Rozdział 21/22

6 0 0
                                    

Rok 2013 i rok 2014 były najcięższymi latami mojego życia. Latami wielkiej złości i jeszcze większego smutku. Na początku nie mogłem znaleźć żadnej pracy. Wpadłem w wielkie problemy finansowe. Szukałem w gazetach i przychodziłem do mamy by szukać w internecie (miałem laptopa ale bez dostępu do internetu, nie stać nas było na takie luksusy). Doszedłem do tak chorej sytuacji, że nie było mnie nawet stać na szukanie pracy (drukowanie CV, dzwonienie, kupowanie gazet z ogłoszeniami). Mama trochę pomagała, ale za to ledwo najtańsze jedzenie można było kupić, a innej pomocy brak. Znalazłem ofertę testowania leków, wiecie ryzyko może i spore, ale pieniądze dobre. Zadzwoniłem i nawet tam mnie odrzucili.

Byłem załamany, poszedłem do urzędu pracy i po około trzech miesiącach takiego beznadziejnego życia dostałem zasiłek dla bezrobotnych. Niemiecki socjal taki super nie? By go dostać musiałem chodzić na kurs niemieckiego i chodziłem łącznie na trzy. Dziesięć miesięcy nauki (oczywiście z przerwami) w międzyczasie jakieś słabe prace z których zazwyczaj wylatywałem po miesiącu czy dwóch. Niemiecki socjal był tak kochany, że z 0 zleciałem w szczytowym momencie do 2500 euro debetu. Nie dużo prawda? Tak, tylko dostawałem 800 euro, więc były to moje ponad trzy miesięczne nazwijmy dochody.

 W domu sytuacja finansowa doprowadziła do ciągłych kłótni, tygodniami potrafiliśmy ze sobą żyć jak pies z kotem. Oboje mieliśmy swoje za uszami.

Stan zdrowia mojej mamy powoli zaczął się pogarszać. Co jakiś czas trafiała z najróżniejszych powodów do szpitala. Wtedy my musieliśmy przenosić się na kilka dni do jej mieszkania, by zająć się moim młodszym rodzeństwem. Nie było łatwo, człowiek nigdy nie wiedział kiedy Mama może trafić do szpitala. Przed stresem uciekałem w najróżniejsze hobby, które robiłem niemal obsesyjnie. Raz były to gry internetowe, innym razem fotografia czy zarabianie (strasznie groszowe sprawy) na jakichś głupich stronkach. Jeżeli chodzi o to drugie to potrafiłem wziąć małą w wózek, przygotować sobie dla niej wszystko i wyjść z domu z wózkiem na sześć godzin. Młoda zazwyczaj spała, a ja robiłem zdjęcia w parkach, na mieście etc.  Raz jedyny spać nie chciała, trochę ją nosiłem, trochę dreptała za rękę, nawet nie wiem kiedy ale weszła w psią niespodziankę. Wybrudziła mnie, wózek, siebie i skończyło się na tym, że przyjechała nas ratować Nicola z nowymi ciuchami i chusteczkami nawilżonymi.

W wolnej chwili starałem się żyć trochę na dwa domy. Z jednej strony czułem się głową rodziny u siebie z drugiej u mamy. Chciałem też spędzić z nią jak najwięcej czasu. Bałem się, że ten może się niedługo skończyć.
Często chodziliśmy razem do kawiarni (moja mama uwielbiała tak usiąść i napić się kawy, ja w tym czasie popijajałem cole). Dużo ze sobą rozmawialiśmy, było na prawdę fajnie, ale coraz częściej czuła się źle.

Moja siostra raz miała małe problemy w szkole za podrabianie podpisu mamy na zwolnieniach. Musiałem wtedy sam pójść do szkoły i wytłumaczyć, że pod nieobecności Mamy ja się nią zajmuje. Ja podpisywałem się od zawsze A.Jurczak, a moja mama Jurczak. A, więc różnica jakaś tam mała była poza charakterem pisma. 

Jeżeli chodzi o pracę to było z nią różnie. Raz pracowałem przez jakiś czas w hotelu. Firma pośrednicząca wysyłała mnie raz tu, raz gdzie indziej. Któregoś razu nie mogłem znaleźć konkretnego adresu. Znalazłem ulicę ale była mega długa, a samego budynku jak nie widziałem, tak nie widziałem. Patrzę stoi jakaś kobieta, taka normalnie ubrana trzydziestolatka. Pytam się o ten adres (hotelu), ona coś kręci głową i mówi coś czego ni cholery nie rozumiem. Pięć metrów dalej stoi druga, ta sama sytuacja ja jedno ona swoje. Trzecia dużo starsza kobieta coś kręci, że hotel to nie ale coś tam coś tam kabina. Kurde no zabijcie mnie nic z tego nie czaje. Już stwierdziłem, że nikogo o nic nie pytam i sam szukam adresu. Jednak co idę przed siebie to zaczepiają mnie kolejne kobiety w różnym wieku i o czymś gadają, powtarzałem w kółko nie rozumiem i szedłem dalej przed siebie. W końcu ostatnia już mnie zaczepia i pyta się w jakim języku mówię. Odpowiadam, że po polsku. 

Zwykła autobiografia jakiegoś Wariata. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz