41

437 12 0
                                    

*Pov Jade*

Wyciągam rękę i po omacku zaczynam szukać swojego telefonu na szafce nocnej, kiedy go znajduje, wyłączam szybko budzik. Patrze, na leżącą obok mnie blondynkę, która na szczęście jeszcze śpi. Delikatnie wychodzę spod kołdry, następnie łapie przyszykowane ubrania i idę do łazienki się uszykować. Biorę prysznic, ubieram się, myję zęby, na końcu robię kitkę i schodzę na dół. Wchodzę do kuchni, patrze na zegarek. 5:33. Dobrze, mam jeszcze chwilę, zanim Perrie wstanie. Podchodzę do szafki, wyciągam kubek, do którego wrzucam swoją ulubioną herbatę i nastawiam czajnik z wodą. Następnie biorę się za przyszykowanie śniadania. Gdy czajnik gwiżdże, zalewam herbatę i siadam przy stole. Kiedy kończę jeść, dopijam letni już napój, a następnie wstaję, żeby umyć brudne naczynia. Kończę zmywanie i wycieram ręce, wtedy czuje dwie dłonie oplatające moją talię. Uśmiecham się delikatnie i odwracam się. Lekko zagryzam wargę, kiedy patrze w te głębokie, niebieskie oczy, a to wywołuje cichy śmiech mojej narzeczonej. Młodsza powoli nachyla się i złącza nasze usta. Kiedy je rozłączamy, wtulam się w klatkę piersiową Perrie, a ona delikatnie gładzi moje plecy.

- Musimy się zbierać. - szepcze blondynka do mojego ucha. Powoli odsuwam się od niej i kiwam głową. Dziewczyna łapie moją dłoń i prowadzi do przedpokoju, gdzie ubieramy swoje buty i płaszcze. Chwytam klamkę od drzwi i już mam wychodzić, kiedy słyszę:

-Ciocia Jade. - odwracam głowę i widzę zaspaną Amarę, która przeciera piąstkami oczka. Wyglądała naprawdę uroczo, dlatego uśmiechnęłam się. Mała szybko podbiegła do mnie i wtuliła się w moje nogi.

- Gdzie idziesz? - zapytała.

- Jadę na wakacje, pamiętasz? Ale niedługo wrócę. - mówię i nachylam się do małej, żeby wziąć ją na ręce. - A teraz musisz wrócić spać, dobrze? - mała opiera swoją główkę na moim ramieniu.

- Pójdę ją szybko położyć i możemy ruszać.

- Jasne. - mówi blondynka i daje mi szybkiego całusa w policzek, następnie lekko się nachyla i daje buziaka Amarze, dziewczynka uśmiecha się i zasłania oczka, jakby się wstydziła.

-No nie wstydź się. - mówię ze śmiechem - Daj cioci Perrie też buziaka.

Amara podnosi główkę i cmoka Perrie w policzek. Odchodzę z dzieckiem na rękach i kieruję się do pokoju, gdzie jeszcze śpi Leoni i Karl. Przed drzwiami szepnęłam Amarze do uszka, żeby pomachała Perrie, co dziewczynka od razu zrobiła. Potem weszłam do pokoju i położyłam ją do łóżka. Chwilkę zaczekałam, aż uśnie i po cichu wycofałam się z pokoju i zamknęłam drzwi.

Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy w czterogodzinną podróż do Londynu, a następnie z niego na Malediwy. Od razu, kiedy weszłam do pojazdu, włączyłam radio i ustawiłam naszą ulubioną playlistę. Droga minęłam nam bez żadnych problemów, bezpiecznie dojechałyśmy do lotniska, jesteśmy już po odprawie i czekamy na wejście do samolotu.

W końcu po godzinie czekania siedzimy na swoich miejscach w samolocie. Kiedy wznosimy się ku górze, wtulam się w bok Perrie, bo zawsze lekko się stresuję, gdy lecę samolotem. Po pewnym czasie widzę, jak niebieskooka zakłada słuchawki na uszy i zaczyna coś oglądać, ja jeszcze chwilę patrzę przez okienko, a następnie biorę do ręki książkę i zaczynam czytać. Kiedy kończę lekturę, wrzucam ją z powrotem do plecaka, zakładam opaskę na oczy i idę spać. Budzę się, dopiero kiedy Perrie mnie szturcha i mówi, że zaraz lądujemy. Koła samolotu dotykają ziemi, a wszyscy pasażerowie zaczynają bić brawo, pilot dziękuję za lot, a później wszyscy wychodzimy i kierujemy się po swoje bagaże. Po jakichś 30 minutach od odebrania naszych walizek ja i Perrie czekamy przed lotniskiem na taksówkę, która ma nas zawieść do hotelu. Kiedy w końcu podjeżdża, pakujemy swoje walizki do bagażnika i wsiadamy do środka, Perrie podaje adres i ruszamy. Jadąc cały czas podziwiam rozprze ścierające się za oknem widoki. Jedziemy może jakieś 10 minut, a ja jestem już totalnie zakochana w tym miejscu. Po upływie kolejnych minut docieramy na miejsce. Dziwię się, kiedy nie widzę przed sobą żadnego hotelu czy motelu. Stoimy przed bramą, za którą widać tylko last i jakąś ścieżkę.

- Masz minę jakbyś ducha zobaczyła albo coś gorszego. - mówi Pezz, kiedy widzi moją minę.

- Myślałam, że będziemy spać w hotelu, a nie w lesie. - mówię, śmiejąc się nerwowo.

-A czy ja w ogóle mówiłam coś o hotelu? - pyta, jednak nie czeka na odpowiedź, łapie moją dłoń i ciągnie do bramy, przechodzimy przez nią, a następnie idziemy ścieżką. Z każdym metrem robi się bardziej stromo, co daje mi do myślenia, że idziemy pod górę. Powoli dochodzimy na szczyt i do moich oczu dociera zarys jakiegoś budynku. Kiedy byłyśmy już na tyle blisko, moja narzeczona oznajmiła mi, że w tym właśnie domu spędzimy najbliższy tydzień. Podchodzimy do drzwi, Perrie wyciąga z torebki klucze i je otwiera. Wchodzimy do środka, w przedpokoju zostawiamy swoje walizki i idziemy zwiedzać dom, w sumie to ja poszłam, bo Perrie była tutaj już wcześniej, więc tylko chodziła za mną i patrzyła na moje reakcje.

Weszłam do salonu, który jest jasny, przestronny i funkcjonalny. Na środku pokoju stoi kanapa, przed nią szklana ława, na ścianie wisi duży telewizor, pod którym znajdują się szafki, wszystko utrzymane jest w odcieniach czerni i beli. Po prawej stronie salonu znajduję się duże szklane okno, przez które widać plaże i ocean oraz drzwi, przez które wychodzi się na taras, na którym ustawiony jest hamak oraz dwa fotele i stolik, z tarasu, można dostać się na plaże, dzięki kręconym schodkom. 

Wracam do domu i kieruję się do kuchni, która jest dobrze urządzona i tak, jak wcześniejsze pomieszczenia utrzymana w odcieniach czerni i beli, na parterze znajduje się jeszcze łazienka. Następnie wchodzę na górę, gdzie znajduje się nasza sypialnia. Po prawej stronie pomieszczenia stało duże dwuosobowe łóżko, które po obu stronach miało małe szafki nocne, w tym pokoju również na ścianie wisiał telewizor. Do pokoju również była przyłączona łazienka. Z sypialni można było wyjść na balkon, z którego widok zapierał dech w piersiach. To miejsce jest cudowne. Zeszłam na dół i wyszłam na taras. Podeszłam do barierek i rozkoszowałam się widokiem, a po chwili podeszła do mnie Perrie i przytuliła.

- Podoba Ci się? -zapytała.

-Oczywiście, jest idealnie. - odpowiedziałam, kiedy odwróciłam się w jej stronę i zarzuciłam ręce na jej szyję. Dziewczyna uśmiechnęła się, a ja cmoknęłam ją szybko w usta.

- Tylko na tyle zasłużyłam? - zaśmiała się.

- Zasłużyłaś na o wiele więcej. - szepnęłam do jej ucha, a następnie złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

I Want You ||  JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz