48.

655 31 22
                                    

Nie spodziewałam się, że zastanę Ritchiego w hotelu rodziców jeszcze tego samego dnia, którego wyszłam ze szpitala. Nie byłam gotowa na spotkanie z nim. Chłopak uszanował jednak, że chciałam spędzić czas z rodziną i skupić się na opiece nad dzieckiem, dlatego się zmył. Nie na długo. Zadzwonił wieczorem, żeby zapytać, kiedy mógł mnie odwiedzić. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale bałam się, że gdy mu odmówię, powie o dziecku Aaronowi, zanim sama będę miała okazję to zrobić.

Musiałam w końcu spotkać się ze swoim byłym chłopakiem i wyjaśnić z nim wiele spraw. Nadal go kocham, ale nie liczyłam, że do siebie wrócimy. Minęło zbyt wiele czasu. Dziecko nie mogło zmusić Aarona do bycia ze mną. Nie chciałam tego. Poza tym musiałam wziąć pod uwagę, że ułożył sobie życie z kimś innym.

Ritchie zjawił się u mnie tydzień po narodzinach Lily. Godzinę po wyjeździe Landena. Jakby jemu również zależało, żeby nikt nie dowiedział się, że mieliśmy ze sobą kontakt. Czy Ritchie obawiał się złości przyjaciela, gdy dowie się o jego tajemnicy? Ryzykował swoją długoletnią przyjaźń z Aaronem dla mnie. Nie powinien. Nie byłam tego warta. Tyle że nie miałam wpływu na jego decyzje.

– Uprzedzam, że jestem wykończona. - Sprzątnęłam z kanapy ubranka córeczki, które już dawno powinnam schować do komody.

– Mała daje w kość? - Spojrzał na mnie.

Tylko trochę. Lily nie dała mi przespać ani jednej całej nocy, odkąd wyszłyśmy ze szpitala. Budziła się kilka razy i musiałam ją nosić, bo oczywiście karmienie nie zaspokajało jej potrzeb. Mama zapewniała mnie, że to normalne i nie powinnam pozwalać małej zasypiać w swoich ramionach, bo będę miała przerąbane. Tyle że miałam dość jej płaczu, więc nosiłam ją, dopóki nie zamknęła oczek i nie upewniłam się, że nie obudzi się w chwili, gdy włożę ją do łóżeczka.

– Tak. - Westchnęłam.

– Czemu nie wspomniałaś nic wcześniej, że to dziewczynka? - Podszedł do łóżeczka i nachylił się nad Lily, żeby dokładnie jej się przyjrzeć.

Dobrze, że jeszcze spała. Chociaż pewnie niedługo zacznie dopominać się o jedzenie. Miałam wrażenie, że karmiłam ją częściej niż co godzinę.

Ciekawe czy Ritchie zastanawiał się, czy mała była podobna do jego przyjaciela. Nawet ja zauważyłam podobieństwo córeczki do Aarona.

– Serio? - Stanęłam przy nim. – Ritchie, wiedziałeś, że jestem w ciąży. Uważasz, że masz prawo mieć jakiekolwiek pretensje?

Nie miał. Jedyną osobą, która mogłaby mieć do mnie żal, był Aaron, bo nie wiedział nic o swoim dziecku. Nawet, że przyszło na świat.

– Nie. - Zerknął na mnie.

– Właśnie.

– Co z Aaronem? - Usiadł przy łóżeczku.

Nie wiedziałam, czemu odnosiłam wrażenie, że nie chciał się oddalić od Lily. Jakby tylko czekał, aż mała się obudzi. Nie sądził, chyba że z nią pobawi. Małe dziecko niewiele robiło. Nie lubiłam, gdy moja córka płakała, a nie zawsze umiałam ją uspokoić. Przynajmniej gdy spała nie musiałam się zastanawiać, czy nic jej nie dolegało.

– Ty mi powiedz. - Wzruszyłam ramionami.

Nie kontaktowałam się z Aaronem, odkąd zignorował połączenie ode mnie. Nie wiedziałam, co u niego. Jednak przez przypadek trafiłam na Facebooku na kolejne jego zdjęcie z jakąś dziewczyną, które od razu przewinęłam. Nie chciałam na nie patrzeć.

– Naprawdę chcesz wiedzieć? - Uśmiechnął się. – Wystarczyło do niego zadzwonić.

Próbowałam. Widocznie Aaron nadal miał o wiele lepsze zajęcia niż rozmowa ze mną. Nie chciałam całe życie upominać się o jego zainteresowanie i pozwalać, żeby znikał bez słowa. Jak miałabym tłumaczyć go przed córeczką, która by płakała, bo tatuś nie mógł z nią zostać? Obie byłybyśmy nieszczęśliwe. Próbowałam zrozumieć Aarona, ale to było trudne, zwłaszcza że mi się nie zwierzał.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz