Rozdział 18

651 30 5
                                    

Nathan Pov.

Kiedy zobaczyłem jak Leni upada od razu pobiegłem go niej. Na szczęście smok, którego przyzwała do swojej techniki zamortyzował trochę upadek i dziewczyna jest tylko nieprzytomna. A przynajmniej mam taką nadzieję. Chwilę później trener zabrał dziewczynę do pielęgniarki a nam kazał trenować dalej. Rozejrzałem się chcąc dowiedzieć się skąd padł strzał. Bo przecież ktoś musiał stać niedaleko, żeby idealnie wcelować w Leni, która była na dodatku w powietrzu. Niestety nikogo nie udało mi się dostrzec. Miałem już wrócić do treningu gdy kątem oka dostrzegłem kogoś. Miał chyba szaro-brązowe włosy. Nie umiem określić tego koloru. Widziałem też dwie blizny na twarzy i jakieś białe ubranie. Jeśli się nie mylę, brat Leni miał podobne na sobie wczoraj.

-Chłopaki chodźcie tu na chwilę! - krzyknąłem. Nie mogę tego tak zostawić.

-O co chodzi Nathan? - jako pierwszy odezwał się Mark.                                       

-Przed chwilą widziałem jakiegoś chłopaka. Chował się za tamtymi drzewami po drugiej stronię ulicy. Nie jestem pewien, ale wydaję mi się, że to on mógł kopnąć tą piłkę - powiedziałem cicho.

-Też go widziałem - dodał Axel - wyglądał podejrzanie. Musimy o tym powiedzieć trenerowi.

Jak powiedział tak też zrobiliśmy. Ja, Mark i Axel udaliśmy się do pielęgniarki gdzie powinien znajdować się trener razem z Leni. Przed drzwiami się zatrzymaliśmy. Na pewno dobrze robimy? Mark po chwili wahania zapukał. Otworzył nam nie kto inny jak trener Hibiki.

-Co wy tu robicie? - spytał zaskoczony - z resztą nieważne, wejdźcie. Wasza koleżanka już się obudziła - na jego słowa poczułem ulgę.

Bez słowa weszliśmy do środka. Leni leżała na jednym z łóżek więc gdy tylko nas zauważyła pomachała do nas. Nie myśląc wiele poszedłem w jej stronę.

-Jak się czujesz? - spytałem siadając na małym krzesełku obok łóżka.                 

-Gdyby nie to, że jestem trochę poobijana i boli mnie głowa to byłoby super - zaśmiała się.

-Dobrze, że nic ci się poważnego nie stało - powiedział Axel podchodząc do nas.

-Dokładnie! Całe szczęście, że jesteś cała! - Mark jak zawsze z entuzjazmem się uśmiechnął.   

-Leni, mam do ciebie małe pytanie - zaczął trener. Nawet nie wiem kiedy on tu podszedł - przed chwilą Axel i Mark opowiedzieli mi, iż widzieli kogoś w miejscu skąd prawdopodobnie leciała piłka którą niestety oberwałaś

-Może trener mówić jaśniej? Nie rozumiem - powiedziała zdziwiona. I nie dziwie się jej. Na jej miejscu też bym pewnie tego nie zrozumiał.           

-Chcemy wiedzieć czy znasz tą osobę - kontynuował - chłopcy mówili, że miał blizny na twarzy, jakieś szaro-brązowe włosy i strój rzekomo podobny to tego jaki miał twój brat.

Leni pov.

Opis brzmiał dla mnie bardzo znajomo i od razu wiedziałam kim była ta osoba. Gus Heeley, inaczej zwany Achillesem. Napastnik Zeusa z numerem 13. Nigdy nie miałam z nim dobrych kontaktów ale kiedykolwiek by mi do głowy nie przyszło, że kolega z drużyny ( teraz już byłej drużyny) może zrobić coś takiego. Co prawda jest bardzo zapatrzony w Darka ale nie wierzę, że dobrowolnie zrobił by mi coś takiego. O ile my się nie lubimy za bardzo, tak on z Byronem są dobrymi przyjaciółmi. Coś mi tu nie gra.

-Nie mam pojęcia kim może być ten człowiek - odpowiedziałam. Na razie wolę tą informację zatrzymać dla siebie - już mi lepiej, możemy wracać do treningu? - dodałam.                           

-Inni oczywiście wrócą, ale nie ty młoda damo - szybko odparł trener - dopiero co straciłaś przytomność po upadku z wysokości. Możesz jedynie sobie popatrzeć.    

-Jeśli nie pozostaje mi nic innego, to chyba nie mam wyjścia - westchnęłam wstając - idziemy?

Na moje słowa chłopaki i trener skinęli głowami. Chwilę później już siedziałam na ławce przyglądając się grze reszty zawodników. Swój wzrok niejednokrotnie zawieszałam na Nathanie. Był naprawdę szybki. 

Kiedy trening dobiegł końca poszłam do szatni się przebrać. Przecież nie będę wracała w stroju prawda? Pamiętając o wyjściu z Nathanem pokierowałam swoje kroki do męskiej szatni. Na szczęście nie musiałam wchodzić do środka gdyż mój cel właśnie wychodził z pomieszczenia.

-Gotowy na podróż? - spytałam podchodząc do niego.         

-Oczywiście! - odparł pełen entuzjazmu - to dowiem się w końcu gdzie idziemy? 

-Oj poczekaj jeszcze trochę. Dowiesz się jak będziemy na miejscu - zaśmiałam się - więc ruszajmy w drogę! - krzyknęłam i złapałam chłopaka za rękę ciągnąc go za sobą.

 Odwróciłam się do niego i ku mojemu zdziwieniu dostrzegłam rumieniec na policzkach chłopaka. Jakby nie patrzeć idziemy trzymając się za ręce. Kiedy to sobie uświadomiłam od razu puściłam dłoń Nathana i oblałam się rumieńcem. Co on musiał sobie pomyśleć? W ciszy opuściliśmy teren szkoły. Zaczęłam się kierować w stronę mojego domu. Niedaleko od niego znajduję się park. to właśnie tam planowałam udać się razem  z Nathanem. Po drodze mijaliśmy budkę z lodami. Oczywiście nie obyło się bez kupienia ich. Wybrałam smak truskawkowy, a mój towarzysz czekoladowy. Kupiliśmy lody i ruszyliśmy dalej. 

-Daleko jeszcze? - spytał Nathan - zmęczyło mnie już to chodzenie w nieznanym kierunku.

-Jakoś gdy biegasz ponad godzinę w trakcie meczu to się nie męczysz - zaśmiałam się - już niedaleko. 

I rzeczywiście tak było. Mogłam już dostrzec bramę wejściową do parku. Po raz kolejny tego dni złapałam Nathana za rękę, tym razem nie przejmując się za bardzo i pociągnęłam go w tamtą stronę.

______________________________

Okey, jak widzicie zmieniłam przebieg fabuły. Chcę trochę rozbudować wątek Leni i Nathana, ale także rozwinąć wątek z Judem i Darkiem. 

Mam nadzieję, że się spodoba.

Tak więc, do następnego

Autorka

Anioł Stróż || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz