Rozdział 20

652 30 2
                                    

Do późnej nocy siedziałam razem z Byronem w moim pokoju i rozmawialiśmy dosłwonie o wszystkim. Niestety rano byłam nieprzytomna przez to. Spałam zaledwie cztery godziny, bo o 6.30 musiałam wstać. Z wielkim ociąganiem przebrałam się w mundurek i powoli rozczesywałam włosy. Chyba nadszedł ten dzień, by w końcu je skrócić. Mam je aż po pośladki i naprawdę potrafią być uciążliwe. Po dzisiejszych zajęciach wybiorę się do fryzjera. Może namówię też Byrona? W tych jego kłakach, wygląda bardziej jak dziewczyna niżeli chłopak. Pamiętam jak w młodszych klasach nas mylili. Raz nawet wyrzucili mnie z damskiej toalety w szkole, bo myśleli, że jestem Byronem. 

W końcu, po długich męczarniach byłam gotowa by zejść na dół, do kuchni i zjeść śniadanie. Postawiłam na kanapki i herbatę. Nie miałam siły wymyślić czegoś bardziej kreatywnego. W pewnym momencie do kuchni wkroczył mój brat. Szopa na jego głowie dawała do zrozumienia, że dopiero co wstał z łóżka.

-Ty nie zbierasz się do szkoły? - spytałam.

-Mamy dzisiaj na późniejszą godzinę. Baba od matmy zachorowała czy coś - wyjaśnił zaspanym głosem.

-Jak dobrze się składa - usłyszałam głos rodzicielki, która także weszła do pomieszczenia - pomożesz mi przy sprzątaniu.

Na te słowa jakby od razu się rozbudził i uciekł z pomieszczenia. Razem z mamą zaśmiałyśmy się. To było tak bardzo  w jego stylu. Zrobiłby wszystko byle by nie sprzątać. To w sumie wyjaśnia, dlaczego zawsze ma taki bałagan w pokoju. I wyjaśnia, dlaczego to ja przeważnie pomagam mamie w porządkach. Przydałoby się to zmienić. Jeszcze coś wymyśle i w tedy zobaczy, jak to jest gdy musisz robić wszystko sam. Szykuj się braciszku. Usiadłam do stołu i zabrałam się za jedzenie przygotowanych kanapek.

Pół godziny później byłam już w drodze do szkoły. Po raz kolejny odpłynęłam i zagłębiła się we własne myśli. Wczoraj Byron powiedział, żebym dziś odpuściła sobie trening i jak najszybciej wróciła do domu. Tak też zamierzam zrobić, ale tylko w połowie. Mam zamiar przyjść po lekcjach w odwiedziny do Zeusa. Oczywiście mój brat się dowie o tym dopiero po fakcie. Może i się za bardzo narażam, w końcu Dark jest zdolny do różnych rzeczy, mimo tego nie mogę tak po prostu zaszyć się w domu. Też chcę się do czegoś przydać, aktualnie mam w nosie własne bezpieczeństwo.

Stanęłam przed bramą szkoły i rozejrzałam się. Nie było nikogo znajomego w pobliżu. Westchnęłam i ruszyłam w kierunku odpowiedniej sali. Weszłam do środka i moim oczom ukazała się grupka chłopaków z drużyny, z Nathanem na czele.

-Leni! Możesz podejść na chwile? - spytał nie kto inny jak niebiesko-włosy pan Swift.

-Jasne - odparłam - o co chodzi? - spytałam stając obok nich.

-Bo wiesz - zaczął Mark - Nathan opowiedział nam o wczorajszej sytuacji. I chyba powinnaś o tym komuś powiedzieć.

-Ten ktoś może być niebezpieczny - dodał Jude.

-Trzeba to zgłosić do kogoś - odezwał się Axel.

Ja jedynie westchnęłam. I po co on im to mówił? teraz spokoju nie będę mieć. Dobra, trzeba jakoś załagodzić sytuację. Niech pomyślę, już wiem.

-Spokojnie chłopaki - zaśmiałam się - jak wróciłam do domu to mój brat się przyznał, że to on podłożył tą kartkę. Chciał mnie po prostu nastraszyć za to, że go wcześniej trochę zwyzywałam.

-Na pewno? - dopytał Mark.

-Jeśli tak mówisz, to pozostaję nam w to uwierzyć, prawda?

-Masz rację Jude. Wybacz Leni, wiesz martwiliśmy się o ciebie. Najpierw ten wypadek a później to o czym opowiadał Nathan - powiedział Axel. Ależ on dzisiaj dużo mówi. A dzień się dopiero co zaczął.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek rozpoczynający lekcje. Wszyscy rozeszliśmy się do swoich ławek i wszedł nauczyciel. Zaczęła się moje męki, czyli inaczej lekcja chemii. Jakoś przetrwałam wszystkie sześć lekcji. Na przerwie obiadowej powiadomiłam Marka, że dzisiaj nie będzie mnie na treningu. Na całe szczęście nie dopytywał się i tylko przytaknął.

Wracając powolnym krokiem rozmyślałam nad tym, co mogłabym zrobić, żeby w końcu sprawiedliwość dosięgnęła Darka. Nie zwracając uwagi na otoczenie kierowałam swoje kroki w stronę liceum Zeusa. Jak to mam w zwyczaju, wpadłam na kogoś. Z moim wielkim "szczęściem" wylądowałam tyłkiem na chodniku.

-Bardzo przepraszam, zagapiłam się - powiedziałam wstając. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Here - nie spodziewałam się wpaść na ciebie - dodałam z uśmiechem.

-Też się tego nie spodziewałem -zaśmiał się - ale jak już się spotkaliśmy, co powiesz na mały spacer?

-Wiesz, jestem zmuszona odmówić - zaczęłam - idę właśnie do Zeusa. Chciałam odwiedzić drużynę na treningu - wyjaśniłam.

-Byron ci nie mówił, że do końca tygodnia nie mamy już treningów? - był wyraźnie zaskoczony. Z resztą nie tylko on. Jak to nie mają treningów? Coś mi tu nie gra. Odkąd grałam w Zeusie nie mieliśmy dnia bez treningu. A teraz nagle ich nie ma? To jest podejrzane. Muszę się dowiedzieć więcej.

-W takim razie nie ma sprawy! - uśmiechnęłam się - to gdzie idziemy?

-Może na lody? Jest dość ciepło więc przyda się mała ochłoda - zaproponował.

-Super! Więc prowadź!

I tym sposobem znalazłam zajęcie na dzisiejsze popołudnie. Może uda mi się dowiedzieć czegoś na temat Darka. Mam taką nadzieję. Najgorzej będzie jak jednak Hera nie będzie nic wiedział. Ale zawsze warto spróbować, prawda?

____________________________

Jak wam się podoba rozdział? Co sądzicie o spacerze z Herą? Może zrobić nowy ship z nimi? Nie no, nie zepsuje romansu Leni i Nathana. Ale może w jakiejś innej książkę coś się z tym zrobi heh.

Tak więc, do następnego.
❤️Autorka❤️

Anioł Stróż || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz