Rozdział V

33 5 0
                                    

-Już nie mam siły. Daj mi odpocząć.-sapał zmęczony Bayan.

-Nie. Albo teraz wygrasz, albo teraz przegrasz. Inaczej nie skończymy.-powiedziałam.

Trzymając broń z skrzyżowaną , spojrzeliśmy sobie w oczy. Spoceni dyszeliśmy resztkami sił. Czekałam aż w końcu Bayan podejmie jakiś krok. Inaczej kilka godzin treningu poszłyby na marne. W pewnej chwili czas stanął w miejscu, z tłumione głosy były już prawie niesłyszalne. Nagle Bayan ruszył do przodu z mieczem. Ruszając do tyłu , skrzyżowaliśmy jeszcze kilka razy swoje miecze. Potem zadałam decydujący cios. Bayan upadł na kolana i łapiąc powietrze, oparł się o swoją broń. Ja zakręciłam mieczem i idąc do przodu, w pewnej chwili zatrzymałam się i obróciłam głowę w stronę zmęczonego Bayana. Gdy młody książę odchylił głowę i spojrzał na mnie, od razu w oczy rzuciła mi się krew, która ciekła z czoła chłopaka. Przestraszona, podbiegłam do niego i machając palcem przed jego twarzą próbowałam mu powiedzieć , że krwawi. Bo najwyraźniej tego nie odczuł.

-Książę...-rzekłam.

-Co?-spytał Bayan.

-Ty, ty, ty.....ty-jąkając się palcem pokazywałam na jego czoło.

Chwilę później chłopak dotknął ręką przeciętego czoła. Później spojrzał na swoje okrwawione palce i zaczął krzyczeć, krzyczał kilkanaście minut po czym zemdlał. Takiej reakcji jeszcze nie widziałam. Było to dla mnie bardzo dziwne. Szybko odłożyłam miecz i pobiegłam po Wanga Yu. Pomógł mi przenieś księcia do pokoju. Jae Sung przyniósł letnią wodę i opatrunki. Najpierw posmarowałam mu czoło maścią z babki i eukaliptusa, potem zamoczyłam opatrunek w chłodnej wodzie i obwiązałam tym głowę księcia. Po paru godzinach chłopak się wybudził. Pilnowałam go przez cały czas.

-Co się stało?-spytał.

-Zemdlałeś.-rzekłam.

Młodzieniec po chwili sobie przypomniał co się tak naprawdę wydarzyło. Zauważyłam , że opatrunek był już przemoczony krwią. Postanowiłam podejść i go zmienić. Rozwiązałam go a potem wzięłam nowy. Spostrzegłam się , że książę na mnie dziwnie spogląda. Zakaszlałam , a potem odsunęłam się kilka metrów od rannego.


-Przypomnij mi ,jak się nazywasz?- spytał chłopak.

-Seu...Nyang!. Jestem Nyang.-odpowiedziałam.

-Mówiłem ci , że masz delikatne ręcę jak na chłopaka?-rzekł.

-Jestem w końcu młody. Ty też masz delikatne.-mówiąc to zaczęłam zastanawiać się co tak naprawdę ode mnie chce. Przez chwilę nastała cisza. Mój wzrok skierował się ku ziemi a książę zaczął spoglądać na sufit. W pewnym momencie Bayan zaczął straszne kaszleć. Podbiegłam do niego i siadłam na łóżku. Potem chwyciłam go za dłoń, spojrzałam mu w oczy i krzyknęłam do strażnika , który był za drzwiami.

-Wezwać medyka! W tej chwili!

-Co się dzieje?-spytał Bayan.

-Masz gorączkę. Połóż się.-odpowiedziałam.

Po kilku godzinach przyszedł medyk, a stan chłopaka pogorszył się. Gorączkował i był nieprzytomny. Medyk kazał podawać lek z mieszanki roślin. Przez prawie trzy tygodnie się nim opiekowałam. Chodziłam zmieniałam opatrunki. Rana na głowie zdążyła się już zagoić, a Bayan był ciągle nieprzytomny. Martwiłam się o niego. Nadszedł wieczór, siadłam koło niego i głaskając go po głowie rozpłakałam się, mówiąc:

-Jesteś przyszłością swojego kraju. To ciebie miałam poślubić. W końcu nasze kraje połączyły by się i nastał by pokój. Niestety kto inny obdarzy cię miłością. Powiedziałeś , że mam delikatne ręce i piękne oczy. Już dawno nie słyszałam tego typu komplementów. Musisz wyzdrowieć, bo musi nastać pokój, choćbyś miał poślubić fałszywą cesarzową.-gdy skończyłam mówić, już nie wytrzymałam zaczęłam przerażająco płakać.

"Dynastia Shin Jin" (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz