Czy ktoś mógł przewidzieć konsekwencje?
Czy można było temu zapobiec?Dzisiejszego dnia wszystko miało się zmienić. Niestety, nie wszystko jednak zmieni się na lepsze.
Nadeszła sobota, Leni już od tygodnia pozostawała w śpiączce. Mark i Nathan uzgodnili, że pójdą dzisiaj razem odwiedzić dziewczynę. Kapitan wykonał telefon do Byrona i już po upływie zaledwie godziny razem z niebiesko-włosym ruszyli do szpitala. Gdzie czekał już brat blondynki.
W sali panowała cisza, przerywana jedynie monotonnymi odgłosami z maszyny. Chłopcy weszli do środka i usiedli na krzesłach. Nathan jako jedyny postanowił usiąść na łóżku. Najpierw wyłapał zdziwione spojrzenia pozostałych ale nie przejął się tym. Dla niego liczyła się chociaż jednostronna bliskość z dziewczyną.
Siedzieli w ciszy, nikt nie wiedział co powiedzieć. Dopiero gdy Byron wyszedł po kubek gorącej czekolady, brązowowłosy postanowił się odezwać.
-Jak myślisz, kiedy ona się obudzi? - zapytał wpatrując się w spokojną twarz nastolatki.
Nathan tylko popatrzył na niego przez krótką chwilę i ponownie zawiesił wzrok na dziewczynie.
-Oby jak najszybciej - powiedział gładząc jej dłoń. Po chwili zastanowienia nachylił się na uchem Leni -słyszysz kochana? Musisz się szybko obudzić. Wracaj do nas Leni - wyszeptał.
Bardzo szybko minął im dzień. Niemal przez cały ten czas, gdy przesiadywali w sali trwała między nimi rozmowa. Nastała godzina 19 i mimo wielkiej niechęci Mark i Nathan musieli już wracać do domu. Byron chciał jeszcze chwilę przy dziewczynie posiedzieć. Pożegnali się w środku został już tylko blondyn i nieprzytomna Leni.
-Eh siostrzyczko, dlaczego zawsze to przez piłkę coś się dzieje - szepnął a do jego wiśniowych oczy napłynęły łzy - czemu zawsze piłka nożna sprowadza na nas wypadki?
Wiele myśli chodziło po jego głowie. Panował nieogarniony chaos. Minęło trochę czasu, dokładniej pół godziny i postanowił już wracać do domu. Nie chciał zostawiać jej samej, ale też nie chciał wracać po ciemku do domu. Wstał z krzesła i już miał podejść do drzwi gdy zawahał się. Nie mógł się zmusić do odejścia.
Ciszę przerywało tylko ciche pikanie maszyny. Byron stał na środku sali i nie ruszył się nawet o krok. Musiał pozbierać myśli i wyjść. Jutro jest poniedziałek, więc dopiero po lekcjach i treningu będzie mógł do niej przyjść. Cała drużyna bardzo się zmartwiła, gdy w sobotę blondyn napisał wiadomość o odwołanym nocowaniu. Nie podał powodu, ale to wystarczyło by ci najbardziej zżyci z dziewczyną przejęli się tym. Przecież rodzeństwo Love nigdy, ale to nigdy niczego nie odwoływali czy też przenosili. Nawet jeśli mieli szlaban, zawsze jakoś udało im się przyjść.
Pik. Pik. Pik. Pik. Monotonny dźwięk stawał się coraz bardziej irytujący dla nastolatka. Przypominał mu o stanie dziewczyny. Dawał jasno do zrozumienia, że nie jest dobrze.
-Byron- słaby głos przerwał zamyślenie chłopaka. Odskoczył od łóżka, ale już po chwili zdając sobie sprawę co się stało szybko wrócił na miejsce. Jego ciche prośby zostały wysłuchane.
-Jestem tu Leni - pogładził ją delikatnie po włosach z niewielkim uśmiechem i wyrazem ulgi. W końcu jego ukochana siostrzyczka się obudziła. Teraz będzie już tylko lepiej.
Kiedy blondynka powoli otworzyła oczy i popatrzyła wprost w jego wiśniowe tęczówki, nie mógł wytrzymać i do jego oczu napłynęły łzy. Cieszył się, że odzyskał siostrę.
-Nie ruszaj się, idę po lekarza - wstał i ruszył biegiem do pokoju lekarskiego. Wpadł tam z ogromnym hałasem i wykrzyczał z radości, że jego siostra się obudziła.
Jednak nie wrócił od razu do sali. Został na korytarzu i zawiadomił rodzicielkę o całym zdarzeniu. Później jeszcze zadzwonił do Marka, a brunet do niebiesko-włosego.
Tym sposobem już po upływie około godziny w sali szpitalnej Leni siedziały aż cztery osoby. Rodzicielska dziewczyny, brat oraz Mark i Nathan.
Jednak zachowanie kobiety trochę niepokoiło dziewczynę, ale postanowiła na razie o nic nie pytać. Co prawda nie czuła nóg, ale tłumaczyła to sobie zwyczajnym osłabieniem i zmęczeniem. Przecież wiedziała, że od razu nie zacznie biegać i robić nie wiadomo jakie rzeczy.
W końcu nastała godzina dwudziesta i wszyscy goście musieli opuścić szpital. Tylko matka została na sali z córką. Miała najgorsze zadanie do wykonania na tę chwilę.
Nie była na to gotowa, nie umiała powiedzieć swojemu dziecku, że już nigdy nie stanie na nogi. Było to dla niej zbyt trudne.-Coś się stało mamo? - spytała Leni.
Kobieta wzięła głęboki wdech i policzyła w myślach do dziesięciu chcąc się chodź trochę uspokoić opanować.
-Wiesz, muszę ci o czymś powiedzieć. Podczas tego treningu na którym zdarzył się wypadek, dostałaś bardzo mocno czymś w kark. Spowodowało to uszkodzenie nerwów, a to ma niezbyt wesołe skutki - zaczęła ostrożnie matka.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - przerwała jej, było widać, że bardzo zdziwiły ją te słowa. Spodziewała się dosłownie wszystkiego, tylko nie tego.
-Prawdopodobnie już nigdy nie zagrasz w piłkę, możesz nawet nigdy nie stanąć na nogi - szepnęła cicho rodzicielka. Dla niej było to bardzo okropne. Musiała to powiedzieć. Ledwo przeszły jej przez gardło te słowa, które były bardzo bolesne dla młodej piłkarki. Przez chwilę znieruchomiała jednak chwilę później złość ogarnęła dziewczynę.
-Wyjdź! Wyjdź natychmiast! - mimo zmęczenia dziewczyna krzyknęła, próbując hamować płacz, co niestety niezbyt jej wychodziło. Po chwili już cała twarz była mokra od łez, które jak na złość nie chciały zniknąć.
Matka bez słowa opuściła pomieszczenie. Wiedziała, że jej córka musi teraz uporać się z tą myślą. Chciała dać jej czas, by wszystko sobie poukładała. Zdawała sobie sprawę, że taki obrót spraw nie jest łatwy, a szczególnie dla nastolatki, która uwielbia grać w piłkę nożną.
_______________________________
Jak się czujecie z tym, że jesteśmy już tak blisko końca?
Mam nadzieję, że się spodoba.
Tak więc do następnego
❤️Autorka❤️
CZYTASZ
Anioł Stróż || Inazuma Eleven
FanfictionNiby zwykła dziewczyna, wchodząca na nowo w świat piłki nożnej nie może zmienić biegu wydarzeń prawda? A co jeśli tak się stanie? Leni Love, siostra Byrona pojawia się w życiu graczy Inazumy. Wywoła trochę zamieszania, ale czasem jest ono potrzebne...