Rozdział 18/1

10 1 0
                                    

W 2010 roku działo się sporo, dlatego pozwolę sobie podzielić go na dwie części, a także nie pisać zawsze co i kiedy dokładnie się wydarzyło, żeby nie skłamać.

Na początku roku chciałem odzyskać Dorotę. W sumie nawet nie odzyskać, bo przyjaźń mnie już nie interesowała. Chciałem ją zdobyć.
Chociaż sama mi wyznała miłość chwilę wcześniej, to jednak zaczęła się wycofywać a ja ją tracić. Po około dwóch tygodniach ciszy, nie wyrobiłem. Zamiast pójść do szkoły wsiadłem w pociąg, wysiadłem na jakimś zadupiu i z godzinę dreptałem, aż odnalazłem jej szkołę. Stałem pod nią jak głupi dobre trzy godziny, aż zobaczyłem chłopaka, którego kojarzyłem z widzenia. Zawołałem go i poprosiłem by poinformował Dorotę, że tu jestem i nie pójdę aż z nią nie pogadam.

Na kolejnej przerwie w końcu się pojawiła. Nie była zbyt szczęśliwa na mój widok, jednak obiecała, że sobie wszystko przemyśli, a nasza przyjaźń na tym nie ucierpi. Przyznam, że miałem mętlik w głowie. Sam już nie rozumiałem czego ona ode mnie w zasadzie oczekiwała.

O ile podróż w tą stronę była całkiem łatwa, o tyle bladego pojęcia nie miałem jak wrócić na stację kolejową, a czasy telefonu z internetem to jeszcze nie były. Zadzwoniłem do Marka i uprosiłem go by przyjechał po mnie (jakieś 20 kilometrów może). Na moje szczęście, się zgodził.

Po kilku dniach rozmów z Dorotą w końcu zostaliśmy parą. Oczywiście nasz związek głównie opierał się na wysyłaniu do siebie wiadomości i dzwonienia do siebie, jednak był. Pamiętam stresowałem się przed pierwszym spotkaniem jako para. Nie wiedziałem, czy na żywo wciąż nie będziemy zachowywać się w stosunku do siebie jak przyjaciele. Droga pociągiem dłużyła się, a stres narastał. Około kilometr od stacji docelowej pociąg stanął i chyba niezbyt zamierzał ruszyć dalej. Po kwadransie wkurzony siłą rozsunąłem drzwi i wyskoczyłem. Nie był to mądry pomysł, nie dość, że pociąg ruszył chwilę po moim wyjściu, to jeszcze śnieg skutecznie utrudniał poruszanie się wzdłuż torów. W końcu jednak dotarłem, lekko przemarznięty ale szczęśliwy. Pocałowaliśmy się na powitanie i nawet nie wydawało się to być bardziej krępujące niż z innymi dziewczynami. Spędziliśmy ze sobą miłych parę godzin, a nawet zrobiliśmy sobie jedyne nasze wspólne zdjęcie. Początkowo nasz związek wydawał mi się idealny, byłem w nią ślepo wpatrzony. Z czasem jednak coraz bardziej zacząłem dostrzegać, że to nie działa tak samo w drugą stronę. Każdy w moim otoczeniu wiedział, że mam dziewczynę i słyszał o niej same superlatywy, każdy mi zazdrościł udanego związku, a ja w pewnym momencie nabrałem wątpliwości. Coraz częściej słyszałem, że ona nie ma czasu na spotkanie, zawsze to ja musiałem jechać do niej a nigdy ona nie mogła przyjechać, no zachowywała się tak jakby w ogóle nasz kontakt i związek miał się ograniczać tylko i wyłącznie do internetu i telefonu. Bolało i czułem się zazdrosny o jej byłych. Dawniej to mnie odtrącała jak miała chłopaka, ograniczała ze mną kontakt, spędzała z nimi całe dnie, a teraz będąc ze mną zaczęła mnie olewać dla kolegów.

Jednemu z nich z resztą groziłem za to, ale czułem w głębi serca, że to nie chłopaka wina. Trzymałem w sobie ten żal i wściekłość, trzymałem aż w pewnym momencie z nią zerwałem. Nie zabiegałem już o uwagę z jej strony. Poczułem, że nie warto.

Oczywiście musiałem sobie później to odreagować. Raz był to flirt przez internet, a innym razem jakieś spotkania. Pamiętam jak raz zorganizowałem spotkanie z kumpelą znajomych tylko po to by sprawdzić jak ona całuje. Oboje nie przypadliśmy sobie do gustu. Inna ich koleżanka próbowała mnie zaciągnąć do łóżka, ale totalnie mi się nie podobała. Z twarzy może jeszcze nie było tak źle, ale jak by na mnie usiadła, to bym był płaski jak po przejechaniu walcem (Do you know what i mean?)

Podrywałem też koleżankę Eweliny, ale i to okazało się wielkim niewypałem. Problem był taki, że pochwaliłem się jej tym podbojem, a ona była we mnie zauroczona (wydało się to tak, że napisała mi niby przez przypadek smsa na ten temat. Oficjalnie miał dotrzeć do jej koleżanki). Z tą dziewczyną coś się droczyliśmy, aż założyliśmy się które pierwsze się wycofa z seksu w szkolnej toalecie (w założeniu że żadne by się nie wycofało, mieliśmy się ze sobą faktycznie przespać) . Gdy tamta się dowiedziała, że się wygadałem, to przestała się do mnie odzywać (no ciekawe dlaczego).

Zwykła autobiografia jakiegoś Wariata. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz