Rozdział 37

5.7K 181 8
                                    

Przez te kilka miesięcy w moim życiu wszystko się zmieniło. Mam kochającego męża, dziecko w drodzę i wspaniałych przyjaciół. Jeśli ktoś powiedziałby mi, że pokocham mężczyznę, z którym zestwatali mnie rodzice wyśmiałabym go, bo w końcu to brzmi jak paradoks. A teraz, nie wyobrażam sobie życia bez tego wszystkiego i przede wszystkim bez niego. 

Na wieść, że spodziewamy się córeczki nasze matki niemal nie zemdlały ze szcześcia już zaczeły planować imiona, ciuszki, że kupią różowy wózek. Boże byłam tak zszokowana ich słowami, że wybauszyłam oczy nie wiedząc co się wokół siebie. Przynajmniej mój ojciec nie zaczynał ze swoimi komentarzami.

Pokoik dla małej jest gotowy, mieliśmy bardzo, ale to bardzo profesjonalną ekipę malarską, czyli naszych przyjaciół. Panowie zajeli się malowaniem, a my zajełyśmy się kuchnią. Chociaż trochę żałowałam, że nie mogłam pobawić się pędzlem i farbą.

Ach te dziecęce marzenia. 

Chłopcy rosną jak na drożdżach mają już pięć miesięcy, a Jane wielki krokami przygotuję się do ślubu z Mike'iem. Dzisiaj nasza panna młoda ma ostatnią przymiarkę sukni ślubnej.

- No dalej wychodź - mówi Ruby kiedy siedzimy na sofe w salonie ślubnym.

Jane właśnie stoi w przebieralni razem z krawcową ubierając sukienkę.

- Już wychodzę - mówi, a kotarą się rozsuwa.

Jane wygląda pięknie nie to za mało wygląda olśniewająco. Biały materiał sukni wrecz idealnie leży na jej zgrabmym ciele. Koronkowa góra sukienki z delikatnym dekoltem opinającym jej biust, który po ciąży delikatnie się powiększył, a dół lekko powiewał.

- I jak? - zadaję pytanie

- Pięknie kochana. - Kiwam głową na słowa  Ruby, bo taka jest prawda. 

- Ślicznie wyglądasz. - Mówię ocierając łze wruszenia, która przemkneła po moim policzku. - Jak prawdziwa panna młoda. 

- Napewno nie leży źle. - mówi przeglądajac sie w lustrze.

Podchodzimy do niej.

- Nie, leży idealnie. Pani Shey wykonała kawał dobrej roboty - kłade dłonie na jej ramionach - A ty też ją wykonasz. Wspaniale prezentując się w dniu waszego wielkiego święta.

- Właśnie Lily ma rację, więc nie martw się wszystko jeat dobrze.

- Mają panie racje pani Jane wyglądasz wspaniale narzeczony będzie wniebownięty widząc panią na ślubnym kobiercu - mówi krawcowa poprawiając jej tren przy sukni.

- Dziękuję pani i wam za to, że tu jesteście i przyłożyłyscie mi za moją histerie. - śmieję sie przyjaciółka

- Oj uwierz nie raz miałyśmy zamiar Ci przyłożyć z łopaty. - mówi Ruby przez co wszystkie wybuchamy śmiechem.....

- Lily muszę wstać - słyszę Camerona, na którym można powiedzieć, że śpie.

Przez brzuszek, który jest sporych rozmiarów w końcu siódmy miesiąc jest mi teraz ciężko zasnąć, a on robi za moją poduszkę.

- Nie możesz iść później- mruczę wtulając sie w niego

- Chciałbym, ale nie moge mam spotkanie

- Oh...no dobrze. - mówię podnosząc się do pozycji siedzącej- Idę do łazienki.

Poprawiam szarą koszulkę męża, bo moje stały się ciasne.

Powoli człapie i po doprowadzeniu sie do pożądku wracam do sypialni gdzie widzę Camerona wiążącego krawat.

- Gapisz się - słyszę rozbawiony głos męża

Wymuszone małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz