*Pov Jade*
Obudziłam się znowu po godzinie 10:00. Szybko zeskoczyłam z łóżka, podchodząc do okna sprawdzając, jaka jest pogoda. Świeciło słońce, a ludzie, których widziałam na ulicy mieli bluzy lub cienkie kurtki. Dlatego złapałam jasne jeansy i czarną koszulkę, jak będzie mi zimno założę jakąś bluzę. Poszłam do łazienki gdzie wzięłam prysznic, zrobiłam makijaż i się uczesałam. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół coś zjeść. W kuchni krzątała się moja mama wraz z Shireen, szykowały jedzenie na dzisiejsze spotkanie. Przez okno zobaczyłam, że mój tata i Karl rozkładają krzesła oraz przygotowują drewno na ognisko, które zrobimy wieczorem. Amara, Karl i Leoni siedzieli w salonie oglądając bajki.
Zjadłam szybko przygotowany posiłek i poszłam do dzieciaków, ponieważ w kuchni prawie wszystko było gotowe, a chłopakom w ogrodzie to już w ogóle bym się nie przydała. Usiadłam na kanapie i od razu na moje kolana wyskoczyła Amara, a obok wtulając się w mój bok usiadł mały Karl. Oglądaliśmy tak z godzinkę, po której dzieciaki znudziły się oglądaniem i zaczęły bawić się zabawkami na dywanie. W międzyczasie porozmawiałam trochę z Leoni.Gdy spojrzałam na zegarek dochodziła 12:40, a to oznaczało, że nasi goście niedługo powinni się zjawić. Korzystając z tego, że jeszcze ich nie było, poszłam do swojego pokoju po telefon i sprawdziłam swoje wszystkie social media, ponieważ rano tego nie zrobiłam.
Schodząc na dół usłyszałam ciche szczekanie.
-Hatchi! - krzyknęłam radośnie, kiedy zobaczyłam psiaka. Zaraz za nim wyszła jego właścicielka, na której widok szeroko się uśmiechnęłam.
-Cześć Pezz. - powiedziałam, ściskając dziewczynę.
-Cześć kochanie. - odpowiedziała, również szeroko się uśmiechając.
Razem weszłyśmy do kuchni, gdzie przywitałam się ze wszystkimi. Następnie wyszliśmy na podwórko, gdzie powoli mój tata i pan Edwards zaczęli rozpalać grilla. Usiedliśmy wszyscy na przygotowanych miejscach i zaczęły się rozmowy. Jonnie, mój tata i tata Perrie byli w jednym koncie, mama, Shireen, Leoni i pani Edwards w drugim, my z Perrie pośrodku tego wszystkiego. No i jeszcze dzieciaki bawiły się z boku w piaskownicy.
Po jakiejś godzinie jedzenie było gotowe, więc szybko zasiedliśmy do wspólnego posiłku.
- Jade, mogłabyś przynieś kilka butelek soku z kuchni? - zapytała moja mama, po skończonym posiłku.
-Jasne - odpowiedziałam wstając.
-Pomogę Ci - zaproponowała Perrie i puściła mi oczko.
Ledwo weszłyśmy do kuchni, dziewczyna rzuciła się na mnie i namiętnie pocałowała.
- Marzyłam o tym cały dzień. - powiedziała cicho blondynka.
-Ja też. - odpowiedziałam i znów załączyłam nasze usta.
Po chwili oderwałyśmy się od siebie
-Jadey, czy... czy my teraz to powiemy. - zapytała niepewnie dziewczyna.
- J-ja myślałam, że wieczorem przy ognisku.
- A no dobrze, w takim razie wieczorem. - uśmiechnęła się lekko.
Zabrałyśmy kilka małych butelek z sokiem i wróciłyśmy do naszych rodzin.
Przez cały czas dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i ogólnie czas bardzo szybko i przyjemnie nam mijał.
Około godziny 19:00 mój brat powiedział, że musi iść umyć i wykąpać Amare, bo już pora spać. Zaproponowałam, że to ja dzisiaj zajmę się dzieciakami, żeby on i jego żona mogli trochę odpocząć. Także wzięłam malutką na ręce, Karla za rękę i weszliśmy do domu. W międzyczasie kiedy ja zajmowałam się dziećmi, pozostali rozpalili ogromne ognisko.
Umycie i uspanie zajęło mi jakieś półtora godziny, bo musiałam przeczytać im kilka bajek, bo inaczej by nie zasnęli.
Po cichutko wyszłam z ich pokoju i poszłam do łazienki się załatwić. Wychodząc natrafiłam na Perrie, która również musiała skorzystać.
Poszłam do kuchni i usiadłam na krzesło. Czekałam na Perrie, która pojawiła się w drzwiach po jakichś 5 minutach.- Gotowa? - zapytałam, a głos lekko mi zadrżał.
-Tak. - odpowiedziała podchodząc dając mi delikatnego całusa. - I Jadey nie martw się, co będzie to będzie. Pamiętaj jestem przy Tobie.
Te słowa podniosły mnie trochę na duchu. Perrie zawsze wie jak mnie uspokoić i zawsze wie co powiedzieć.
Razem wyszłyśmy na dwór, stanęłyśmy naprzeciwko wszystkich.
-Hej! - krzyknęła Perrie i wszystkie rozmowy momentalnie ucichły. Dziewczyna wiedziała, że ja nie dam rady mówić, więc to ona zaczęła.
-Ja muszę... To znaczy my... My musimy wam coś powiedzieć - na chwilę wstrzymała oddech potem złapała mnie za rękę i powiedziała: Jesteśmy razem.
Miny dosłownie wszystkich wyrażały szok.
- PERRIE LOUISE EDWARDS! JAK! - wstając ze swojego miejsca zaczął tata blondynki.
CZYTASZ
I Want You || Jerrie
RomansaMiłość jest inspiracją. Sprawia, że jesteśmy gotowi do najcudowniejszych i najbardziej zdumiewających czynów. Dzięki niej możemy być szczęśliwsi niż kiedykolwiek byliśmy, ale też smutniejsi. Może dodawać nam energii i osłabiać w tym samym czasie. Mi...