Rozdział 29

671 34 14
                                    

Kolejne komplikacje, kto mógłby przewidzieć, że tak potoczy się życie młodej piłkarki? Ale może to był plan kogoś z góry? A może te wszystkie wydarzenia nie były przypadkiem?  Jeśli jest w tym jakiś określony cel?

Rodzicielka Leni zaproponowała odwiezienie bruneta do domu, jednak ten odmówił. Razem z blondynem postanowili się przejść, by pozbierać myśli. Podczas drogi powrotnej żaden z nich - ani Byron ani Mark - się nie odzywał, pochłonięci przez własne myśli i smutek nie zauważyli postaci która spoglądała na nich z oddali. Piękne oczy pochłaniały każdy, nawet najmniejszy ruch tej dwójki. Uśmiech jaki wykwitł na twarzy, gdy dostrzegł malutkie kropelki łez na twarzy u blondyna, był wręcz przerażający. Ludzie którzy znali ową postać, nawet nie mieli pojęcia, że jest zdolna do takiej nienawiści i do odczuwania szczęścia z cudzego cierpienia. Jak widać, nie znali tej osoby aż tak dobrze, jakby się wydawało. 

W szpitalu za to, trwała nieprzyjemna rozmowa. Wyniki przyszły i nie były zbyt pozytywne, uszkodzenie kilku kręgów nie wróżyło nic dobrego.  Jeszcze ten chwilowy brak oddechu u dziewczynki. W  głowie lekarza prowadzącego  były już najczarniejsze scenariusze. Jednak doskonale wiedział, że nie powinien tak myśleć, tylko  z całych sił wierzyć w swoją pacjentkę.  Szczerze lubił tą dziewczynę. Zajmował się nią i jej bratem gdy ci zostali tu przywiezieni po wypadku. Spędziła na tym oddziale dłuższy czas. Na szczęście szybko przywrócili oddech i prawidłowy rytm serca. To było najważniejsze. 


Drużyna Raimona dzisiejszej nocy nie mogła spać, oczywiście było kilka osób co smacznie oddało się krainie fantazji, jednak zdecydowana większość nie zmrużyła nawet oka. W tym biedny Nathan, strach o ukochaną był tak silny, że nie mógł wytrzymać i w środku nocy wyszedł po cichu z domu. Nie zdawał sobie sprawy, że nogi poprowadzą go na to nieszczęśliwe boisko. W jednej chwili cała jego zduszona złość wybuchła. Nawet najmniejszy kamyk nie obył się bez kopnięcia go w stronę rzeki.

Żałował.

Żałował, że nie zrobił nic by ochronić ją.

A mógł to zrobić.

Nie, nikt nie mógł przewidzieć co się stanie. To było niewykonalne.

Bił się z myślami, jednak wyrzuty sumienia były głośniejsze. Coraz bardziej zdenerwowany, nie zauważył jak ktoś przyszedł na boisko.
Z cienia wyłoniła się sylwetka należąca do  chłopaka. Na początku był zdezorientowany, owa postać podeszła bliżej i ściągnęła kaptur. Zdziwienie Nathana jeszcze bardziej się powiększyło. W końcu nigdy nie widział, żeby Jude wymykał się nocą. Przecież to był dobrze ułożony chłopak. Co on mógł tutaj robić? Może też się martwi i nie mógł zasnąć? 

Pierwsze pytanie jakie padło z jego ust było "co ty tu robisz", niestety nie uzyskał odpowiedzi. Zamiast tego chłopak z dredami po prostu zerknął na niego z wyższością i zaśmiał się. Zdezorientowanie i zaskoczenie u Nathana jeszcze bardziej się powiększyło. 

Na odchodne rzucił tylko ciche "powinieneś bardziej jej pilnować zakochańcu"

Ponownie w głowie Nathana zapanował bałagan. Co miały znaczyć słowa jego przyjaciela. brzmiało to dość niepokojącą. Chciał dowiedzieć się o co chodziło Judowi, ale gry odwrócił się, nikogo nie zobaczył. O co tu chodzi? Przecież nie mógł ot tak wyparować a minęło zaledwie osiem sekund.

Następnego dnia postanonił pójść do szpitala, nie mógł wytrzymać kiedy nie wiedział co dzieje się z Leni. Chciał przełamać strach i udać się do tego znienawidzonego miejsca jakim był właśnie szpital.

Gdy tylko zjadł śniadanie, nie czekając na nic więcej pognał do szpitala. Nie zwracał uwagi, że może się spóźnić na trening. Chodź możliwym jest, że nie ma dzisiaj treningu. Teraz jednak liczyła się tylko blondynka więc nie chciał zajmować swoich myśli mało znaczącymi rzeczami.

Biegł ile sił w nogach, dziękował sobie, że był kiedyś lekkoatletą. Dotarł na miejsce i od razu podszedł do recepcji próbując wyrównać oddech.
Niestety, nie uzyskał żadnych informacji. Ochrona danych czy coś podobnego.

Wykonał telefon do kapitana, przecież on wczoraj był tutaj i pewnie coś wie.
Jakie było jego rozczarowanie kiedy usłyszał, że nic nie wiadomo o stanie dziewczyny.

Spojrzał na godzinę, 10:12, zdąży jeszcze na trening. Wrócił do domu, wziął torbę i ruszył w kierunku boiska. 

Nie zdziwił by  się gdyby  połowa drużyny była przygnębiona i nieobecny mentalnie. Najbardziej pewnie  cierpiały osoby bliskie dziewczynie  i menadżerki. Dziewczyny spędzały prawie cały dzień z blondynką. Musiały się zżyć. 

W połowie drogi zmienił kierunek swojego celu. Leniwym  krokiem szedł w kierunku domku drużynowego. Mieli się tam dzisiaj spotkać. Tak przynajmniej napisał kapitan w wiadomości chwilę temu 

Wszyscy już czekali, nie było tylko Marka, a to jest naprawdę dziwne. Przecież Mark zawsze był pierwszy, pełen entuzjazmu i radości. Nawet sam napisał gdzie się spotykają! 

W końcu brązowowłosy przyszedł, jednak nie było w nim ani grama radości i optymizmu. Na jego twarzy zamiast szerokiego uśmiechu znajdował się grymas. Cóż, wbrew pozorom Leni była dla niego jak siostra. Jak lustrzane odbicie.

Trening minął opornie, pełno upadków i nie trafione strzały, nawet hissatsu im nie wychodziło. Jedyną osobą, która grała normalnie był Jude. Tak jakby się nie przejmował tym, co stało się Leni. Nathan nabrał trochę podejrzeń, ale wolał siedzieć cicho. Jeszcze wybuchnie kłótnia a to ostatnie czego chciał w tej chwili.

I tak mijały wszystkim kolejne dni. Rutyna wkradła się niepostrzeżenie w ich dotychczasowe, kolorowe życie. Niekiedy ktoś z drużyny przychodził odwiedzić Leni. Najczęściej był to Mark i Nathan. Przychodzili z Byronem i razem siedzieli przy łóżku dziewczyny. Rozmawiając miedzy sobą i opowiadając dziewczynie jak minął im wszystkim dzień. Dzięki temu mieli nadzieję, że dziewczyna szybciej się obudzi i znowu zobaczą jej promienny uśmiech

Pewnego dnia, kiedy to Byron sam przyszedł do siostry spotkał tam kogoś, kogo nie chciał spotkać nigdy w życiu i już na pewno nie przy swojej siostrze. Tak, oto wielki Jude Sharp przyszedł do szpitala. Gdy tylko dostrzegł Byrona, wyszedł z sali. Rzucił tylko "uważaj na nią" i oddalił się w sobie tylko znaną stronę. Blondyn raz za razem otwierał i zamykał usta nie wiedząc co powiedzieć. Było to bardzo podejrzane. Szczególnie, że Sharp może mieć z tym coś wspólnego. Tym bardziej, że prawdopodobnie trzyma z Darkiem.

Co się tu dzieje do cholery? Dlaczego wszystko się tak potoczyło?

____________________________________

Okey, zostały mi do poprawienia  jeszcze 3 rozdziały i epilog. Strasznie się cieszę, że udało mi się poprawić i nawet dopisać kilka rozdziałów! 

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. 
Tak więc do następnego
   ❤️Autorka ❤️

Anioł Stróż || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz