46. Przyszłego męża

2.9K 57 7
                                    

Pov's Sky 

- Nathan, może zacznij mnie w końcu słuchać, to będziesz wiedział jak to rozplanowaliśmy z rodzicami- sfrustrowana wyrzucam ręce do góry. Produkuje się od pięciu minut, a ten idiota mnie nawet nie słuchał. 

- Przepraszam kochanie, zamyśliłem się. To co ustaliłaś z rodzicami?- oplata ramiona wokół mnie i ciągnie na swoje kolana. 

- To mnie słuchaj, będziesz wiedział wtedy- syczę zła. 

- No już się nie gniewaj- daje mi krótkiego buziaka w usta. Wzdycham głośno i opieram się plecami o jego twardy tors. 

- Dziesięć minut temu powinniśmy wyjechać do moich rodziców, abym jeszcze mogła pomóc mamie, bo Luke jak zwykle przyjedzie na gotowe. Pierwszego dnia świąt jedziemy do twoich rodziców i zostajemy tam do końca. Może tak być?

- Idealnie. Także zbieramy się mała- klepnął mnie w pośladek i odstawił na podłogę. Mruczę pod nosem cicho jak on to mnie nie denerwuje dzisiaj i idę za nim na górę aby się przebrać. Wchodzę do garderoby, a tuż za mną Nathaniel który przepuścił mnie w drzwiach. Zdjęłam z siebie koszulę wraz z spodniami zostając w czerwonej bieliźnie. 

-  Gdzie się patrzysz?- pytam mężczyznę  który zamiast się ubierać, ma wzrok wlepiony we mnie. 

- Tam gdzie mogę- odpowiada i do mnie podchodzi.

- O nie, nie kolego. Spóźnimy się, dopiero jak wrócimy od twoich rodziców- oświadczam i zakładam czarne dresy, 

- Czy ty mi dałaś szlaban na seks na cztery dni?- podnosi jedną brew do góry. 

- Wytrzymasz- puszczam mu buziaka w powietrzu i już ubrana wychodzę z garderoby-znieś walizki!

- Wykorzystuje mnie ta kobieta- słyszę jego głos zanim wyszłam z pokoju. Kręcę rozbawiona głową i schodzę na dół. Wesoły szczeniak biegał w kółko mojej nogi wiedząc że zaraz pojedzie z nami. Ubieram na siebie cieplejszą narzutę, mimo tego że tutaj zawsze jest cieplejsza zima, ta jest wyjątkowo chłodna. Ubieram buty i czekam na Pana " zawsze spóźniamy się przez ciebie". 

- Nathan kurwa mać!- krzyczę zdenerwowana. Zdążyłam się już spocić stojąc w przedpokoju w którym jest włączone ogrzewanie. 

- Kobiecie nie wypada- warknął gdy zszedł z góry. Przewróciłam oczami, przez co poczułam jego rękę na moim pośladku która boleśnie się z nim zderzyła. 

- Mężczyźnie nie wypada zostać pobitym przez kobietę, a jednak to się zaraz stanie- mruczę zezłoszczona. Nathan na moje słowa wybucha śmiechem. Na czarny golf zarzuca tego samego koloru płaszcz. 

- Nic mi nie zrobisz krasnalu- schyla się aby pocałować mnie w czubek głowy- możemy jechać mała. 

***

- W końcu jesteście! Myślałam że mieliście jakiś wypadek po drodze!- uśmiecham się na te słowa. 

- Z całym szacunkiem ale jestem świetnym kierowcą- mój chłopak posłał mojej mamie jeden z tych swoich uśmiechów.  Ciekawe którą sytuację ma na myśli. Kiedy krzyczał na jakiegoś kierowcę bo nie włączył kierunkowskazu jak zjeżdżał czy jednak jak kłócił się z policją bo przecież on nie przekroczył prędkości. 

- Ale mało wariatów na drodze! Oh, ostatnio jechaliśmy do sklepu, mało co w nas ciężarówka nie wjechała!

- Pójdziemy się rozebrać i wrócimy do was. 

- Zrobię herbatki i usiądziemy w salonie. Porozmawiamy i poczekamy na ojca- kiwam głową i ciągnę chłopaka w stronę mojego pokoju. Gdy wchodzę do mojego królestwa wzdycham cicho i rzucam się na łóżko. Obok mnie opada Nathan. 

- Masz tu małe łóżko- mówi kwasząc się. 

- Wybacz kochanie, nie planowałam chłopaka dwumetrowca- parskam. 

- Ejejej, przyszłego męża. Ja już cię tak łatwo nie oddam. Nawet jak się rozstaniemy, możesz kogoś mieć ale i tak się pobierzemy i razem zestarzejemy- patrzę z szokiem na mężczyznę który leży obok mnie. 

- Dzieci! Herbata gotowa!- stłumiony krzyk mamy dociera do nas. 

- Idziemy! To co idziemy?- brunet podniósł się z materaca i zdjął z siebie płaszcz- mam rozumieć że mam pomóc ci się rozebrać?- zbliżył się do mnie i pomógł mi wstać. Zdjął ze mnie mój płaszcz i przerzucił przez ramię. 

- Postaw mnie- mruczę zła i opadam na jego plecy. 

- Jak sobie życzysz- odstawia mnie na ziemi, oburzona patrzę na niego i robię krok do przodu. Nagle nie czuje pod sobą powierzchni, patrzę w dół i orientuje się że przed sobą mam schody. Już po mnie. Czuje silne ramiona które oplatają mnie w pasie- wiedziałem. Chyba powinienem coś dostać za uratowanie cię- uśmiecham się i całuje go krótko w usta. Razem schodzimy na dół, wchodzimy do salonu gdzie czeka już na nas kobieta. 

- Jak tam się wam mieszka? Nie ma Luka, ani Asha- zaczyna brunetka biorąc łyka parującego napoju. 

- Jest jeszcze pies- po tym zdaniu wypowiedzianym przeze mnie Nathan ruszył z kanapy w kierunku drzwi. 

- A temu co?- dziwi się rodzicielka. 

- Zapomnieliśmy psa z samochodu- oznajmiam. 

***

- Chodźcie już do stołu!- krzyczy mój tata na mnie, swoją żonę i Melissę. Wzdychamy wszystkie przez co wybuchamy śmiechem. Gdy upewniłyśmy się że już wszystko jest gotowe siadamy do stołu. 

Po kolacji postanowiliśmy przenieść się do salonu. Oczywiście każdy się rozłożył twierdząc że po kolacji potrzebuje dodatkowego miejsca. Takim sposobem wylądowałam na kolanach Nate który wcale nie narzekał. Luke, jak co roku wstał aby porozdawać każdemu prezenty. Pierwszy otrzymał tata. Gdy rozerwał papier prezentowy okazało się że dostał whisky. Pewnie w chuj drogie whisky. 

- Synu ty mój, wiedziałem że mogę na ciebie liczyć- mówi ucieszony mężczyzna całując szklaną butelkę. 

- Ale to nie ode mnie- mówi zmieszany Luke. 

- Wiem, mówiłem do Nathana- wszyscy wybuchamy śmiechem. Mój brat sięgnął po następny prezent który okazał się moim. Gdy tylko go rozpakowałam wiedziałam że to od Melissy. Czarna torebka idealna na wieczorne wyjścia. 

- Dziękuje Mel- uśmiecham się do blondynki. 

- Dobra cisza! Teraz ja!- krzyczy moja mama aby zwrócić naszą uwagę. Prezent który trzymała okazał się być od jej męża. Dwa bilety na wyspę w walentynki. 

- Ale nie chcemy rodzeństwa już!- zastrzega Luke- już jej nie chciałem ale mnie nie słuchaliście- mówi patrząc się na mnie z skwaszoną miną. 

- Mówiłam wam abyśmy go oddali do domu dziecka, teraz byłby spokój- brat wytyka mi język co odwzajemniam. 

Podsumowując moja mama dostała, bilety od taty, torebkę od Melissy, perfumy od Luka, ode mnie dostała zestaw do domowego spa dokładnie taki sam jaki zabrała mi, a od Nathana dostała złoty naszyjnik. Mój tata oprócz whisky dostał jakieś części do auta od Luka i Melissy, ode mnie zegarek, a prezentu od mamy nie widzieliśmy ponieważ "byliśmy za młodzi" ale chyba nie chciałam tego widzieć. Melissa dostała, sukienkę wieczorową ode mnie. Była tak śliczna że nie mogłam jej nie kupić, ale nie było mojego rozmiaru. Nathan kupił do tego szpilki które ja wybierałam. Od rodziców dostała wspólny prezent z Lukiem czyli zestaw prezerwatyw "bo za szybko dziadkami nie chcą zostać". Luke stwierdził że prezent od niego pokaże dopiero w sypialni. Luke od nas dostał pasek do spodni bo cały czas marudzi że mu spadają, oraz perfumy. Melissa swojego prezentu dla niego nie chciała pokazać. Nathaniel dostał ode mnie bilety na najbliższy mecz, od Luka i Melissy alkohol wraz z dmuchaną lalką. Od rodziców dostaliśmy wspólny prezent czyli bon do sklepu nawet nie wiem jakiego bo zaraz został on zabrany przez Nathana i schowany. Ja oprócz torebki dostałam bransoletkę od Luka, od Nathana kolczyki i zapowiedź że dalszą część prezentu dostanę w sypialni gdy tylko wrócimy. 

***********

Poprawa1-21.08.2020

Poprawa2-17.02.2022

AndersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz