-Ojcze! Bayan o mało co nie zginął przez ciebie!-krzyczała Kim Tokeum na El Sumura.
-To był twój pomysł , żeby pozbyć się tej służki, więc nie miej do mnie teraz pretensji.-mówił ze spokojem regent.
-Tak, ale chciałam ich tylko nastraszyć. Wiesz co będzie jak się dowiedzą , że to ja za tym stoję?! Najgorsze jest to, że ta dziewucha żyje i może potwierdzić ,że ją zastraszałam!-dramatyzowała Kim.
-Nie martw się, póki co oboje są nieprzytomni. Może los ze chcę , że służka umrze?! Hahaha...-wybuchnął śmiechem starszy mężczyzna.
-A co będzie jak Bayan nie przeżyje?! Co wtedy?!-ze łzami w oczach dopytywała Cesarzowa.
-Wtedy będziemy się martwić, a poza tym co ty się tak martwisz, jakby zmarł tym lepiej było by dla nas obojga. Pomyśl całe to państwo było by tylko nasze!-uspokajał ją Sumur.
-Ale ja nie chcę by Bayan umierał.-odparła Kim.
-Czy ty się w nim przypadkiem nie zakochałaś?! -zmierzył ją wzrokiem.-Ty głupia, nieposłuszna córo! Wiesz co ci mówiłem! Nie wolno ci się zakochać! W nim , ani nikim innym! Tu nie ma miejsca na jakiekolwiek uczucia! Miłość to tylko chwilowy stan w naszej głowie, który doprowadza do szaleństwa, a potem zostaje wyniszczeniem naszego mózgu! To jest gorsze niż jakakolwiek zaraza! Zapamiętaj to i nic nie rób bez mojej wiedzy!
-Dobrze ojcze, przepraszam.-cała zalana łzami, spuściła głowę i wróciła do swojej komnaty.
Mimo zakazu miłości , Kim czuła w swym sercu, że w jakimś stopniu kocha cesarza, ale ta miłość była chora, tak mocno chora jak jej ojciec, zaślepiony rządzą i bogactwem.
***
Kim siedziała przy schorowanym cesarzu i robiła mu obkłady na czoło. Chodziła tak codziennie i opiekowała się nim tak jakby przeszła niesamowitą przemianę ze zołzy, w kochaną , opiekuńczą żonę. Ja całą chorobę spędziłam nieprzytomna, co sprawiało, że Kim miała szanse nad wszystkim zapanować w pałacu i nikt nie mógł jej zakazać.
-Bayan! Bayan! Już idę do ciebie!-krzyczałam przez sen.-Czekaj! Nie odchodź! Przecież jestem...
-Nyang, halo, Nyang! Obudź się! Słyszysz?!-jakiś mężczyzna próbował mnie wybudzić z koszmaru.
W pewnej chwili, cała zalana potem, otworzyłam oczy i krzyknęłam:
-Toghun! Gdzie ja jestem? Gdzie jest Bayan?!
-Spokojnie, leż. Czy ty i Bayan...?
-Ale, że co? Gdzie on jest?!
-Jest pod dobrą opieką. Kim się nim opiekuję.
-Ona?! Jak mogłeś na to pozwolić?! Przecież ona go zabije!-nie zważając na nic wybiegłam z spokoju i pomknęłam prosto pod drzwi do jego pokoju. Oczywiście Toghun pomknął za mną.
Stanęłam u progu drzwi i wołałam:
-Panie to ja-Nyang! Odezwij się!
-To na nic. Chodźmy z stąd-chwycił mnie za rękę Toghun.
-Puść mnie!-zaczęłam pięściami stukać po drzwiach.-Bayan! To ja Nyang! Proszę cię, odezwij się! Błagam!
Jednak nikt się nie odezwał. Spojrzałam tylko przez szparę w drzwiach i zauważyłam leżącą koło Bayana Kim. Oczy zrobiły mi się jak szklane, odeszłam od drzwi i kierowałam się w stronę swojej komnaty. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i zauważyłam przy progu Kim. Postanowiłam podbiec do niej. Stanęłam przed nią i próbując ją ominąć, chciałam wejść do cesarza. Niestety nie udało mi się, Wiedźma chwyciłam mnie za rękę i pociągła do siebie, a potem popchnęła tak mocno , że aż upadłam na podłogę.
CZYTASZ
"Dynastia Shin Jin" (ZAKOŃCZONA)
RandomPewnego dnia Seungnyang i Bayan dzieci narodzone tego samego dnia , lecz w innych dynastiach zostają sobie przeznaczone. Mają się pobrać w wieku 20 lat i zakończyć wojnę między państwami. Do tego czasu nie mogli się spotkać. Jednak młoda następczyn...