-Nyang, trzymaj mnie mocno za rękę.-odparł Wang Yu-Byś mi się nie zgubiła.
-Nie martw się. Gdzie ma być to całe przyjęcie?-spytałam.
-W sali głównej. W pałacu.-odpowiedział Wang Yu.
Gdy przekroczyliśmy bramę wejściową, zobaczyłam wielu ludzi. Na nogach tak jak i na koniach. Wszyscy szli w jednym kierunku, niosąc ze sobą wiele podarków, dla młodej pary. Gdy w końcu dotarliśmy do progu pałacu, miałam ochotę się wycofać. Nie chciałam znów się z księciem widzieć. Jednak nie chciałam opuszczać Wanga, który zawsze był przy mnie ,gdy go potrzebowałam. Oj nie, nie mogłam stchórzyć! Po chwili weszliśmy do pałacu i zauważyliśmy że wszyscy przygotowują się do wielkiego wesela Kim z Bayanem, który tak naprawdę miał się odbyć nazajutrz w dokładnie dwudzieste urodziny...nas trojga. Nie rozumiałam tego pośpiechu, więc spytałam się Wanga dlaczego tak się stało. Ten odpowiedział:
-Jeżeli wszystko było w waszej umowie...Nie rozumiem. Musiało się stać coś na prawdę poważnego skoro przesunięto uroczystość. Może wynika to z jakieś ciężkiej choroby któregoś z członków rodziny cesarskiej.
-Możliwe...-rzekłam z niepewnością.
-Jeżeli jest to dla ciebie takie ważne to postaram się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze. Byłabym wdzięczna.-odparłam.
-Idź się gdzieś porozglądać a ja tymczasem pójdę dowiedzieć się gdzie będziemy nocować.-mówiąc to Wang puścił mi dłoń i odszedł w stronę namiestników i innych osobistości.
Ja tymczasem, wyszłam z tego tłumu i kierowałam się ścieżkami pałacowymi. Idąc jedną z alejek przypomniałam sobie moment w którym spacerowałam po swoim ogrodzie w pięknej sukni i czekałam na przybycie księcia Bayana. Po obu stronach dróżki soczysto-zielona trawa, pełno różnorodnych kwiatów i na środku ogrodu olbrzymie drzewo wiśniowe. Siadłam pod nim i wsłuchiwałam się w szum drzew. Delikatny powiew wiatru sprawiał że czułam się lekka jak piórko. Zamknęłam oczy , rozłożyłam ręce...trzymałam je tak długo dopóki nie zasnęłam. Opadające płatki kwiatów okryły mnie tworząc kołdrę. W pewnej chwili , przechadzał się tamtędy Bayan. Stanął naprzeciwko mnie i spoglądając roześmiał się mówiąc:
-Nyang...Przybyłaś do mnie...Moja kochana Nyang.
Później siadł koło mnie i opierając się o korę drzewa, ze szerokim uśmiechem spoglądał w błękitne niebo. Rozmarzył się. Nagle zbudziłam się. Był już wieczór. Otrzepałam swe ubranie z kwiatów i zauważyłam śpiącego księcia. Przestraszywszy się po cichu wstałam , tak by go nie zbudzić i na palcach powoli maszerowałam w stronę wyjścia z ogrodu.
-Nyang drugi raz mnie chyba nie zostawisz? Co nie?-otwierając oczy , wstał i złapał mnie za rękę.
-A twoje małżeństwo? Miałeś się dziś pobrać z cesarzową Kim.-powiedziałam.
-Tak, ale ślub odbędzie się za godzinę.-ze spokojem odparł Bayan.
-Właśnie! Za godzinę...-podkreśliłam.
-I co z tego? Jestem księciem i mógłbym być z tobą, jeżeli byś trafiła do mojego pałacu nie zważając na Kim.-chcąc mnie przekonać, ściskał mi rękę i prowadził mnie w przeciwną stronę niż do pałacu.
-Ale nie jesteś jeszcze cesarzem by mieć harem.-odparłam.
Nastała cisza. W pewnej chwili usłyszałam odgłosy wołającej służby, która szukała Bayana. Przestraszona schowałam się za drzewo. Spostrzegawczy strażnik, podszedł do księcia i poprosił go by wrócił do swojej komnaty. Jednak Bayan stał w miejscu i wpatrywał się w drzewo za którym się ukrywałam.
CZYTASZ
"Dynastia Shin Jin" (ZAKOŃCZONA)
LosowePewnego dnia Seungnyang i Bayan dzieci narodzone tego samego dnia , lecz w innych dynastiach zostają sobie przeznaczone. Mają się pobrać w wieku 20 lat i zakończyć wojnę między państwami. Do tego czasu nie mogli się spotkać. Jednak młoda następczyn...