Rozdział 2

14K 320 26
                                    

Poprawiony!

Cameron

Wracając do mieszkania stępuje po drodzę do knajpy po jedzienie na wynos. Skoro mam iść na te kolacje musze w coś przed nią zjeść.

Odstawiam reklamówkę z chińskim żarciem na blat i idę do sypialni. Przebieram się w wygodny dres i siadam przed telewizorem włączając Ojca Chrzestnego.

Odrwacam wzrok z ekranu słysząc buczenie telefonu. Wstaje z kanapy idąc do kuchni gdzie go zostawiłem. Wyświetlacz pokazuje mi połączenie od mamy, które odbieram.

- Dzień dobry synku. - jak zwykle tryska energią w głosie. - Jak Ci mija dzień kochanie?

- Cześć mamo, dobrze. A tobie? Spotkanie fundacji się udalo?

- Tak, wszystko jak zwykle po mojej myśli. Pamiętasz o naszej kolacji dzisiaj?

- Nie mógłbym o niej zapomnieć mamo, to miłe, ze prosiłaś ojca w drożenie mnie w bardziej wnikliwe życie firmy, ale żeby w piątek wieczorem

- Jak zwykle narzekasz. Wiesz, że oboje z tatą chcemy żebyś miał Dobry start jako przyszly prezes. Czasem musisz się poświęcać. Nawet w piątki wieczorem.

- Wiem o tym, a tak w ogóle dlaczego dzwonisz? - jesli dzwoni przed jakimś spotkaniem to głównie po to żeby mi przypomnieć o punktualności.

- Nie mogę od tak zadzwonić do syna? No dobrze chcę Ci powiedzieć żebyś wyjechał wcześniej, bo się spóźnisz.

- Spokojnie dla ciebie mamo to mogę nawet godzinę wcześniej wyjechać.

- Już mnie tu nie czaruj. Dobrze skoro powiedziałam to co miałam kończę. Kocham Cię synku. - mowi zakończając połączenie.

Wracam do salonu i kończę jedzienie. Punkt szósta wyjeżdżam z mieszkania chcąc uniknąć niepotrzenych korków i przy okazji zawieść papiery do kuzyna. Dobrze, ze mieszka po drodze.

- Gdzie tak lecisz? O ile się nie mylę skończyłeś już prace. - jego wscibość jest czasem irytująca.

- Ojciec chce mnie wdrażać w sprawy firmy jeszcze bardziej, teraz jadę na spotkanie. Nawet nie wiem z kim. - mówie odpalając papierosa. - Tobie nic nie mówił?

- Nie widziałem się z nim dzisiaj. Na którą masz tam być? Zbliża się wpół do siódmej.

- Dobra jadę. Nie chcę się spóźnić. Mama by mnie zabiła zanim bym przekroczył próg restauracji. - w sumie to ze dwa razy się zdarzyło, że nie wpuściła mnie spóźnionego na jakieś spotkanie. - Widzimy się jutro? - pytam wypuszczając dym

- Tak, zadzwonię do reszty, że przekładamy, bo ktoś musi się pobawić do Pana prezesa.

- Spokojnie, gdy nim zostanę nie zapomnę o tobie - żegnam się z nim i jadę od razu pod restauracje.

Parkuję na wolnym miejscu i od razu widzę auto rodziców. Wchodzę do środka z pietnasto minutowym zapasem. Menadżer sali zaprowadził mnie do właściwego stolika gdzie już byli chyba wszyscy.

- Dobry wieczór - witam się z rodzicami i jak mniemam małżeństwem w wieku rodziców. - Cameron Black - podaje dłoń postawnemu mężczyźnie po pięćdziesiątce

- Witam, William Peterson - ściska moją dłoń - A to moja żona Greac - przedstawia mi drobną brunetke siedzącą obok niego.

- Miło mi poznać - mowi w moją stronę serdecznie się uśmiechając

- Mnie również - ściskam jej dłoń - Czekamy na kogoś jeszcze? - zapytałem zajmując swoje miejsce

- Tak, za chwilę powinna się pojawić.

Wymuszone małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz