7.

258 27 18
                                    

- Nie wierzę, że naprawdę przywaliłeś mu w papę. - Powiedział Seokjin, kiedy dwójka chłopaków stała na korytarzu w Seulskim szpitalu. 

- A ja nie wierzę, że mi oddał. I to tak mocno. - Zerknął na elegancko ubranego mężczyznę, który stał po drugiej stronie korytarza z obrażoną miną. Co jak co, ale ze śliwą pod okiem mu do twarzy, a Taehyung był dosyć silny mimo wątłego wyglądu ciała. 

- Mogłeś mu złamać nos a wtedy co? Pozwałby cię na grube miliony. Równie dobrze i teraz może cię pozwać.

- Ale to on zaczął! - Tupnął nogą Taehyung, co wywołało cichy śmiech u starszego od niego przyjaciela. 

- Widzę, że jesteśmy znowu w podstawówce. - Powiedział i poprawił swoje włosy.

Ten wieczór mógłby się inaczej skończyć, gdyby nie ten arogancki dupek, który go bez przerwy prowokuje. Może on to robi hobbistycznie? Pewnie w szkole też był tym, który gnębił dzieci i miał najfajniejsze zabawki, bo je kradł. Niebieskowłosy wydął usta w niezadowolonym grymasie i spojrzał na biznesmena. 

Miał przyłożoną chusteczkę do twarzy, na policzku widać było purpurowego siniaka. Najwidoczniej dalej lała mu się krew z nosa, skoro Jeongguk niedługo wetknie sobie cały materiał do nosa. Sam chłopak nie brał takiego scenariusza w swojej głowie pod uwagę - Taehyung nie wyglądał na kogoś, kto był w stanie podnieść na kogoś rękę, a co więcej skutecznie uderzyć. 

Prychnął cicho na wspomnienie zaskoczonego Taehyunga, który zaczął go przepraszać po uderzeniu. Wtedy doszedł do wniosku, że i tak będą mieć z tego tytułu problemy, więc nie pozostał mu dłużny i oddał uderzenie nieco mocniej niż niebieskowłosy. Tym oto sposobem musieli być od siebie rozdzielani zaraz po tym chaotycznym pocałunku, do którego zostali podpuszczeni w czasie gry. 

Kiedy tak się nawzajem obserwowali na opustoszonym korytarzu szpitala, czekając aż w końcu przyjdzie sprawdzić ich jakiś lekarz, do szpitala wpadła Chaeyoung, która pojechała taksówką za chłopakami. Zdenerwowana podleciała do swojego najlepszego przyjaciela i pacnęła go w czoło, a tamten syknął z bólu, gdyż miał tam dosyć pokaźnego siniaka. 

- To boli! - Mruknął niezadowolony, trzymając się za głowę. Chaeyoung wywróciła oczami i skrzyżowała ramiona na piersi.

- I dobrze! - Warknęła cicho; nie chciała robić sceny w szpitalu. W końcu tu dalej pracują ludzie, którzy mogą wszystko zobaczyć. - Co ci strzeliło do głowy, żeby go bić? Przecież on może cię skończyć, jakby tylko chciał! Albo by cię pobił do nieprzytomności, gdyby nie ludzie dookoła. Jak byś poszedł na zajęcia cały poobijany? Co jakby dziekan to przyczaił i wziął cię na obserwację? Musisz więcej myśleć! Poza tym, czy on jest aż tak zły, żeby go bić?

Potok słów, który wypływał z ust Koreanki był niczym niepowstrzymana lawina, zasypująca już i tak bolącą głowę chłopaka. Ona miała w tym trochę racji. Może to był ten alkohol, który przyćmił jego zdolność do logicznego myślenia i wewnętrzna nienawiść do mężczyzny, która w tamtym momencie postanowiła wypłynąć na wierzch. 

- Przepraszam. - Powiedział po kilku sekundach krępującej ciszy. - Ale mu się należało za bycie bucem.

Chaeyoung westchnęła i zerknęła w stronę chłopaka przy drugiej ścianie.

- Zachowujecie się jak dzieci. - Skwitowała krótko. - Pójdę zapytać jak się czuję, bo wiem, że żadne z was i tak tego nie zrobi. 

Po swoich słowach zostawiła dwójkę i podeszła do Jeongguka, który spojrzał na nią spokojnym wzrokiem i posłał jej lekki uśmiech, żeby jego warga znowu nie pękła, przecież dopiero udało mu się zatamować krwawienie. 

BajerantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz