42. My się jeszcze spotkamy...

2.9K 52 0
                                    

Pov's Nathaniel

Lekko poddenerwowany wysiadam z samochodu. Nie wiem kto ośmielił się stawiać samochód na moim miejscu ale długo się nie nacieszy swoją kondycją, myślę że połamana ręka w stanowczości wystarczy. Wchodzę do budynku, nie zamykając drzwi za sobą. Już mam wejść do sali narad ale słyszę stłumiony, cichy głos Paula.

- Czy ty kurwa wiesz w cożeś się wpakował? Jesteś z nami już od siedmiu miesięcy i nie wiesz że szef parkuje zawsze w tym samym miejscu! To nie dorzeczne!-och czyli to nowy, a zapowiadał się ciekawy i nawet w miarę rozważny.

- Może pójdę teraz szybko go przestawię, nikt nie musi wiedzieć- mówi wystraszony. Paul powinien nie zgodzić się na to, to jest mafia gdzie panują żelazne zasady, a jedną z nich jest lojalność. Jako mój zastępca powinien być mi oddany w pełni.

- Dobrze wiesz że ja jestem tu zastępcą, zgłoszę to szefowi jak tylko przyjedzie, może to nauczy cię trochę rozumu. Taka nauczka dobrze ci zrobi- wchodzę do sali i kieruje się do swojego miejsca. Wszyscy już pewnie zauważyli że nie jestem w dobrym humorze. I dobrze.

 - Zauważyłem że ktoś zaparkował na moim miejscu, już chciałem zrobić wam tu niezły burdel. Ale na szczęście słyszałem rozmowę Paula- spojrzałem na swojego zastępce- i nowego- skupiam wzrok na chłopaku który się kuli pod moim twardym spojrzeniem- przyznam że od mojego szefostwa tutaj nikt nigdy nie był na tyle głupi aby zaparkować na moim miejscu. No ale ktoś musiał być pierwszy. Skoro to jest pierwsza taka sytuacja kara nie będzie zbyt sroga-widzę jak młody szczyl wypuszcza powietrze z ulgą- nie oznacza to że jej nie będzie. Podejdź tu- cała sala milknie i patrzy raz na mnie, raz na chłopaka-no już, nie mam całego dnia- warczę zniecierpliwiony. Podnosi się i niezdecydowanym krokiem do mnie podchodzi- przez siedem miesięcy nie zauważyłeś że każdy tutaj ma swoje miejsce?- pytam w miarę spokojnie.

- Spieszyłem się, byłem spóźniony to jest moja pierwsza akcja- mamroczę pod nosem prawie go nie słychać.

- Ach, więc spóźniłeś się na swoją pierwszą akcję tak?

- Ale nie specjalnie! Były korki, potem wypadek...- zaczyna tłumaczyć. 

- Cisza!- przerywam mu. Wystawiam do niego rękę. Patrzy na mnie zdziwiony, raz na mnie, raz na wysuniętą do niego dłoń. Po chwili wsuwa swoją dłoń w moją tak samo jak się z kimś wita. Jednym ruchem łamię mu kość w nadgarstku, a w sali słychać przeraźliwy krzyk bólu. Spoglądam na jego rękę- radzę ci jechać do szpitala, bo na moje oko to jest złamanie z przemieszczeniem- chłopak ucieka z krzykiem, ja jeszcze za nim krzyczę że jutro ma zmianę nocną- coś jeszcze masz mi do przekazania Paul?- pytam w miarę spokojnie. Mężczyzna kręci przecząco głową, więc powróćmy do tematu dzisiejszej akcji-jedziemy do niego i odbieramy tego dzieciaka. Następnie chłopaki którym mówiłem już wcześniej że mają to zrobić, piszą do tego gościa i go trochę nastraszą abyśmy mieli pewność że z ich strony jesteśmy nietykalni. Wychodźcie, zostaje tylko ścisła grupa!- mężczyźni się podnoszą i wychodzą z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi- dobra, kto bierze tego dzieciaka. Dylan?

- Ja szefie odpadam, poderwałem taką dupę! Dzisiaj się umówiliśmy w hotelu- mówi podekscytowany. Już chciałem na niego warknąć, ale przecież przed poznaniem Sky też wiodłem takie życie, więc nie będę się czepiał.

-Paul?- proponuje następnego wybrańca.

- Ja szefie też odpadam, wziąłem urlop. Moja siostra urodziła syna, jestem chrzestnym.

- Max?

- O nie, ja szefie nie biorę tego bachora. Po za tym dzisiaj przyjechała teściowa i co ja jej powiem gdy zobaczy dwulatkę u nas w mieszkaniu? Może szef ją weźmie?- wybałuszam oczy na niego, pojebało go czy on też ćpał?- Będzie bardziej obsrany jak się dowie że jego dziecko jest u naszego szefa. Uchodzisz za niebezpiecznego, bezwzględnego i sadystycznego mężczyznę. Kto wie może jeszcze jakiś okup dostaniemy? 

AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz