- O boziu, boziu - mamroczę pod nosem bawiąc się rąbkiem sukienki.
Postanowiliśmy z Cameronem zaprosić naszych rodziców na kolacje i powiedzieć im o ciąży.
Chciałam specjalnie zrobić kolację, ale przez te nerwy wszystko mi dzisiaj leciało z rąk i całe szczęście, że dzisiaj była Lidia, która uratowała mnie z opresji kiedy powiedziałam jej o tym nie mal skakała z radości.
- Lily nie denerwuj się - słyszę głos męża. - Nie będzie tak źle
- Wiem, ale i tak sie denerwuję. Chcę mieć to już za sobą i położyć się do łóżka. - jęcze w jego koszulę.
- Pamiętaj, że Cię kocham i bez względu na wszystko będę przy tobie - mówi i całuję mnie w skroń.
- Wiem i dziękuję, że jeszcze ze mną wytrzymujesz.
- No wiesz przysięga mówiła do puki śmierć nas nie rozłączy i musze z tobą wytrzymywać - śmieję
- Palant - mamroczę pod nosem i idę do kuchni skąd wydobywa się piekny zapach jedzenia.
Wchodząc do kuchni widzę krzątającą sie po niej postać Lidii
- Lily złotko - mówi kiedy siadam na krzesełku. - Jak się czujesz? Może zjesz coś
- Nie dziękuję chyba nic mi teraz nie przejdzie przez gardło.
- Oh nie zapomnie kiedy ja i Giovanni mówiliśmy naszym rodzicom o ciąży, miałam takiego stresa przed teściową, że mósiałam pić melisse na nerwy - śmieję się razem z nią - Blado wyglądasz może jednak dam Ci coś proszę pomaga
- Naprawdę dziękuję. - biorę w rękę szklankę
- Napój imbirowy dobry na mdłości w ciąży.
- Lidio jesteś prawdziwym aniołem. - mówię, twierdzając fakty - przypominasz mi kogoś - mówię przypominając sobie jak Charlotte się mną opiekowała
- Naprawdę kogo?
Dobra czemu stawić wszystkiemu czoła myślę kiedy słyszę dzwonek
Schodzę z krzesła poprawiam swoją kremową, delikatnie rozkloszowaną sukienkę i idę na korytarz
- Będzie dobrze - szepcze mi mój ukochany trzymając mnie za ręke
Idziemy otworzyć naszym gością drzwi. I nie omieszkają oni wspomnieć, ze musieli tak długo czekać. Po chwili przyjeżdzają również mli tesciowie, a rodzice Camerona
- Więc z jakiej okazji chcieliście z nami porozmawiać - pyta mój teść nalewając żonie wina
Siedzimy właśnie przy stole jedząc przygotowane przez Lidie polędwiczki z suszonymi pomidorami.
- Chcemy o czymś wam powiedzieć - czuję pod stołem ciepłą dłoń Camerona na mojej
- Coś nie tak w firmę? - pyta ojciec no tak firma przede wszystkim
- Nie w firmie wszystko w pożądku, ale chodzi o coś innego - odpowiadam tym razem ja
- No więc o co nie trzymającie nas w niepewności - mówi moja mama popijając wino
- No dobrze, więc spodziewałam się dziecka będziecie dziadkami - mówię ściskając mocnej dłoń męża pod stołem
- Córeczko w końcu - mama odchodzi od stołu przytula mnie, a raczej dusi - Gratuluję wam obojgu
- Dziękujemy - mówi Cameron, bo ja nie mogę wydusić z siebie ani słowa.
- Gratuluję synu - mój teść klepie Camerona po bark
- Ja również gratuluję - słyszę słowa ojca i unoszę wzrok z talerza - Choć sądziłem, że zajmie wam to trochę dłużej
- William- karci go matka
Jak zwykle musi wszystko spieprzyć. To mu najlepiej wychodzi
Miałam ochotę powiedzieć mu wszystko co o nim myśle, ale co by to zmieniło. On zawsze będzie taki...zimny i zdystansowany.
- Jedzienie jest pyszne musisz mi dać koniecznie przepis dla Charlotte
- Oczywiście- wykrzywiam usta w delikatnym uśmiechu.
Reszta kolacji jako tako mineła w spokojnie, bez żadnych ekscesów, które były bardzo możliwe.
- Masz zdjęcie usg - pyta mnie moja teściowa kiedy siedzimy w salonie
- Tak mam - mówie - Zaraz przyniose - kieruję się do sypialni
Wyciągam usg z szafki nocnej i wracam do salonu
- Proszę - podaję im zdjęcie
- O...spójż Grace jakie to jest malutkie
- Masz rację Elen - twierdza pochylając się nad moim usg. - Nasz mały wnusiu
- Albo wnusia - mówi teść.
- Albo wnusia...- mówi jego żona....
Nasi goście poszli. Cameron poszedł ogarnąć kuchnie z czego jestem wręcz wniebownięta nie mam ochoty nic robić.
Jestem farciarą mając męża, który potrafi pomóc w sprzątaniu i nie trzeba sie go prosić piętnaście razy żeby to zrobił.
- Nad czym tak rozmyślasz? - odwracam głowę i widzę mojego wspaniałego męża.
- Nad tym, że Cię kocham - stwierdzam i wtulam się w jego ciepły tors.
- Ja też cię kocham - mruczy w moje włosy
- Wyobrażasz sobie co będzie za powiedzmy pietnaście lat
- Nasze dziecko będzie przechodzić okres buntownka, będzie wymykac się przez okno na imprezy i podbierać mi alkochol z barku.
- Wiesz co, naprawdę sobie to wyobraziłam - jeczę w jego koszulę - A co jesli nię będzie takie jak mówisz
- To i tak będziemy je kochać ze względu na wszystko- moje serduszko zalewa niewyobrażalne ciepło
- Opowiedz mi. Opowiedz mi jaki byłeś jako nastolatek - patrzę na niego zadzierając brodę
- Błagam Cię... - jęczy czym wzbudza mój śmiech- Nie lubię tego.
- Oj przestań. Ty mówisz osobie a ja o sobie - proponuję - Zaczynaj
- Ehh...No dobra. - wdycha - Nie mówię, że byłem grzecznym chłopcem.
- Wiesz nie wyglądasz na osobę, którą w młodości śleńczała na ksiązkami
- A tu się zdziawisz. Nie raz siedziałem nad książkami. Miałem jak straszną nauczycielkę od angielskiego, że szkoda słów. Była najwiekszym postachem liceum, że nawet ja nie miałem do niej respekt.
- Dobra wróćmy do tamtego- mówię poprawiając sie
- Wagarowałem, piłem, imprezowałem i wiele innych rzeczy o których wolałabyś nie wiedzieć, a teraz ty.
- Nl dobra, więc pomimo tego, że wygladam na grzeczną dziewczynkę jak każdy z nas mam swoje za uszami, nie raz wychodziłam przez okno na imprazy w środku tygodnia - przyznałam się - No i powiedzmy, że kilka razy poszarpałam się z dziewczyną z mojego rocznika
- Nie wierze moja żona sie z kimś pobiła - słysząc jego zdumiony ton mam ochotę mu przyłożyć
- Ej no nie przesadzajmy, miałam wtedy pietnaście lat i głupoty w głowie. Nigdy nie zapomnę miny mojej matki kiedy odbierała mnie ze szkoły tego dnia, ale tatuś mi jeszcze dowalił miesięcznym aresztem domowym. A teraz wszystko się zmieniło....- kładę dłoń na brzuchu - mam ciebie i je.
- A ja mam was - mówi po czym całuje mnie w czubek głowy.
- Dz....dz.....dz... - słyszę, ale nim sięgnę telefon Cameron go odbieram
- Halo - mówi
Ej czemu on odbiera mój telefon
- O kurwa.....
![](https://img.wattpad.com/cover/183135908-288-k378849.jpg)
CZYTASZ
Wymuszone małżeństwo
القصة القصيرةDziękuję za 200 000 odsłon! Jesteście wspaniali!! - Czy wy jesteście normalni! - podnosłam na nich głos,ca większość gości w restauracji się na nas spojrzała - Nie rób scen. - skarcił mnie ojciec, starając się sprawdzić mnie do porządku - Nie rób...