Rozdział 6

9.1K 232 45
                                    


Poprawiony

Cameron

Zdaje sobie sprawę z charakteru tego ślubu jak i całego małżeństwa. Małzenstwa z rozsądku są realne, ale tylko wtedy gdy obie strony się zgadzają. Nie tak jak w naszym przypadku. 

Kazda kobieta marzy o ślubie jak z bajki, ale sądząc o zachowaniu jej ojca mam wrażenie, że Lily nigdy nie miala nic do gadania, a nawet teraz. Bez znaczenia czy chciałaby czy nie chciałaby brać udziału w przytowaniach. Jest to okrutne wobec własnego dziecka.

Chcę dać jej choć namiastkę tego co mogłyby mieć. Pójdziemy na kolację, przejdziemy się, a potem dam jej pierścionek.

Lily jest piękną kobietą i zasługuje na wszystko co najlepsze.

- Panie Black - słyszę głos mojej ździrowatej sekretarki wywodzący się z interkomu, dlaczego jej jeszcze nie zwolniłem? Juz pamiętam, nie chce mi się szukac nikogo innego.

- Tak?

- Pan Jones do Pana

- Wpuść go - mówię zamykając laptop

Przez drzwi mojego gabinetu wchodzi ubrany w czarny garnitur mój przyjaciel i kuzyn Michael jemu jako jedynemu powiedziałem że się żenie, ale szczególów mu nie powiedziałem, zresztą tak samo jak Lily swojemu przyjacielowi.

- Więc, co chciałeś? - pyta od progu siadając na fotelu

- Masz coś jeszcze do roboty oczywiście oprócz posuwania pracownic na biurku- mowie wstając z krzesła poprawiając mankiety swojej koszulki

- Ej lepszy nie jesteś- prycha

No dobra sam święty nie jestem, ale nie jestem nim. Prawie każda nowa kobieta która pojawia się w tym biurze ląduje na jego biurku. Dobrze, ze nie jest biseksualny, bo jeszcze by mi całą firmę przeleciał.

- Wiem, wiec? Masz teraz coś ciekawego do roboty? -  ponawiam pytanie zakładając marynarkę w fotela

- To zbieraj dupę i idziemy - mówię widząc jego przeczące kiwanie głową 

- Ja głodny jestem - on zawsze jest głodny

- To zjemy jak skończymy - mówię zamykając drzwi od mojego gabinetu  - Casandro odwołaj wszystkie spotkanie do końca dnia - mówię chłodnym tonem

- Oczywiście- mówi przygryzając wargę.

Czy ona sądzi że to na mnie działa? Litości, naprawdę muszę ją zwolnić. Denerwuje mnie.

- To jak tam twoja narzeczona? - zapytał kiedy weszliśmy do windy 

- Dobrze - przynajmniej tak było kiedy ją wczoraj zostawiałem.

- Cóż to za chłodna odpowiedź. Dobrze.  Powiedz coś o niej. W końcu ma być moją kuzynką. Nawet rześ się nie pochwalił, że będziesz kogoś mieć.

Dla niego wszystko musi być żartem?

- Daj spokój, jedziemy do jubilera. - mówie kiedy wsiadamy do auta.

- Co będziemy tam szukać?

- Ja będę szukać pierścionek, a ty możesz kupić prezent ślubny, dla Hannah, bo o ile dobrze pamiętam za dwa tygodnie ma ślub

- A co ja niby kupię jej na ślub? - rzuca odpalając papierosa

- No nie wiem jakis naszyjnik czy coś, a Paulowi to chyba wiesz co kupisz

- Butelke Bourbonu - mówimy jednocześnie
i wybuchamy śmiechem

Nie to że Paul jest alkoholikiem czy coś, ale chłopak ma swój ulubiony trunek i go nie potępiam, bo to też jest jeden z moich ulubionych alkoholi.

Wymuszone małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz