64. Przegrała bitwe z samą sobą

1.3K 75 14
                                    

Pov's Sky

- Wygląda na to, że twój mąż złapał Logan'a- burknął Boris zaraz po tym jak wszedł do salonu- miał przekazać nam twoją córkę, może byłabyś bardziej posłuszna. No niestety, dorwał jego i moich ludzi.

- Co?- sapnęłam zaskoczona. Odłożyłam drewnianą łyżkę, którą mieszałam w garnku. Po chwili zdałam sobie sprawę w jakie bagno się wpakowałam. 

- Jak, co? Ty coś wiesz- rzucił telefon na kanapę i szybko pokonał dzielącą nas odległość- gadaj- odrzucił łyżkę którą zabrałam ze stołu. 

- Nic nie wiem- pisnęłam. 

- Gadaj kurwa! Nie testuj mojej cierpliwości- uderzył ręką o stół. Złapał w garść moje włosy i mną szarpnął- jak nie chcesz gadać tak, to pogadamy inaczej- zaciągnął mnie do salonu. Popchnął mnie na kanapę i schylił się po telefon. Ciężko oddychałam, miałam wrażenie, że się duszę- rusz się choćby o milimetr, a cię zapierdolę- klikał coś w komórce po chwili, zdałam sobie sprawę, że prowadzi transmisję na żywo. Podszedł do komody, a z niej wyciągnął bicz, podobny do tego który wycofali z hodowli koni. Rozerwał moją bluzkę i znowu popchnął mnie tak abym była pochylona o kanapę, tyłem do niego- spójrz Black, nie chce mi powiedzieć czegoś co bardzo mnie interesuje. Myślisz, że tak ją do tego namówię?- pierwsze uderzenie spadło gdzieś w okolicach lędźwi, potem już nie byłam w stanie zidentyfikować gdzie uderza, piekły mnie całe plecy, a moja krew rozpryskiwała się wszędzie. Za każdym nowym uderzeniem, wstrzymywałam oddech, a potem wypuszczałam powietrzę, głośno z jękami bólu i płaczem. W końcu opadłam na ziemię, niezdolna utrzymać własnego ciężaru. Leżałam na boku oddychając płytko. Jeden kopniak spadł na moje plecy, odwróciłam się na drugi bok z wielkim bólem i płaczem- dobra, jeśli tak cię nie namówię, to zrobię to inaczej- nie pamiętam gdzie poszedł, gdzie zostawił telefon. Byłam gdzieś na granicy stracenia przytomności. Otrzeźwił mnie jednak zapach palonego żelaza. Otworzyłam oczy, Boris stał nade mną z rozżarzonym prętem w kształcie literki B, był parę centymetrów od mojej skóry na miednicy. 

- Nie- jęknęłam załamana- powiem, błagam- sapnęłam. 

- Tak? Więc słucham- warknął. 

- Gdy przyjechałam do tego mieszkania, to Logan był z Sophie. Uprosiłam go, żeby schował się z Sophią. Musisz to zrozumieć, chciałam chronić swoją córkę. Przecież moje dziecko nie jest ci potrzebne, przecież jej ojcem jest Nathaniel. 

- Niby nie, ale ty byłabyś posłuszna, gdybym szantażował cię, że coś zrobię dziecku. Nie podoba mi się to, co powiedziałaś- zbliżył to cholerne dziadostwo bliżej mojej skóry. Nie może mnie tak oznaczyć! Załamię się. 

- Nie! Błagam. Zapomnę o swojej rodzinie!

- Co powiedziałaś?- odsunął ode mnie rozżarzony metal. 

- Zapomnę o swojej rodzinie, nie ma Nathaniel'a, Sophii. Teraz jesteś ty i Matteo, obiecuję, że nie wspomnę o nich ani słowa. Będę posłuszna i postaram się jak najczęściej pokazywać z tobą publicznie. Dobrowolnie wezmę z nim rozwód, pod warunkiem, że ty też o nich zapomnisz. Dasz spokojnie wychowywać mu Sophii i nie będziesz im zagrażał. 

- Masz moje słowo- odrzucił pręt, odetchnęłam z ulgą. On wyłączył telefon i do mnie podszedł. Pomógł mi wstać- idź spakuj siebie, mnie i naszego syna. Ja ogarnę Irinę, za chwilę wyjeżdżamy. Na miejscu lekarz opatrzy twoje rany, nie chce aby moja żona miała blizny na plecach- przytaknęłam. Poszłam do pokoju, Mattea i zaczęłam pakować jego ubranka. 

Pov's Nathaniel

- Szefie! Boris udostępnia nam nagranie na żywo- popycham jakiegoś młodego, który stał mi na drodze. Siadam na kanapie gdzie na telewizorze jest wyświetlany obraz. Moja żona była oparta o kanapę, była odwrócona tyłem. Na chwilę zniknęła z kadru, po kilku sekundach znowu się pojawiła. 

- Spójrz Black, nie chce mi powiedzieć czegoś co bardzo mnie interesuje. Myślisz, że tak ją do tego namówię?- uderzenia spływały na jej plecy, z każdym kolejnym co raz bardziej płakała, a on uderzał. Nie wiem ile to trwało. Dłonie zacisnąłem w pięści, a knykcie były bielsze niż kartka papieru. Sky opadła na bok i ciężko oddychała. Skurwiel kopnął ją w plecy. Odłożył telefon, idealnie z widokiem na Sky, patrzyłem na jej usta uważnie. Miałem nadzieję, że szepnie chodź jakąś wskazówkę. Ona była wpół przytomna, ocknęła się dopiero w momencie jak ten chuj chciał przypalić jej skórę. 

- Nie. Powiem, błagam. 

- Tak? Więc słucham. 

- Gdy przyjechałam do tego mieszkania, to Logan był z Sophie. Uprosiłam go, żeby schował się z Sophią. Musisz to zrozumieć, chciałam chronić swoją córkę. Przecież moje dziecko nie jest ci potrzebne, jej ojcem jest Nathaniel- mówiła szybko, ledwo ją rozumiałem przez płacz. 

- Niby nie, ale ty byłabyś posłuszna, gdybym szantażował cię, że coś zrobię dziecku. Nie podoba mi się to, co powiedziałaś. 

- Nie! Błagam. Zapomnę o swojej rodzinie!

- Co powiedziałaś?

- Zapomnę o swojej rodzinie, nie ma Nathaniel'a, Sophii. Teraz jesteś ty i Matteo, obiecuję, że nie wspomnę o nich ani słowa. Będę posłuszna i postaram się jak najczęściej pokazywać z tobą publicznie. Dobrowolnie wezmę z nim rozwód, pod warunkiem, że ty też o nich zapomnisz. Dasz spokojnie wychowywać mu Sophii i nie będziesz im zagrażał- nie narażaj się za mnie. Nie oddawaj się mu za moje bezpieczeństwo, kurwa kochanie. To moja rola, to ja powinienem zapewnić ci bezpieczeństwo. 

- Masz moje słowo- po tym to się zakończyło. 

- Namierzyłem jego telefon, możemy tam jechać. 

********

Na miejscu nie znaleźliśmy nic. Prócz śladów krwi na kanapie, oraz naszyjnika Sky. Oderwał jej się w salonie. Zleciłem Samuel'owi naprawę go. Wróciłem do domu zły i zrozpaczony. 

- Wiadomo coś o Sky?- zapytała moja mama. 

- Tyle co wczoraj- odburknąłem. Usiadłem na fotelu i zabrałem jedyną pamiątkę po żonie na ręce. Sophia pisnęła zadowolona i wtuliła się w mój tors. 

- Scarlett to dzielna kobieta, zobaczysz poradzi sobie. 

- Dzisiaj widziałem nagranie jak ją katują- powiedziałem patrząc na córkę, która przysypiała w moich ramionach- ten skurwysyn napierdalał ją po plecach jak worek treningowy. Poddała się. 

- Och- sapnęła zaskoczona. 

- Oddała się mu za moje bezpieczeństwo, abym mógł bezpiecznie wychować naszą córkę. 

- Znajdziesz ją synu. 

- Boję się, że wróci wrak mojej miłości, a nie nasza iskierka. Inna kobieta. 

- Nathaniel'u, na pewno nie. Jest dzielna, da sobie radę. 

- Mamo, katował ją! Kopał i napierdalał ją jakimś batem- syknąłem- a ona się poddała. Ona przegrała bitwę z samą sobą, zrobiła to dla mnie.

*******

Poprawa-26.06.2023

AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz