*Pov Jade*
- Na pewno nie chcesz jechać? - zapytała Pezz, kiedy otwierała drzwi wejściowe.
- Na pewno. Przez ten czas jak was nie będzie, ogarnę nasze rzeczy, żebyśmy miały jutro więcej czasu.
- Wolisz sprzątać zamiast być ze mną? Zapamiętam to sobie.
- To nie tak... - zaczęłam.
- Wiem Jadey, tylko żartuję - zaśmiała się delikatnie.
- Edwards, chodź już! - usłyszałam krzyk Jesy.
- Muszę iść, niedługo będziemy - nachyliła się w moją stronę i namiętnie mnie pocałowała.
Patrzyłam na odjeżdżające samochody i kiedy zniknęły z mojego pola widzenia, wróciłam do domu i skierowałam się na górę, do naszego pokoju. Tak jak wcześniej powiedziałam Perrie, ogarnęłam nasze rzeczy, spakowałam walizki i zeszłam na dół do salonu.
- Możesz przestać? - zapytałam, przenosząc wzrok z telefonu na chłopaka.
- Ale co ja takiego robię? - odpowiedział.
- Wpatrujesz się we mnie Zayn, już dobre 30 minut.
- Przepraszam, nic nie mogę na to poradzić, że jesteś taka śliczna.
Już mnie zaczyna drażnić tym flirtowaniem. Ale musiałam go teraz znosić, ponieważ w domu była tylko nasza dwójka.
- Nie wytrzymam z Tobą... - powiedziałam i wstałam z kanapy, ruszając w stronę kuchni.
Stanęłam przed szafką, zastanawiając się jaką zrobić sobie herbatę. Po chwili wyciągnęłam swoją ulubioną. Kiedy już wszystko miałam gotowe, podeszłam do okna. Nagle poczułam dwie dłonie oplatające moją talię i mocny zapach perfum.
- Na co tak patrzysz skarbie? - zaczął całować moją szyję.
- Na nic, zostaw mnie - powiedziałam, uwalniając się z objęć mulata.
- Daj spokój, nie mów mi, że tego nie chcesz... - nie poddawał się.
- Nie, nie chce i jakbyś nie pamiętał mam dziewczynę - stanęłam naprzeciwko niego, dzieliła nas wysepka kuchenna.
- A, no tak, Perrie... Powiedz mi Jade - oparł się o blat - co ty w niej właściwe widzisz? Przecież to kretynka, typowa blondynka. Nic nie potrafi zro...
- Nie mów tak o niej! - przerwałam mu.
- Ale ja tylko mówię, jak jest. Jeszcze jedno, jak to jest z kobietą, wystarcza Ci? Nie chciałabyś poczuć bliskości prawdziwego faceta? Hmm? - powiedział i szybko okrążył wysepkę, tak, że znowu stał obok mnie. Jedną ręką złapał moje nadgarstki, a drugą obrócił moją twarz w stronę jego - odpowiadaj, jak do ciebie mówię!
Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Co się właściwe stało? Przed chwilą, normalnie rozmawialiśmy, wszystko było jak trzeba. A teraz? Wpadłam w panikę, zaczęłam mu się wyrywać. Kopnęłam go w nogę, tak, że mnie puścił, a ja wykorzystałam ten moment i uciekłam do salonu. Szybko złapałam telefon i wybrałam numer Perrie. Dziewczyna odebrała po pierwszym sygnale.
- Pom... - nic więcej jednak nie zdążyłam powiedzieć, ponieważ Zayn wyrwał mi urządzenie i zakończył połączenie.
- Nie ładnie tak bić i uciekać. Zwłaszcza kogoś, kto posiada bardzo niebezpieczną rzecz - w tej chwili z kieszeni swojej kurtki wyciągnął mały pistolet. - Widzisz Jade tutaj mam rewolwer, a tutaj tylko jeden nabój, więc musisz być grzeczna, żebym nie musiał strzelać, rozumiesz? - pokiwałam głową i znowu zaczęłam biec. Usłyszałam huk i stanęłam jak wryta.
- Mówiłem, że masz być grzeczna. Jedną szansę zmarnowałaś, a co jeśli za drugim razem nie będziesz miała tyle szczęścia? - złapał moje włosy i pociągnął do salonu. Zaczął błądzić swoimi rękami po moim ciele. A ja nawet nie mogłam nic z tym zrobić. Nachylił się i zaczął całować moją szyję. Chwile później popchnął mnie tak, że wylądowałam na podłodze, koło grzejnika.
- Rozbierz się - wpatrywałam się w niego chwilę, a on wycelował pistolet w moją stronę i znów strzelił - druga zmarnowana szansa, wiesz, że została Ci tylko jedna? - powiedział, podchodząc do mnie.
Ściągnął moją bluzkę, potem przesunął mnie bliżej ściany i na rurze od grzejnika przypiął moje ręce kajdankami. Przejechał dłonią po mojej twarzy, po czym zakleił moje usta taśmą.
- Nie płacz kochanie, to nie potrwa długo. Mój ojciec chyba nie był dla ciebie taki dobry jak ja, co nie? - zaczął rozpinać moje spodnie. Już wiedziałam, co mnie czeka. W chwili, w której poczułam jak ściąga moje ubranie, usłyszałam dzwonek telefonu.
- Chyba musisz chwilę poczekać, zaraz wracam - odebrał telefon i szybko wyszedł. Po paru sekundach usłyszałam, jak otwierają się drzwi wejściowe, a chwilę później moim oczom ukazała się Perrie.
- Jade, cholera - szybko podbiegła do mnie - Jade, pomogę Ci. Spokojnie nie płacz - Delikatnie odkleiła taśmę. Starała się odpiąć kajdanki, jednocześnie mnie uspokajając, jednak łzy spływające po jej policzkach, wcale mi nie pomagały.
- Pezz gdzie reszta? Proszę Cię, uciekaj stąd - nie mogłam znieść myśli, że może jej się coś stać, dlatego chciałam, żeby uciekała.
- Jadey, nigdy Cię nie zostawię.
- O proszę, teraz będą miał więcej zabawy - powiedział Zayn wchodząc do pomieszczenia.
- Nie podchodź nawet do nas! - krzyknęła blondynka i stanęła przede mną, zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Chyba Cię nie posłucham, ale może ty mnie posłuchasz. Tak więc Pezz odsuń się od Jade i pozwól mi dokończyć to, co zaczęliśmy, bo inaczej - wycelował pistolet w Perrie - no wiesz... - puścił oczko - No ruszaj się!
- Ani myślę - opowiedziała mu.
- Uparta z Ciebie dziewczyna, Edwards, ale ja nie mam czasu na takie zabawy. Liczę do trzech. Raz....... Dwa........ - Dziewczyna ani drgnęła - Trzy......
*strzał*
- PERRIEEE!
CZYTASZ
I Want You || Jerrie
RomanceMiłość jest inspiracją. Sprawia, że jesteśmy gotowi do najcudowniejszych i najbardziej zdumiewających czynów. Dzięki niej możemy być szczęśliwsi niż kiedykolwiek byliśmy, ale też smutniejsi. Może dodawać nam energii i osłabiać w tym samym czasie. Mi...