57.

714 34 10
                                    

Aaron


Zszedłem do salonu za Abi. Nie wysiedziałbym teraz w sypialni sam. Nie mogłem zlekceważyć płaczu swojego dziecka. Zastanawiałem się, co się stało. Aubrey była wystarczająco roztrzęsiona, więc bałem się, że będzie potrzebować mojej pomocy. Chociaż wiedziałem już, że doskonale radziła sobie przy naszej córce. Starała się być dobrą matką. Reagowała na każdy płacz Lily i była przy niej, gdy mała jej potrzebowała. Na pewno mojej córce nie brakowało niczego, oprócz mnie.

Dziewczyna od razu wzięła małą od Ritchiego, który przestraszony tłumaczył, że nic się nie stało. Stary, wyluzuj. Dzieci czasem płaczą. Dobrze mu tak.

Zaśmiałbym się ze swojego przyjaciela, gdyby nie fakt, że byłem na niego zły. Zawiodłem się na Ritchiem, co do tej pory nigdy się nie zdarzyło. Myślałem, że mogłem na niego liczyć. Od razu, gdy dowiedział się o ciąży Aubrey, powinien przyjść z tą informacją do mnie. Nie potrafiłem zrozumieć, czemu to przede mną ukrywał?

Nie sądziłem, że Abi bez skrępowania zacznie karmić przy nas dziecko. Zaskoczyła mnie tym. Widocznie córka była ważniejsza niż wstyd. Kolejny raz udowodniła mi, że była dobrą matką. Starała się, żeby Lily niczego nie zabrakło. Właśnie dlatego mi o niej powiedziała. Mała zasługiwała, żeby wychowywać się w pełnej rodzinie. Chciałbym być obecny w każdej chwili jej życia, tyle że na razie Aubrey wszystko mi utrudniała. Okłamywała mnie i sprawiała, że nadal trzymałem ją na dystans. Zraniła mnie.

Spojrzałem na przyjaciela, który stał naprzeciwko mnie, czekając na moją reakcję. Pokręciłem głową, gdy chciał coś powiedzieć. Byłem na niego zły, chyba bardziej niż na Aubrey. Nie uważałem, żeby rozmowa z nim miała teraz sens.

Wycofałem się do sypialni. Pewnie Ritchie za chwilę tutaj przyjdzie.

Dlaczego ciągle oszukiwały mnie najbliższe osoby? Nie zasługiwałem na to, do cholery!

– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - Spojrzałem na niego z wyrzutem, gdy po kilku minutach zjawił się w tym samym pomieszczeniu.

Mogliśmy tego uniknąć. Powinien od razu przyjść do mnie i powiedzieć, że Abi była w ciąży. Mógłbym być przy niej już wcześniej. Na pewno próbowałbym się z nią skontaktować. Porozmawiałbym z Aubrey i wszystko wyjaśnił. Mógłbym poczuć ruchy swojego dziecka jeszcze w brzuchu matki. I zobaczyć je na USG. Tak samo, jak mógłbym uczestniczyć przy porodzie. Oboje mi to odebrali.

– Obiecała, że sama to zrobi.

– A co gdyby zwlekała dłużej? - Skrzyżowałem ręce na torsie. – Pomyślałeś o mnie, do cholery? Chodziło o moje dziecko!

– Aaron, chciałem ci powiedzieć. - Patrzył na mnie. – Nawet zasugerowałem, żebyś z nią porozmawiała. Co jeszcze miałem zrobić?

Jakby nie mógł powiedzieć wprost. Doskonale wiedział, że byłem zły na Aubrey, że mnie zostawiła. Wyjechała, nie chcąc ze mną porozmawiać. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mogła mieć kontakt z moim przyjacielem. Dogadywali się dobrze, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo, żeby akurat jemu powiedziała o dziecku. O moim dziecku! Mnie powinna powiedzieć o nim pierwszemu.

– Gdybyś powiedział o dziecku, zrobiłbym to od razu! – podniosłem głos i wkurzony zacząłem krążyć po sypialni. – Poleciałbym do tej pierdolonej Francji i został z Aubrey albo zaciągnął ją z powrotem do domu!

Byłbym w stanie to zrobić. Naprawdę. Nigdy nie zostawiłbym Abi, gdybym wiedział, że była w ciąży. Wiedziałem, że zawiniłem. Dziewczyna chciała mi powiedzieć, ale niestety musiałem wyjść, zanim to zrobiła. Nie powinienem unosić się honorem i zmusić ją do rozmowy wcześniej, zamiast pozwolić wyjechać do rodziców. Przecież pojechałem do jej mieszkania po to, żeby porozmawiać. Tyle że wypiłem, a wolałem odbyć rozmowę z Aubrey na trzeźwo.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz