Rozdział X

24 4 2
                                    

-Nyang, trzymaj mnie mocno za rękę.-odparł Wang Yu-Byś mi się nie zgubiła.

-Nie martw się. Gdzie ma być to całe przyjęcie?-spytałam.

-W sali głównej. W pałacu.-odpowiedział Wang Yu.

Gdy przekroczyliśmy bramę wejściową, zobaczyłam wielu ludzi. Na nogach tak jak i na koniach. Wszyscy szli w jednym kierunku, niosąc ze sobą wiele podarków, dla młodej pary. Gdy w końcu dotarliśmy do progu pałacu, miałam ochotę się wycofać. Nie chciałam znów się z księciem widzieć. Jednak nie chciałam opuszczać Wanga, który zawsze był przy mnie ,gdy go potrzebowałam. Oj nie, nie mogłam stchórzyć! Po chwili weszliśmy do pałacu i zauważyliśmy że wszyscy przygotowują się do wielkiego wesela Kim z Bayanem, który tak naprawdę miał się odbyć nazajutrz w dokładnie dwudzieste urodziny...nas trojga. Nie rozumiałam tego pośpiechu, więc spytałam się Wanga dlaczego tak się stało. Ten odpowiedział:

-Jeżeli wszystko było w waszej umowie...Nie rozumiem. Musiało się stać coś na prawdę poważnego skoro przesunięto uroczystość. Może wynika to z jakieś ciężkiej choroby któregoś z członków rodziny cesarskiej.

-Możliwe...-rzekłam z niepewnością.

-Jeżeli jest to dla ciebie takie ważne to postaram się czegoś dowiedzieć.

-Dobrze. Byłabym wdzięczna.-odparłam.

-Idź się gdzieś porozglądać a ja tymczasem pójdę dowiedzieć się gdzie będziemy nocować.-mówiąc to Wang puścił mi dłoń i odszedł w stronę namiestników i innych osobistości.

Ja tymczasem, wyszłam z tego tłumu i kierowałam się ścieżkami pałacowymi. Idąc jedną z alejek przypomniałam sobie moment w którym spacerowałam po swoim ogrodzie w pięknej sukni i czekałam na przybycie księcia Bayana. Po obu stronach dróżki soczysto-zielona trawa, pełno różnorodnych kwiatów i na środku ogrodu olbrzymie drzewo wiśniowe. Siadłam pod nim i wsłuchiwałam się w szum drzew. Delikatny powiew wiatru sprawiał że czułam się lekka jak piórko. Zamknęłam oczy , rozłożyłam ręce...trzymałam je tak długo dopóki nie zasnęłam. Opadające płatki kwiatów okryły mnie tworząc kołdrę. W pewnej chwili , przechadzał się tamtędy Bayan. Stanął naprzeciwko mnie i spoglądając roześmiał się mówiąc:

-Nyang...Przybyłaś do mnie...Moja kochana Nyang.

Później siadł koło mnie i opierając się o korę drzewa, ze szerokim uśmiechem spoglądał w błękitne niebo. Rozmarzył się. Nagle zbudziłam się. Był już wieczór. Otrzepałam swe ubranie z kwiatów i zauważyłam śpiącego księcia. Przestraszywszy się po cichu wstałam , tak by go nie zbudzić i na palcach powoli maszerowałam w stronę wyjścia z ogrodu.

-Nyang drugi raz mnie chyba nie zostawisz? Co nie?-otwierając oczy , wstał i złapał mnie za rękę.

-A twoje małżeństwo? Miałeś się dziś pobrać z cesarzową Kim.-powiedziałam.

-Tak, ale ślub odbędzie się za godzinę.-ze spokojem odparł Bayan.

-Właśnie! Za godzinę...-podkreśliłam.

-I co z tego? Jestem księciem i mógłbym być z tobą, jeżeli byś trafiła do mojego pałacu nie zważając na Kim.-chcąc mnie przekonać, ściskał mi rękę i prowadził mnie w przeciwną stronę niż do pałacu.

-Ale nie jesteś jeszcze cesarzem by mieć harem.-odparłam.

Nastała cisza. W pewnej chwili usłyszałam odgłosy wołającej służby, która szukała Bayana. Przestraszona schowałam się za drzewo. Spostrzegawczy strażnik, podszedł do księcia i poprosił go by wrócił do swojej komnaty. Jednak Bayan stał w miejscu i wpatrywał się w drzewo za którym się ukrywałam.

"Dynastia Shin Jin" (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz