Rozdział XXXVI

22 5 3
                                    

-Nyang gdzie idziesz?-zaczepił mnie cesarz.-Idę pospacerować Wasza Wysokość.-odpowiedziałam skinąwszy głową na znak szacunku.-Pozwól , że się dołączę. -powiedział Bayan.
Chwilę później szedł koło mnie ramię w ramię ani nie wyprzedzając ani nie zostając w tyle. Potrzebowałam chwilowej samotności, ale niestety w danej chwili nie było mi to dane. Szłam spokojnie przed siebie gdy czułam wzrok cesarza na sobie. Wydawać się mogło, że za chwilę nie widząc jakiegoś kamienia przed nogami potknie się i upadnie, ale on dobrze znał te dróżki w ogrodowym pałacu więc mógł iść równo dobrze z zamkniętymi oczami.
Nagle się zatrzymałam i spoglądając mu w oczy spytałam czy ma jakąś sprawę do mnie, ale on tylko się roześmiał i ruszył w dalszą drogę. Postanowiłam za nim nie iść tylko wrócić gdyż za niedługi czas miałam spotkać się z Wangiem by omówić szczegółowy plan działania. Widząc , że zmierzam w innym kierunku Bayan odwrócił się i pobiegł za mną złapał mnie za rękę i szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Mimo, że trochę już go znałam , to nadal był dla mnie zagadką a dokładniej jego zachowanie. Czasami był jak dojrzały mężczyzna, ogarnięty poważny a czasami przejawiał zachowania jakby młody chłopiec który dopiero poznaje świat i dla którego wszystko jest świeże. Do końca nie potrafiłam przewidzieć jaki jest naprawdę. Miewał w sobie tyle radości ile smutku.
-Panie ale co robisz? Jeszcze ktoś zobaczy.-Nyang mam prawo do tego. Jestem głową narodu, wiele rzeczy muszę ukrywać dla dobra siebie jak i naszego kraju ale miłości do ciebie nigdy nie ukryję. Jak tak coś dobrego może zaszkodzić? Kocham cie i mam prawo do tego. Każdy cesarz miał swoje konkubiny ale ty nie jesteś dla mnie nią, jesteś kimś więcej i nie pozwolę cie skrzywdzić.
Te słowa mnie ucieszyły tak wiele chciałam mu powiedzieć, ale niestety prawda którą znałam mogła zmieść wszystko w pył. Nie mogłam na to pozwolić, nie mogłam pozwolić by moja przeszłość zniszczyła naszą przyszłość.W pewnej chwili w naszą stronę kroczyła Yoona ale nie sama, lecz z Toghunem! Postawny Toghun szedł z swoją kamienną twarzą od czasu do czasu unosząc kąciki ust natomiast Yoona coś z zachwytem opowiadała mu z rozpromienioną buzią. W końcu doszli do nas. I jak zwykle na początku każdy się z każdym witał.
-Wybaczcie ale mam sprawę do cesarza w sprawie podatków. -powiedział Toghun. Przyznam szczerze, że przyszli w idealnym momencie. Mogłam w końcu pójść na spotkanie z Wangiem. Yonna stała na czatach podczas gdy ustalaliśmy kolejny krok.
-Cesarzowo myślę, że musimy się pospieszyć. Musimy powiedzieć cesarzowi kim jesteś i co zrobił El Sumur.-mówił Wang Yu.-Jestem dopiero od tygodnia konkubiną. Nie możemy działać pochopnie bo jeśli stracimy świadka stracimy wszystko.-mówiłam.-Rozumiem to, lecz Pani czym dłużej nam to zajmuje tym więcej czasu dajemy wrogom. Nie zapominaj jesteśmy w pałacu tu toczy się wieczna walka o pozycje, bogactwo. Każdego można kupić za odpowiednią stawkę. Nigdy nie wiemy kto z naszych przyjaciół stanie się wrogiem.-przekonywał.-Myślę, że musimy umocnić pozycję i mieć po swojej jeszcze kilku ludzi wraz z cesarzem.
-Kogo masz na myśli?-spytałam.
-Co myślisz o Toghunie? -zaproponował Wang.-Jest bardzo arogancki, kobiety traktuje z góry, ma swoje zasady, lecz raczej jest godny zaufania.-odpowiedziałam.-Ale czy on nam uwierzy , że to ja jestem cesarzową?Nagle drzwi się otworzyły a w nich ujrzałam we własnej osobie Toghuna. Miał twarz bez wyrazu, bez żadnej emocji, trudno było osądzić co myśli i co zamierza za chwilę powiedzieć.
-Arogancki, swoje zasady i traktuję kobiety z góry?-przemówił.-Ja próbowałam go zatrzymać, naprawdę! Nie wiedziałam kiedy się pojawił. Wybaczcie mi!-wtrąciła Yoona.-Nic się nie stało. Nawet to lepiej.-rzekł Wang.-To co usłyszałeś i to co usłyszysz ma pozostać między nami.-To, że z tej służki było coś więcej, mogłem się domyślić. Jak na służkę przejawiała podejrzane zachowania. Postanowiłem to sprawdzić kim naprawdę jest ta dziewczyna.-mówił Toghun.-Co masz na myśli?-spytałam ze zdziwieniem.-Jak to co Wasza Wysokość? To że już od kilku tygodni prowadziłem śledztwo. Bardzo ciężko było zdobyć o tobie informację, ale czego się nie robi dla cesarza. Jak to Wang powiedział ludzi można łatwo kupić, a pałac ma uszy.-odpowiedział z przerażającym spokojem w głosie.-Panie czyli rozmawiałeś ze mną tylko dlatego,że chciałeś informacji o mojej Wysokości?-z zawodem w głosie spytała Yoona.Rozmowa toczyła się dalej, okazało się, że do końca Toghun nie potwierdził mojej tożsamości dlatego postanowił sprawdzić Cesarzową Kim. Zaszedł aż do wioski w której się wychowywała i wiele ludzi ją kojarzyło. Toghun postanowił mnie szpiegować i przypadkiem dowiedział się o mojej rozmowie z Kim i o moim wisiorku z obrączek mych rodziców. Nagle zyskaliśmy świadka. Pytanie brzmiało czy cesarz Bayan wiedział o tym, dlatego też zapytałam Toghuna a on odpowiedział:-On wie, że cie wasza wysokość sprawdzam, ale jeszcze nie wie kim jesteś. Cesarz Bayan sam był ciekawy ciebie, chciał dokładniej poznać twoją przeszłość szukał twoich bliskich by ich do pałacu sprowadzić. Czego się nie robi dla mojego Pana....Nie spodziewałem się, że odkryję tak zaskakujące informacje o twojej osobie Pani.-Niech cesarz na razie nic nie wie.-odparłam.-Musimy dokonać jeszcze kilku kroków by nikt nie ucierpiał. Cesarz mógłby stać się celem. Nie wiemy kto jeszcze pracuje dla El Sumura.-Na początek proponuje zakończyć potajemne spotkania. Jest to niebezpieczne oraz nie wygląda to dobrze , kiedy cesarzowa spotyka się z mężczyzną po kryjomu a służka pilnuje.-zaproponował Toghun.-Informacje będą przepływać przez Yoone ona będzie odkrywała najważniejszą rolę będzie między naszą trójką pośrednikiem. Tobie Wasza Wysokość zostaje odgrywanie wspaniałej konkubiny, nie możesz się już spotykać z nikim po kryjomu.
-Zgadzam się z Toghunem.-odparł Wang.-Lecz skąd mamy pewność, że nie pracujesz dla El Sumura?-Nigdy nie macie.-roześmiał się pierwszy raz odkąd przyszedł.-W końcu jestem zarozumiałym arogantem traktującym z góry kobiety.Kiedy rozmowa się zakończyła każdy rozszedł się w swoją stronę. Zmierzając w stronę własnej komnaty okazało się, że do pałacu przyjechało kilka nowych dziewcząt dla cesarza, jednak selekcja na konkubiny się zakończyła. Prawdopodobnie Kim chciała wypełnić puste pokoje i zrobić mi konkurencje. Już wchodziłam do komnaty gdy Yoona przyleciała z wiadomością, że szybko wszystkie kobiety w tym również ja mamy spotkać się w sali z cesarzową Kim. Kiedy dotarłam na miejsce wszystkie dziewczęta już były ustawione.-Wybacz za spóźnienie.-złożyłam pokłon w stronę Kim.Ona buchnęła śmiechem i nagle w sekundzie spoważniała. Podeszła w moją stronę opluła mnie i kazała klękać i błagać o wybaczenie. Duma mi mówiła bym tego nie robiła. Zamiast tego dotknął ją mój chłodny wzrok. Kim zaczęła krzyczeć tak głośno, że wręcz piszczała. Uderzył ją brak szacunku z mojej strony. Tego już nie wytrzymała, wezwała eunuchów i kazała im zdjąć ze mnie pierwszą warstwę ubrania. Kiedy już to zrobili, zmusili mnie do upadnięcia na kolana. Jeden tak mocno ściskał mi kark w stronę podłogi, że prawie go nie czułam. Drugi stał nade mną w razie problemów. Dziewczęta były przerażone, odwracały wzrok, modliły się a nie które wręcz po cichu łkały.
-Tak się każe za nieposłuszeństwo! Ja tu jestem prawdziwą cesarzową! Tylko ja! Ja tu wydaje polecenia! Nikt mi się nie będzie sprzeciwiał!-krzyczała Kim.Po chwili dostarczono do jej rąk bicz z drewnianą rączką. Serce mi zaczęło walić, bałam się każdego uderzenia, jednak wiedziałam , że każda łza będzie poszerzać uśmiech mojemu wrogowi. Starałam się cios za ciosem utrzymać łzy. Zacisnęłam zęby. Każdy bicz wymierzony w moje plecy przypominał jakby mnie uderzano czymś niesamowicie zimny a zarazem gorącym jak ogień. Nie można było znaleźć różnicy pomiędzy zimnem a gorącym. Każde zabranie bicza z moich krwawiących pleców przypominał ulgę a po chwili niesamowite uczucie drętwienia i pieczenia. Czułam jakby z ran wylewał się żar zamiast krwi., a twarz oblały zimne poty. Cała twarz była mokra jakbym ją moczyła w wodzie. Kilka łez mi spłynęło, lecz trzymając głowę od czasu do czasu w dole nie pozwoliły ujrzeć Kim mojego cierpienia. Kiedy już skończyła mnie chłostać rzuciła bicz na podłogę i przyglądała się uważnie mojej twarzy. Po wzięciu wdechu z dumą uniosłam głowę w jej stronę i z pokorą powiedziałam:-Dziękuję za każdy cios, każdą kroplę krwi, każdą ranę i każdą bliznę. Kiedy będę je czuła przypomnę sobie twoją twarz cesarzowo i tyle razy będę się za ciebie modlić by w końcu ktoś cie pokochał tak jak mnie cesarz Bayan.Nie daleko cesarzowej Kim była zalana łzami Yoona, która po całym zajściu szybko poleciała do cesarza by go powiadomić o zaistniałej sytuacji. Cesarz wraz z swoją służbą przybiegł w momencie w którym Kim wymierzała mi policzek. Widząc to Bayan złapał ją za rękę i odepchnął z taką siłą , że upadla na ziemię. Po chwili podbiegł do mnie, pomógł mi wstać i prowadząc mnie w stronę wyjścia spoglądając na swoją żonę kątem oka rzekł:-Zwalniam Nyang z obowiązku uczestniczenia w twoich zgromadzeniach aż do odwołania. Lepiej się mi nie sprzeciwiaj jeśli chcesz być nadal moją żoną.-Słucham?! Panie! Jak to?! Mamy umowę! Nie możesz od tak zostawić mnie dla tej ladacznicy ! Jestem twoją żoną, jeśli skończysz ze mną ten związek wybuchnie wojna!-krzyczała upokorzona Kim.Dziewczęta patrzyły jedna na drugą i zaczęły szeptać i cieszyć się.
Bayan prowadził mnie do komnaty tam kazał mi położyć się na brzuchu. Wziął nożyczki i chciał przeciąć mi skrawki zakrwawionego materiału lecz odezwała się Yoona-Wasza wysokość ja to zrobię. Ja się zajmę konkubiną Nyang. Nie możesz oglądać jej w takim stanie.-Yoona ma rację. Zostaw mnie i wróć kiedy będę się miała lepiej. Yoona zadba o mnie najlepiej.-odezwałam się wycieńczonym głosem.Bayan pokiwał niepewnie głową i wyszedł mówiąc że wróci nazajutrz na śniadanie. Yoona czuwała nade mną przez całą noc. Moje rany smarowała maścią z ziół i robiła obkłady. Wiedziałam jedno , że gdzieś tam zostaną blizny, że moje plecy nie będą takie jak przedtem. Nagle zrodziła się w mojej głowie myśl, że cesarz tego nie zaakceptuje, że mnie odrzuci. Bardzo się tego obawiałam, jednak gdy przyszedł mnie rano odwiedzić trochę rozwiał te myśli z mojej głowy.-Nyang wiem co możemy zrobić by Kim już cie tak nie traktowała, byś dorównywała Kim pozycją.-Jestem konkubiną, więc...-Jeśli urodzisz mi syna będziesz dorównywała pozycji mojej żony.Nagle poczułam jakby czas się zatrzymał. Tak bardzo mnie to zszokowało, że nic mu nie odpowiedziałam. Bardzo chciałam być jego żoną, ale dzieci w obecnej sytuacji by nie pomogły. To nie był idealny czas na to. Zbyt wielu wrogów stało nam na drodze by tak po prostu żyć.

"Dynastia Shin Jin" (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz