Lily
Wiecie jakie to uczucie budzić się w ramionach ukochanego. Ja wiem wspaniałe. Mam ochotę nigdy nich nie opuszczać.
Rozglądam się po sypialni widzac leżace ubrania moja sukienka leży na drugim koncu pokoju podobne jak jego, a wspomnienia na myśl wczorajszej nocy przyprawiają mnie o płomienne rumieńce.
Chciałam wczoraj zrobić właściwie to zrobiłam, ale sami wiecie co się stało, kolacje i z nim porozmawiać, ale to co się stało była znacznie lepsze.
Nie wiem, która jest godzina. Oboje leżymy przytuleni do siebie. Delikatnie odwracam się w jego stronę, by móc zbliska przyglądać się jego przystojnej twarzy.
Cameron jest piękny. Nie tylko z urody także z zachowania jest prawdziwym dżentelmenem i choć zdaję sobie sprawe w tego jaki był przedtem, wiem, ze to przeszłość.
- Czuję, że sie na mnie patrzysz - mówi wyraźnym zaspanym głosem. - Ale możesz robić to dalej tylko jeśli i ja będę mógł robić to samo.
Pisnełam niespodziewanie kiedy, Cameron znalazł się nademną.
- Nie chowaj ich są piękne jak ty - zabiera moje dłonie z piersi - Jesteś piekna wspaniała - mówi pomiędzy składanymi na mnie pocałunkami. - Kocham Cię
- Ja ciebie też
- Nie mów tak, to brzmi jakby to bylo na przykład podaj mi masło
- Już dobrze - całuję go w usta - Kocham Cię Cameronie
- Powtórz - nakazuje
- Kocham Cię i nigdy w to nie wątp. - kladąc dłonie na jego policzkach
- Ty też, a teraz kochanie pokarzę Ci jak bardzo twój mąż cię kocha
- A firma? - zadaje pytanie
- Pieprzyć firmę mam teraz coś lepszego- warknął rzucając się na mnie niczym jakieś zwierze....
Po upolnych chwilach spędzonych w sypialni poszliśmy coś zjeść - wczorajszą kolację.
Teraz oboje leżymy na kanapie i ogladamy jeden z moich ulubionych seriali "Doktora Housa"
- Jedziesz dziś do firmy?
- Miałem zamiar, ale skoro jestes już zdrowa to chyba zostanę
- Jestem Ci niezmiernie wdzięczna za ten łaskawy akt, ale w takim razie idziemy na zakupy. Lodówka świeci pustkami.
- A nie możemy zamowić orzez internet.
- Nie ma tak dobrze - śmieje się kiedy wstaję z kanapy - Idę się ubrać, a ty ogarnij kuchnie - mówię wychodząc z salonu.
- Mogę Ci pomóc - krzyczy
- W czym - pytam będąc na schodach
- Na ubiraniu się
- Kuchnia czeka - wskazuje palcem w jej kierunku.
Wskakuje szybki prysznic, a po wyjściu z niego staram sie jak najszybciej wysuszyć moje włosy co całe szczęście się udalo to zadko się zdarza.
Dzisiaj jest jeszcze w miare ciepło więc stawiam na czarne ogrodniczki, kaszmirowy kremowy sweter i boktki na delikatnym obcasie. Do tego stawiam na delikaktny mamijaż i schodzę na dół.
- Możemy jechać - pytam opierajac się o filar
- Jasne - mówi odrywając swoj wzrok od telewizora.
Idę na korytarz i wyciagam granatowy płasz w czym pomaga mi mój mąż.
- Jedziemy moim czy twoim? - zadaje pytanie choć chyba nie potrzebnie, bo i tak pewnie jedziemy jego.
- Moim - a nie mowiłam.
Jedziemy najpierw do marketu gdzie robimy zakupy pierwszej potrzeby, a później kierujemy się do galeri chciałam rozejrzeć się za prezentem dla Susan.
- Co byś powiedział na to - wskazuję na dużego misia, a raczej panią misiową
- Ładny, a kiedy Susan ma urodziny - słysze pytanie męża.
- Dwudziestego piątego listopada.
- Przecież to prawię za miesiąc.
- Ale powiedizałam, że idziemy się rozejżeć, a nie od razu kupować. Widać, że nie słuchasz- kręcę głową
- Wybacz - całuje mnie w policzek.
Wychodzy z galerii i wracamy do domu.
Kilka tygodni później
Nigdy w życiu nie czułam się lepiej jak przez ostatni czas. Między mna i Cameronem jest dobrze moge wręcz ująć cudownie.
- Pani Black, ktoś do pani - odkładam słuchawkę
Dziwne nikogo sie dzisiaj nie spodziewam, mam dziś tylko jedno spotkanie po za firmą. Wstałam z fotelu i wyszłam na przeciw tej osobie.
•••••••••••••••••••
Jeśli macie do mnie jakieś pytanie piszcie w komentarzach
CZYTASZ
Wymuszone małżeństwo
القصة القصيرةDziękuję za 200 000 odsłon! Jesteście wspaniali!! - Czy wy jesteście normalni! - podnosłam na nich głos,ca większość gości w restauracji się na nas spojrzała - Nie rób scen. - skarcił mnie ojciec, starając się sprawdzić mnie do porządku - Nie rób...