4.

288 29 16
                                    

Nie miał zamiaru się tam więcej pojawić. Nie było siły, która by go tam zaciągnęła dobrowolnie. Westchnął cicho, kiedy następnego dnia wygramolił się ze swojego łóżka, stawiając ociężałe kroki na drewnianej podłodze, żeby udać się do łazienki. Zobaczył, że jego współlokator jeszcze spał, przykryty puchową kołdrą w kolorze delikatnego pudrowego różu.

Kiedy młody student zobaczył swoje odbicie w lustrze, o mało nie podskoczył ze zdziwienia i strachu na to, co właśnie zobaczył. Worki pod oczami ze zmęczenia, wydęte, wręcz lekko spuchnięte malinowe usteczka, włosy sterczące w każdą stronę i nierozumne spojrzenie patrzące się w kawałek szkła, które ukazywało jego personę. No cóż, może niekoniecznie personę, ale to co z zewnątrz. A był on bałaganem. Nie wiedział, że ten nadęty mężczyzna z wykładów o żałosnym podrywaniu mógł go tak sponiewierać psychicznie. Jak dziwnym był fakt, że wyglądał jakby nie spał pięć nocy tylko dlatego, że poczuł się źle na wykładzie, z którego mógł przecież zrezygnować. Nie był prześladowanym, nie odbywały się żadne upokarzające dla niebieskowłosego wydarzenia... po prostu czuł się tam źle.

Chłopak od razu podszedł do umywalki i przemył kilka razy twarz piankowym żelem do mycia twarzy o truskawkowym zapachu - tak, uwielbiał je i nie miał zamiaru się z nimi rozstawać pod żadnym pozorem. Przemycie twarzy zawsze sprawiało mu przyjemność, czuł się wtedy lepiej. Odświeżenie, jakie mu przynosiła woda było niezastąpione. No, może jeszcze prysznic mógł temu dorównać, gdyż woda pieściła całe jego ciałko, które było wysoce wrażliwe na cokolwiek. Lekko się uśmiechnął do swojego odbicia, kiedy już przemył swoją twarzyczkę, jego nosek i policzki jaśniały od czystości. Poprawiało mu to humor. Kiedyś przeczytał w jakiejś gazecie, że patrzenie się na uśmiechniętych ludzi pomaga w odprężeniu, wiec czemu sam nie miałby być takim człowiekiem, który uśmiechał by się do samego siebie? Lepiej widzieć swój uśmiech, niż pocieszać się innymi?

Wzruszył ramionami na swoje wewnętrzne rozważania i rozterki, poprawiając spodenki od swojej piżamy w kratę, kiedy wychodził.

W tym czasie, jego współlokator, Kim Seokjin, zdążył się już podnieść do siadu. Chłopak sprawdzał telefon, czekając aż ten drugi łaskawie opuści toaletę, aby on mógł załatwić tam swoje poranne biznesy. Kiedy Seokjin uniósł oczy na swojego przyjaciela, jego oczy się powiększyły, przypominając bardziej monety, niż normalny, migdałowaty kształt jaki miały.

- Boże, co ci się stało? - Zapytał z przerażeniem, wykopując się spod puchowej pościeli. - Co oni ci zrobili na tym wykładzie?

No tak, bo przecież Seokjin o wszystkim wiedział. Był trochę, jak taka nadopiekuńcza matka w stosunku do swojego przyjaciela - w końcu mieszkali razem.

- Ja... - Taehyung uciął po wypowiedzeniu pierwszego słowa. - Nie wiem. Jestem jakiś taki... wymięty. Nikt mi nic nie zrobił... tylko... no. Nie wiem!

Taehyung nie był najlepszy w wyrażaniu swoich uczuć. Tupnął tylko nogą, jak rozwydrzony pięciolatek, mrucząc pod nosem:

- Nie lubię tego Jeona.

Seokjin natomiast pokręcił głową na stwierdzenie młodszego i poszedł do toalety.

- Zbieraj się, młody - powiedział zanim zamknął drzwi. - Zabieram cię do kawiarni na śniadanie. Musimy coś z tobą zrobić, bo zachowujesz się, jak baba po zerwaniu, a nie jak student po nudnym wykładzie.

Taehyung oburzył się na słowa swojego przyjaciela. On? Jak baba? Myślałby kto! Fuknął tylko, ale grzecznie podszedł do swojej szafy w poszukiwaniu ubrania, które pasowałoby do dzisiejszej pogody. Było ciepło jak na październik, więc zdecydował się na kremowy sweterek, który był trochę jak golf i czarne, przylegające do jego zgrabnych nóżek spodnie. Założył dłuższe skarpetki, aby potem nałożyć sportowe buty, żeby było mu wygodnie, może jeszcze potem gdzieś pójdą. Spakował portfel i telefon do nerki, która była dosyć stylowa - nie jak te, które mają ci turyści. On był ikoną stylu, oczywiście w swoim mniemaniu. Ale nikt nigdy na niego nie narzekał, więc nie było też źle. Mędrkował nad tym, czy powinien założyć swój ukochany, puprurowy berecik, ale nie zdążył się namyśleć, ponieważ do pokoju wkroczył Seokjin. Pewnym krokiem podszedł do szafy i wbił się w niebieską koszulę, która była nieco rozpięta, co uwydatniało jego obojczyki. Założył jeansy z dziurami na kolanach oraz zegarek, który ściąga co noc i zostawia go na szafce nocnej obok łóżka.

BajerantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz