Rozdział 31

696 32 16
                                    

Pov. Leni

Nie, nie, nie, nie, nie. To nie może być prawda. Nie wierzę w to, po prostu w to nie wierzę.
Dlaczego to muszę być akurat ja?! Dlaczego to zawsze przez piłkę muszę cierpieć? Przez sport, który tak kocham.

Mama już dawno wyszła i zostałam sama. W sumie, właśnie  tego chciałam. Podniosłam się z trudem do siadu i wyjrzałam przez okno. Na parkingu przy szpitalu ktoś stał. Zakapturzona postać chodziła w kółko jakby czegoś szukała lub na coś czekała.  Po pewnym czasie człowiek znikł z zasięgu mojego wzroku. Ciekawe o co chodziło.  Nie powiem, byłam już bardzo zmęczona dzisiejszym dniem i informacjami które do mnie dotarły. Dlatego też, postanowiłam się już położyć, chociaż wiedziałam, że sen tak szybko nie nadejdzie. Cóż, pomyliłam się w tedy i to bardzo. Od razu po zamknięciu swoich powiek zasnęłam,  udając się w krainę snów. 

                                *

Następnego dnia już od samego rana ktoś do mnie zagląda. A to lekarz, a to pielęgniarka. I dopiero po południu, gdzieś koło godziny czternastej, gdy już zjadłam ten ohydny szpitalny obiad, przyszedł do mnie Byron. Na początku nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć, mimo iż wczoraj normalnie rozmawialiśmy. Nie byłam pewny czy rodzicielka powiedziała mu, to co wczorajszego wieczoru mówiła mnie. Jednak chciałam sama mu o tym powiedzieć mimo, że będzie to dla mnie trudne.

-Wiesz, tęskniłem trochę przez te wszystkie dni - powiedział w końcu, tym samym przerywając panującą miedzy nami cisze.

-Rozumiem - mruknęłam cicho - ale teraz już możemy się widzieć codziennie - dodałam.

-Hej, Leni. Stało się coś? Jesteś jakaś nieobecna - spytał, widać było, że się martwi. Po części rozumiem go, zawsze byłam bardzo energiczna a teraz mówię tak trochę bez życia.

Wzięłam kilka głębokich oddechów, i w myślach ułożyłam sobie swoją wypowiedź.  Oby tylko dobrze to przyjął. 

-Wiesz Byron, muszę Ci o czymś powiedzieć - zaczęłam cicho - wczoraj mama powiedziała mi, że... - nie mogłam dokończyć, to wciąż jest zbyt trudne dla mnie.  W oczach zebrały mi się łzy, ale szybko wytarłam je rękawem szpitalnej koszuli.

-Spokojnie - przytulił mnie - opowiedz powoli, nie będę naciskać. Mamy przecież dużo czasu.

Zebrałam się w sobie, powtórzyłam w myślach  jeszcze raz to, co chcę powiedzie. i w końcu na jednym wdechu powiedziałam.

-Mam uszkodzone nerwy w kręgosłupie i już nigdy nie stanę na nogi. Nie zagram w piłkę. Rozumiesz? Już nigdy nie stanę na boisku! - teraz już na dobre się rozpłakałam. 

W pierwszej chwili widziałam na jego twarzy wielki szok i niedowierzanie.  Wstał z miejsca i zaczął chodzić po pokoju mrucząc coś do siebie.  

- Nie mogę w to uwierzyć - powiedział bardziej do siebie niżeli do mnie.

 - Też w to nie wierzę, ale brak czucia w nogach dobitnie mi przypomina, że to prawda - odpowiedziałam

Reszta naszej rozmowy toczyła się już normalnie. Zdążyłam się uspokoić a Byron jakiś przyjął do wiadomości to co powiedziałam.  Żadne z nas nie poruszało więcej tego tematu. W końcu, mój brat musiał wracać do domu. Znowu zostałam sama. Ciekawe czy Nathan dzisiaj przyjdzie. Po raz kolejny przyłapałam się namyśleniu o nim. Co się ze mną dzieje, że cały czas ten niebiesko-włosy chłopak zajmuje moje myśli. 

                                *

Po kolacji już nikt do mnie nie przychodził. Żaden lekarz ani inna osoba z personelu nie zakłócała ciszy jaka panowała w sali w której leżałam. 
Jednak jak zawsze muszę mieć pecha i koło godziny dwudziestej usłyszałam pukanie do drzwi. Kto to może być? Przecież wszyscy wchodzą bez pukania, Nathan, mama, Byron. Trochę mnie to zdziwiło. Po chwili wahania powiedziałam ciche  "proszę". Drzwi się otworzyły i do środka wszedł nie kto inny jak  Jude. Kompletnie mnie zamurowało. Był chyba ostatnią osobą o której bym pomyślała, że przyjdzie mnie odwiedzić. 

-Jak się czujesz? - spytał - wybacz, że tak późno przyszedłem ale naprawdę chciałem cię odwiedzić. Miałem przyjść wcześniej ale widziałem, że był twój brat i nie chciałem wam przeszkadzać. 

-Nic się nie stało - powiedziałam niepewnie - a co do twojego pytania to czuję się dobrze. Niedługo powinnam wrócić do domu. Mam już dość tutejszego jedzeni, okropne jest.

-To dobrze - mówiąc to przysunął taboret bliżej mojego łóżka i usiadł na nim - już nie mogę się doczekać kiedy znowu razem zagramy. Niedługo mamy kolejny mecz. 

Na jego słowa posmutniałam. Zagrać razem, heh to chyba się już nigdy nie stanie. Mimo, iż wciąż mam pewne  obawy co do jego dzisiejszej wizyty to jednak trochę cię cieszę, że nie muszę się już  nudzić. Po chwili ciszy i przedyskutowaniu w myślach wszystkich "za" i "przeciw" postanowiłam powiedzieć mu prawdę, co do wspólnej gry w przyszłości.

-Wiesz Jude... - zawahałam się. Dobrze zrobię jeśli mu powiem?

-O co chodzi Leni? - spytał z nutką ciekawości w głosie. 

-Wątpię żebyśmy jeszcze kiedyś zagrali razem - powiedziałam bez emocji - uderzenie piłki uszkodziło nerwy w kręgosłupie i nie czuje kompletnie nic od pasa w dół.

Kiedy skończyłam mówić na twarzy Sharpa mogłam dostrzec najpierw zdziwienie a później - co mnie mocno zaskoczyło - radość. Czemu on się uśmiecha? Może pomyślał, że to żart? Chciałabym żeby nim był, niestety to jest rzeczywistość. Trochę zdezorientowana, nie wiedziałam co dalej powiedzieć i po prostu czekałam na jego odpowiedź. Którą po chwili usłyszałam.

-Cóż, a miałem wielką nadzieję, że będzie mi dane z tobą jeszcze trochę pograć 

-Nie rozumiem - powiedziałam zdziwiona - o co ci dokładnie chodzi?

Niestety odpowiedzi nie uzyskałam. Jude po prostu wstał z zamiarem zapewne wyjścia z sali.
Zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił się w moją stronę. Na jego ustach pojawił się uśmiech, ale nie taki normalny, to był ten wredny uśmieszek.

-Jak widać mam dobrego cela - powiedział cicho i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi. 

Dobrego cela? O co tu chodzi?
Nie mówcie mi, że miał na myśli tamto zdarzenie! A co jeśli to naprawdę on? Co prawda nie było go w tedy na treningu, ale czy to wystarczy by od razu go o to podejrzewać?

Głupia - zganiłam się  - przecież sam się do tego przed chwilą przyznał!

Myśli plątały się po mojej głowie skutecznie nie dając mi zasnąć. Dopiero gdy na zegarze wskazówki ułożyły się w jednej linii zmęczenie wzięło nade mną górę i zasnęłam.

__________________

Jak wam się podoba cała historia Leni? 

I co myślicie o słowach Juda?

Tak więc do następnego
  ❤️Autorka❤️

Anioł Stróż || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz