lil, my..my naprawdę nie spodziewalibyśmy się, że zaproponujesz nam coś takiego. Chyba znowu będę płakać. - Jane podciągnęła nosem przecierając oko - No chodź tu. - wstała mocno mnie przytulając - Nie wiemy co powiedzieć. Kompletnie nie wiemy.
- Dam wam trochę czasu do zastanowienia. - powiedziałam zerkając na Mike dalej pogrążonego w szoku - Blagam Cię Jane, nie płacz, bo ja też zaraz zacznę.
- Dobra koniec. - odsuneła się odemnie ocierając łzy. - Gdzie tu jest łazienka?
- Zaprowadzę Cię. Otworzysz? - zapytałam słysząc dzwonek do drzwi na co kiwnął głową mijając mnie w drodze do drzwi.
Kilka minut później wróciliśmy z łazienki do salonu pełnego przyjaciół moich i Camerona. Szczerze moge powiedzieć, że kojarzyłam tylko ich twarze z wesela. Nie miałam zbytnio wiele czasu aby ich poznać podobnie jak Cameron moich przyjaciół.
- Opowiadajcie. Jak się poznaliście? - odezwał się Oliver - Pewnie wszyscy byliśmy w szoku gdy nam powiedzieli o ślubie. - cześć pokiwała głowami - Nigdy bym się nie spodziewał, że orzenisz się jako pierwszy. Gdybys wiedziala co się działo gdy byliśmy młodzi
- Wole się nawet nie domyślać.
- Lepiej pozostan w nieświadomości. A więc? Kogo mam przycisnąć żeby nam powiedzieć.
- Kochanie? - Cameron patrzy na mnie dając mi do zrozumienia, że ja mam to zrobić.
- Dobrze juz dobrze...Pierwszy raz spotkaliśmy się jakieś dwa lata temu. Pojechałam wtedy na urlop.
- Ah..to temu jechałaś sama.
- Żadne z was nie miało czasu, a ja nie chciałam żeby mi pieniędze przelecialy koło nosa, ale wracając. Poznalam go w pubie dałam mu swoj numer telefonu. Czekalam dobrze dwa dni aż zadzwoni.
- Tyle razy Cię za to przepraszałem. Nie moja wina, ze zgubiłem wtedy wszystkie dokumenty. Spotkaliśmy się potem na lotnisku. Gdybyście widzieli jak wściekle wyglądała. Myslałem, że jej powieka nigdy nie przestanie drgać.
- Masz co wspominać. Bylam na ciebie zła, bo mnie wystawiłeś do wiatru. Wsiadlam do taksówki i miałam nadzieję, że nigdy więcej Cię nie spotkam. Jak widać nie wyszło.
- No dobra, ale dlaczego nic nam nie powiedziałaś? Choćmy zdania, że wszyscy faceci to kretyni.
- Uznałam, że lepiej się niepotrzebnie nie denerwować. Wpadlismy na siebie na pół roku temu. Sprawy potoczyły się tak szybko, że nawet nie pomyślałabym, że kilka miesięcy później obudze się z mężem i obrączką na palcu..
- Śpieszylem się żebyś mi nigdzie nie uciekła. - przytulił mnie od tyłu splatając nasze dłonie
- Dobra, skończcie z tymi czułościami. Są tu także samotni single, którzy nie chcą na was patrzeć. - rzucil James w naszą stronę
Kilka godzin i butelek później z ludzi, którzy tu weszli pozostały trzy trzeźwe osoby, ja, Jane i James, który był kierowca.
- Nie żeby coś, ale ja nie będę ich ogarniać w drodze do domu. - mruknął pod nosem chłopak z rezerwą patrząc na pijackie rozmowy przyjaciół. - Oni są kompletnie zalani.
- Widze. Oby żaden z nich nie rzygał zasyfia mi cały dywan. Proponuje Ci postawienie auta pod drzwiami, a ja jakoś..ogarnę ich do domu.
Przysięgam moje plecy błagają o litość. Pol godziny zajęło nam wsadzić ich do aut.
- Jak Ty masz zamiar zaprowadzić ich do domu? - spytałam Jane widząc śpiących w aucie przyjaciół.
- Wcale, zostawię ich tam. Będą w stanie to wejdą ja się męczyć nie będę. Jeszcze Ruby.. - pokręciła głową widząc przyjaciolke w aucie Jamesa - Dawno tyle nie wypiła, żeby się tak upierać. Jutro nic nie będzie pamiętać.
- Właściwie to wyglądają uroczo - mruknelam widząc jak śpi wtulona w Olivera, z ktorym pięć minut wcześniej nie mogła się rozstać.
- Będę jechać. Było bardzo miło. Dziękuję za wieczór. Cześc.
- Cześć - przytuliłam go na pożegnanie
Poczekałam aż oba samochody odjadą i weszłam do środka. Cameron spał na fotelu, przykryłam go kocem, a sama zajęłam się sprzątaniem.Wyglądał tak uroczo kiedy spał.
- Dobranoc - szepnełam poprawiając mu koc, a sama poszlam się położyć.
CZYTASZ
Wymuszone małżeństwo
Short StoryDziękuję za 200 000 odsłon! Jesteście wspaniali!! - Czy wy jesteście normalni! - podnosłam na nich głos,ca większość gości w restauracji się na nas spojrzała - Nie rób scen. - skarcił mnie ojciec, starając się sprawdzić mnie do porządku - Nie rób...