12

555 18 0
                                    

*Pov Jade*

Gdy tylko zbliżyłyśmy, się do dziewczyn od razu rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
Bo strasznie za sobą tęskniłyśmy. Po tych ckliwych przywitaniach wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy do naszego ulubionego klubu. Gdy już znalazłyśmy jakieś wolne miejsce parkingowe, zostawiłyśmy samochód i ruszyłyśmy w stronę wejścia, jednak Perrie pociągnęła mnie na chwilę na stronę.

-Dziewczyny idźcie przodem, zaraz do was dołączymy. - powiedziała Perrie i odwróciła się w moją stronę.

-Pezz co jest? - zapytałam się dziewczyny.

-Chodzi o to, czy mówimy dziewczynom o naszym związku.

-Eh myślę, że jeszcze nie dzisiaj. Dzisiejszego wieczoru po prostu dobrze się bawmy, a powiemy im to przy najbliższej okazji. - powiedziawszy to, złapałam dziewczynę za rękę i ruszyłam w stronę wejścia. Lesy czekały na nas już przy jednym ze stolików i zdążyły zamówić nasze ulubione drinki.

Po paru drinkach Leigh miała już lekką fazę, zaczęła krzyczeć, śmiać się z byle czego i ciągnąć nas na parkiet, cała Lee Lee po alkoholu zawsze trzaba dbać o nią jak o małe dziecko.

Po jej prośbach w końcu wstałyśmy i ryszyłyśmy na parkiet.

Głośna muzyka, zapach dymu papierosowego i alkoholu, ścisk ludzi na parkiecie to cały urok klubu i normalnie przeszkadzałoby mi to, ale nie dzisiaj, nie kiedy jestem tutaj z dziewczyną z moich snów i najlepszymi przyjaciółkami. Na początku tańczyłyśmy wszystkie razem, ale Leigh poczuła się trochę źle więc Jesy wyszła z nią na dwór. W tym czasie ja i Perrie byłyśmy nadal na parkiecie. Gdy zaczęła grać wolniejszy muzyka Perrie załapał mnie za rękę i przyciągnęła do sobie, wtedy zaczęłyśmy tańczyć wolny taniec, pod koniec piosenki dziewczyna obróciła mnie tak, że moje plecy stykaly się z klatką piersiową i kołysałyśmy się w rytm piosenki. Po jeszcze dwóch piosenkach blondynka powiedziała, że idzie po drinki, więc zostałam sama.

-Potrzebujesz towarzystwa maleńka? - podszedł do mnie chwiejnym krokiem jakiś typ.

-Nie - odpowiedziałam i już miałam od niego odejść, jednak złapał mnie za rękę i nie chciał puścić.

- No weź, taka pikna dziewczyna nie może być sama - uderzył mnie mocny zapach alkoholu.

- Nie jestem sama, puść mnie - zaczęłam już powoli panikować. Gdzie jest Perrie?

-kłamiesz, chodź zabawimy się - zaczęłam mu się wyrywać, krzyczeć, ale on nadal mocno mnie trzymał - nie dasz rady się wyrwać. - w tej chwili zaczął zjeżdżać ręką w dół moich pleców.
Zaczęłam płakać, absolutnie nikogo nie obchodziło co się teraz dzieje, nikt nie reagował na to, że wyrywam się jakiemuś pijanemu mężczyźnie, to, że krzyczę. Już myślałam o najgorszym.

-Kurwa! - nagle usłyszałam z jego ust i w tym samym czasie puścił mnie - co jest?!

Odwrócił się i zobaczył Perrie, która wylała na niego drinka. Nareszcie wróciła, co za ulga.

- Przecież mówiła, że masz ją puścić! Nie rozumiesz - miała podniesiony ton i widać jak zdenerwowana była.

-Tylko się bawiliśmy, daj nam spokój, chyba że chcesz trójkącik? - nie poddawał się

- A ty chcesz chyba dostać w zęby. - odpowiedziała, wtedy on ruszył w jej stronę, więc dziewczyna szybko zareagowała i go odepchnęła, on zatoczył się w tył, jednak po chwili znowu zaczął iść, Perrie odepchnęła go mocniej poczym kopła go w krocze, także wyglądował na parkiecie. Stałam zszkowana z boku i przyglądałam się scenie, choćbym chciała, nie mogłam się ruszyć ze strachu.

-Jeszcze raz narzuć się jakiejś dziewczynie, a będziesz miał ze mną do czynienia. Rozumiesz? - on tylko kiwnął głową.

-Jade! - szybko podbiegła do mnie - Już wszystko dobrze. Nie bój się, jestem przy tobie. - szeptała do mojego ucha, a ja wtuliłam się w jej szyję i cicho płakałam.

-Możemy iść do domu? - zapytałam po chwili.

-Oczywiście, już idziemy.

Pezz objęła mnie i ryszyłyśmy do stolika, przy którym siedziała Jesy i Leigh.

-Dziewczyny my już idziemy do domu, Jade źle się czuje - powiedziała smutnym głosem.

-Oh okey do zobaczenia - powiedziała Jesy.

-Papatki - krzyknęła Leigh.

Po wyjściu szybko złapałyśmy taksówkę i wróciłyśmy do domu. Przez całą drogę leżałam na ramieniu Perrie i nic się nie odzywałam, a gdy już byłyśmy w domu, nic nie mówiąc, szybko poszłam się kąpać i położyć do łóżka. Perrie dołączyła do mnie bardzo szybko.

-Nie powinnam Cię zostawać. - powiedziała do mnie, gdy się do niej przytuliłam.

-Pezz to nie twoja wina.

-Moja, gdybym nie poszła, nic by się nie stało.

-Na szczęście nic się nie stało. Prawda byłam przerażona tym, co mogłaby się wydarzyć, ale na szczęście w porę wróciłaś. - starałam się jej wszystko wytłumaczyć, aby się nie obwiniała.

-Ale.. - nie pozwoliłam jej skończyć.

-Nie ma żadnego, ale, uratowałaś mnie i proszę cię, nie obwiniaj się, nie wiedziałaś, że to może się wydarzyć. - objęłam jej twarz swoimi dłońmi i przybliżyłam do mojej, zaczynając powoli całować jej usta.

-Eh dobrze - w końcu mi odpowiedziała, kiedy rozłaczyłam nasze usta.

Obejrzałyśmy jeszcze jakiś film i poszłyśmy spać. Niestety przez całą noc nie mogłam zasnąć, mimo tego, że leżałam w objęciach Perrie, które od zawsze sprawiały, że czułam się bezpiecznie, kręciłam się w łóżku, miałam koszmary, przez dzisiejszą scenę w klubie i przez to, co mnie spotkało parę lat wcześniej. Czemu ja? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Te pytania tukły się po mojej głowie, nie dając mi spokoju.

I Want You ||  JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz