Rozdział 17

7.3K 213 6
                                    

Lily

Dzis jest poniedziałek. Jak ja ich nie nawidze jak dla mnje ten dzień tygodnia powinni wymazać na zawsze. Odrcam się na drugi bok nając nadzieję, że ten poniedziałkowy koszmar sie skończy, ale jednak nie

- Lily, wstawaj - słysze głos Cama z tą plranna chrypką, która w jego wykonaniu jest cholernie seksowna - Wiem, że nie śpisz - Poczułam jak kołdra, którą byłam przykryta zostaje ze mnie zsunięta

- Blagam Cię wyłacz ten powiedziałek zrób z niego wtorek, a najlepiej sobotę

- Ale masz marzenia - śmieje się wstajac -  Ja idę zrobić śniadanie, a ty szykuj się do pracy

- Jesteś straszny

- I tak wiem, ze mnie uwielbiasz - krzyknął wychodzac z sypialni

Czy ma racje? Chyba tak uwielbiam, go za jego poczucie humoru, za to, że stara mi sie pomagać w pracy, a chyba przedewszystkim za to, że jest przy mnie. A po za tym on mnie w jakiś sposób pociąga no to znaczy ten nie to miałam na myśli jezu zaczynam się pogrążać? Pewnie tak, ale mniejsza no co poradze na to, że moj mąż ma świetne ciało, a mój brak seksu wogule mi nie pomaga. Ugh to jest naprawdę starszne jeśli do sypialni wchodzi wysoki, przystojny dobrze zbudowany facet w dodatku brunet bez koszulki czasami zastanawiam się czy on mi robi na złość.

- Dzz....dzzz....

- Halo

- Dzień dobry pani Lily - słyszę przez słuchawkę głos mohego asystenta Jake.

Tak asystenta jakoś nie miałam przekonania do tych kobiet, które przyszły, a po za tym Cameron boczy sie na niego kiedy tylko do mnie przychodzi nawet nie wiem dlaczego.

- Dzień dobry o co chodzi

- Dzwonił własnie pan Watson i wiadomością, że nie może być na tym spotkaniu o dwunastej, ale może spotkać się wcześniej

- Co? To znaczy kiedy

- Powiedział, że bedzie o 9.30, bo ma samolot o 12.00

- A którą mamy? - ja już naprawdę nic nie wiem

- Ósmą trzydzieści sześć

- O mój Boże, dobrze będę, ale jeśli się spóźnie to go przetrzymaj

- Oczywiście pani prezes

Nie, nie to nie moze być prawda

- Co aj tu jeszcze robie? - zepcze do siebie

Kąpałam się wczorah dzisiaj już nie mam czasu, zabrałam z garderoby granatową dopasowaną sukienkę czarne szpilki załozyłam naszyjnik kolczyki włosy szybko, rozczesalam i podręciłam pomalowałam się

- Co ty tak szalejesz?

- Watson, przełożył spotkanie  - założyłam szpilkę - ma być z wpół do dziesiątej

Zbiegłam szybko po schodach.

- Jak to przełożył spotkanie

- Normalnie

- Poczekaj pojadę z tobą

- Nie, musisz sie orzebrać a ja nie  mam czsu

- Ugh kobieto nie denerwuj się Jim cie zawiezie

- Jaki Jim pytam w biegu

- Twój szofer

- Wiesz, że mam prawko, ale dzosiaj ci naprwdę dziękuję, życie mi ratujesz

Wymuszone małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz