Rozdział 27

6.4K 205 7
                                    

- Ciocia - słyszę dziecięcy głos

Do pomieszczenia jak burza wpada Susan, a tuż za nia idzie Kate

- Susan - biorę ją na ręcę - Ja ty piękne wyrosłaś? I kti ci zrobił takie piękne warkoczyki

- Mama

- Cześć - przytulam i dajemy sobie po buziaku z Kate i wchodzimy w głąb do mojego gabinetu.

- Pani Black przynieść kawe albo coś innego

- Napijecie się czegoś? - pytam stawiając małą na podłodze

- Socek - sepleni dziewczynka siadając na średniej wielkości sofie

- Dla mnie kawa

- Dwie kawy i sok

Siadam na fotelu, a moi goście na małej kanapie

- Co was do mnie sprowadza? - zadaję pytanie kiedy moja kawa stoi już przedemną

- Susan - patrze na Kate, która mówi do córki

Mała zschodzi na podłogę i podchodzi do mnie.

- Plose - podaję mi różową kopertę - Otwórz 

Otwieram kopertę, w której znajduje się zaproszenie.

- Zapraszam ciocie Lily i wuja Camerona na moje czwartę urodzinki. - czytam na głos

- Będziesz?

- Oczywiście, że będziemy jak moglabym przegapić twoje urodziny - sadzam ją na kolanach

- Co u was? - biorę łyk swojej kawy zadajac pytanie Kate Susan w najlepsze bawi się lalkami

- Dobrze choć trochę narzekam, że John za dużo czasu spędza w firmie

- Nie dziwie Ci się sama wracam do domu późno, a kiedy już w nim jestem mam ochote tylko na sen, a wy macie przecież Susan

- Właśnie ona jest taka mała, bywają dni, że mała wogule nie widzi taty....

Dwie godzimy później

Siedzę w aucie w drodzę na spotkanie

- Pani Black jestesmy na miejscu - mówi Jim zatrzymując się przed miejscem docelowym

- Dziękuję

- Zaczekam

- Oczywiście

Wchodzę przez wielkie oszklone drzwi wprost di jednego z nowojorskich sierocińców. I od razu zostaje przywitana przez dyrektorkę.

- Może przejdziemy do mojego gabinetu - proponuję

- Dobrze

Idziemy wdłuż długiego korytarza, a przez drzwi słychać dziecęce głosy.

- Napije się pani czegoś

- Może wody, dziękuję - biorę szklankę biorąc niewielki łyk.

- A wiec w co panią do mnie sprowadza.

Po przedstawieniu jej o całej akcji z paczkami dla dzieciaków zakonczyłyśmy nasze spotkanie, umówiliśmy się za kilka  dni i przeszłyśmy do wyjścia.

- Mogłabym pogadać z dziećmi zapytać czym się interesują 

- Dobrze - mówi prowadząc mnie do jednej z sal.

Już od otwarcia drzwi słychać dziecęce głosy i śmiechy. Wchodzimy do dośc sporej sali gdzie są bawiące się dzieci. Mają może po dziesięciu maksymalnie dwunastu lat

- Dzieci - dyrektora mówi - To jest pani Lilianth

- Proszę poprostu Lily

- To jest pani Lily bądźcie grzeczni

- Dzień dobry pani Lily - mówią chorem, co jest dla mnie nie małym zaskoczeniem

- Dzień dobry dzieci jestem Lily i mam dla was bardzo wielką prośbę. Ale może usiadźmy w kołku

Dzieciaki siadają, a ja zdejmuję szpilki i siadam pomiędzy nimi.

- A więc jestem jedną z pomocnic świętego Mikołaja

- A czy nie powinna pani być na czerwono

- Owszem, ale tak się stało, że mój czerwony strój skurczył się w praniu i nie mogłam go założyć

- Ale wracając jestem jedną z pomocnic Mikołaja i dostałam od niego bardzo wazną misje i musicie mi pomóc.  Posłuchacie mnie - kiwają głowami - Weźcie kartkę kredki pisaki i wszystko co byłoby wam potrzebne do rysowania.

- Ale po co? - słyszę

- Musicie narysować to co chcecie dostać od swietego Mikołaja, a ja przekaże je Mikołajowi, dobrze. No to zapraszam do ryzowania.

Dzieciaki w mgnieniu oka znalazły się przy stolikach rysując swoje marzenia.

- Prose pani - słyszę obok siebie

- Tak - kucam przed pięcioletnią dzieczynką - W czym mogę Ci pomóc?

- Może mi pani narysować kucyka 

- Postaram się - mówię, a ona bierzę mkja dlon i prowadzi dk stolika. - Jak masz na imię?

- Leila

- To bardzo piekne imię

- Jest pani bardzo ładna

- Dziękuję, ale ty jestes piękniejsza

- Umm..dziękuję- na jej policzki skrada się różowy rumieniec.

- Skączone, proszę - oddaje jej kredkę.

Nie mam pojęcia ile czasu zajeło nam kończenie prac.

- Zabrać je - pyta dyrektorka

- Oczywiście, że nie przejże je i postaram się spełnić ich świąteczne marzenia.

- Nie wiem kim pani jest, ale jest pani naprawdę nispotykanie miłą i ciepłą osobą

- Dziękuję i do następnego razu

Wychodzę z budynku i widzę jedzącego Jim'a

- Smacznego - mówie

- Przepraszam panią - mówi trochę zakłopotany

- Nie przepraszaj spokojnie zjedz i wtedy pojedziemy

- Zawieść panią do domu czy do firmy

- Do domu. - otwieram drzwi i wsiadam, a Jim kończy jeść...

Wymuszone małżeństwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz