Odpłynąłem i to tak zupełnie. Nigdy wcześniej nie byłem tak pewny siebie i tak zbuntowany przeciw światu jednocześnie. Odwaliło mi i straciłem nad sobą kontrolę. Byłem w manii.
Zaczęły się dopalacze. Każdy znajomy je palił, jednak nikt nałogowo. A ja przez miesiąc paliłem to świństwo dzień w dzień. W szkole, sam na jakimś odludziu, a czasem z którymś z przyjaciół. Jednak z nikim zbyt często by nie zauważył mojego problemu. Tak sie z tym kryłem, że nie zauważyłem nawet, że palę w szkole tuż pod kamerą (fakt nowa była). To był najbardziej samodestrukcyjny moment w moim życiu. Z śmiesznych przypadków z tym związanych raz tak się z jakimiś świeżo poznanymi chłopakami odprowadzaliśmy do domu, że dobre dwie godziny szwendaliśmy się bez celu w kółko. Innym razem Paweł robił zimny łokieć w samochodzie Marka. Tylko, że auto stało a on siedział z tyłu i to nawet nie po stronie kierowcy. Bujał się do tego w rytmie lecącej muzyki. Z mniej pozytywnych sytuacji Marek zaczął pisać do Doroty i namówił ją na spotkanie (ja i jej koleżanka też tam byliśmy). On zaczął podrywać Dorotę a mi się przysłowiowy nóż otwierał w kieszeni. Chociaż ona miała na niego wywalone i głównie patrzyła się na mnie, ja w środku aż kipiałem ze złości. Spizgałem się na ich oczach po czym schowałem się w bagażniku auta i kazałem zostawić im mnie w spokoju.
Na moje rzucenie tego dziadostwa wpłynęły dwa dni spędzone u Marka. Pierwszego siedzieliśmy w piwnicy (nie wiem czemu skoro miał już swoje mieszkanie). On na chwilę wyszedł a jego dziewczyna nagle zaczęła po nim jechać zdradzając wiele rzeczy przy mnie i Stefanie, o których nigdy nie powinna mówić. Co prawda byłem świadom lub domyślałem się tych rzeczy, ale Stefan z nią mieli radochę go wyśmiewając. Ja biernie obserwowałem sytuację i zastanawiałem się czy powinienem mu o tym powiedzieć. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, a on w nich stał.
Skubany ściemnił nas, że idzie a tak na prawdę cały czas stał obok i podsłuchiwał o czym gadamy. Nigdy nie widziałem go tak wściekłego, chociaż nie dziwiłem mu się. Powiedział, że mamy pięć minut na ucieczkę po czym wróci i nas zabije. Oni spanikowani zaczęli uciekać z piwnicy, a ja w plecak schowałem jego nóż, siekierę i wszystko co wpadło mi w ręce a wydawało się niebezpieczne. Dopiero po spakowaniu tego wszystkiego dobiegłem do reszty. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, w końcu spać miałem u niego.
Byliśmy jakieś pięćset metrów od klatki gdy dobiegł do nas wściekły. Oni nawiali, ja nie miałem zamiaru. Podszedł do mnie wściekły i widziałem, że zaraz się na mnie rzuci. Głupi nie byłem, już wcześniej przygotowałem sobie swój i jego nóż. Miałem je w rękawie od bluzy i przytrzymywałem je pod nimi dwoma palcami. W sumie bez ogródek powiedziałem mu, że jak się na mnie rzuci to któryś z nas będzie musiał zabić drugiego, bo ja mu nie odpuszczę. Trochę go to uspokoiło, ale dalej sytuacja była bardzo napięta. Zapytałem się czy słyszał mój śmiech lub to bym cokolwiek powiedział na słowa jego dziewczyny. Z tych nerwów jednak sam nie był pewien. Obiecałem mu, że odprowadzę ją i wrócę do niego. Kazałem mu nie robić nic głupiego. Nie powiem dziewczyna jak i Stefan byli przejęci, dopiero teraz zrozumieli co w sumie powiedzieli. Bali się, że zaraz on się pojawi i zrobi im krzywdę, dlatego dla pewności odprowadziłem najpierw jedno a później drugie. Na końcu sam byłem wystraszony, musiałem udać się do niego i nie miałem bladego pojęcia czego mogę się spodziewać gdy zostaniemy sami w czterech ścianach. Zadzwoniłem do niego i już po głosie zrozumiałem, że coś jest nie tak. Zjarał się jak dzika świnia.
- Marek gdzie jesteś?
- Nieee wieeem - odpowiedział głosem rozbawionego wariata.
- No nie wiesz gdzie poszedłem?
- Nieee wieeem - przeciągał niczym dziecko, każde słowo.
- A jak jest w tym miejscu, są jakieś drzewa czy coś?
CZYTASZ
Zwykła autobiografia jakiegoś Wariata.
SpiritualHistoria prawdziwa. Badboy, zbuntowany przeciw całemu światu. Można by było rzec typowy wariat i wcale nie byłoby to kłamstwem. Zapraszam was do mojego świata, bez ściemy i naciągania. Tak wygląda życie z chorobą afektywną dwubiegunową.