*Pov Jade*
-Pomocy, pomocy! - krzyczałam, kiedy Amara siedząc na ramionach Jeda, rzucała we mnie śnieżkami. - Karl pomóż. - nie mogłam wytrzymać ze śmiechu, chłopiec od razu stanął przede mną i zaczął rzucać śniegiem we wrogów, bo tak ich nazwał. Kiedy my się rzucaliśmy, to w tym samym czasie Leoni robiła nam mnóstwo zdjęć. Kiedy nadszedł czas powrotu do domu, dzieciaki marudziły, że nie chcą wracać, ale robiło się coraz zimniej, a w dodatku były przemoczone, więc musieliśmy wracać, żeby się nie rozchorowały. Pod domem zaprosiłam Jeda do środka. Moja rodzina bardzo go polubiła, no i ja też. Codziennie się widujemy i przez to bardzo zbliżyliśmy się do siebie.
Zdjęliśmy buty i kurtki, a następnie ja zabrałam Amarę i Karla, żeby ich przebrać, natomiast Leoni poprosiłam, żeby zaprowadziła Jeda do salonu, gdzie był mój brat z żoną i mamą. Po 20 minutach weszłam z dzieciakami do pokoju. Włączyłam świąteczną playlistę i wszyscy razem zaczęliśmy ubierać ogromną choinkę. Oczywiście nie obyło się bez potłuczonych bombek. Na sam koniec Jed wziął Amarę na ręce, żeby mogła zawiesić gwiazdkę na samym czubku choinki. Stanęłam przed kolorowym drzewkiem i zachwycałam się jego urokiem. Po chwili poczułam, jak do moich nóg przytula się mały Karl i Amara, następnie poczułam jak moje ramiona oplata ręka Jeda. Ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy parą, ale nic z tego, nawet jakbym była singielką, to by nie wyszło, ponieważ Jed wyznał mi, że jest homoseksualny i jest w trzyletnim związku z chłopakiem, którego kocha i planuje mu się niedługo oświadczyć.
-Ej odwróćcie się. - zawołała Leoni. - Tato podejdź do nich.
Kiedy mój brat podszedł, dziewczyna zrobiła nam kilka zdjęć. Następnie z kuchni zawołałyśmy Shireen i moją mamę, Leoni ustawiła aparat na statywie i zrobiliśmy parę kolejnych wspólnych zdjęć.
Jako że robiło się późno Jed postanowił wracać do domu. Odprowadziłam go do bramy, a następnie się z nim pożegnałam i wróciłam do domu. Byłam trochę zmęczona, dlatego poszłam do łazienki się wykąpać, a następnie usiadłam na swoim łóżku z notesem i zaczęłam coś w nim bazgrolić. I w sumie jakby na to spojrzeć wyszło na to, że napisałam niecałą piosenkę.
Niecałą dlatego, że po refrenie się zacięłam i nie miałam już pomysłu co napisać. Stukałam ołówkiem w notes i podśpiewywałam to, co napisałam:In your eyes, I'm alive
Inside you're beautiful
Something so unusual
In your eyes
I know I'm home
Every tear, every fear
Gone with the thought of you
Changing what I thought I knew
I'll be yours for a thousand livesI'm free as a bird
When I'm flying in your cage
I'm diving in deep
And I'm riding with no brakes
And I'm bleeding your love
When you're swimming in my veins
You've got me nowBeen waiting for a lifetime for you
Been breaking for a lifetime for you
Wasn't looking for love 'till I found you
Ooh na-na ayy
For love, 'till I found you...Nie trzeba być wybitnym geniuszem, żeby domyślić się, kogo miałam w głowie, pisząc to. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 21:13, była jeszcze młoda godzina, dlatego odłożyłam notes na biurko i wzięłam do ręki swój telefon. Wybrałam numer Perrie i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Dziewczyna odebrała po pierwszym sygnale. Pierwszy raz od dawna była tak bardzo podekscytowana, mówiła, że to wszystko przez to, że cały dzień była dzisiaj chwalona, ale ja myślę, że za tym kryje się coś większego. Tylko nie mam pojęcia co takiego. Po zakończonej rozmowie, która trwała nieco ponad godzinę, rzuciłam telefon na szafkę nocną, szybko poszłam do łazienki, a następnie zakopałam się pod kołdrą i poszłam spać.
CZYTASZ
I Want You || Jerrie
RomanceMiłość jest inspiracją. Sprawia, że jesteśmy gotowi do najcudowniejszych i najbardziej zdumiewających czynów. Dzięki niej możemy być szczęśliwsi niż kiedykolwiek byliśmy, ale też smutniejsi. Może dodawać nam energii i osłabiać w tym samym czasie. Mi...