38.

590 32 2
                                    

Nie spodziewałam się w Bostonie Ritchiego. W sumie nie wiedziałam czemu. Miał tutaj rodzinę, a w Nowym Jorku przebywał tylko, gdy był tam Aaron. Kiedyś w końcu musieliśmy się na siebie natknąć. Szkoda, że akurat dzisiaj. Nie byłam przygotowana na to spotkanie. Miałam nadzieję, że chłopak nie będzie ze mną rozmawiać. Do tej pory zamieniliśmy ze sobą tylko kilka zdań. Jako jedyny z kolegów Aarona dotrzymał mi towarzystwa podczas imprezy, na której mój facet zniknął gdzieś z Laurą.

– Co u ciebie? - Uśmiechnął się na mój widok, czekając, aż zakończę rozmowę przez telefon.

– Dobrze.

Nie wiedziałam, co innego mogłam mu powiedzieć. Pewnie doskonale wiedział, że nie byłam już z jego kumplem. Chyba nie zamierzał mnie namawiać, żebym dała Aaronowi szansę? Nie, Hall nigdy nie prosiłby nikogo, żeby rozmawiał w jego imieniu. Akurat takie rzeczy chłopak zawsze załatwiał sam. Tym razem nie zamierzał nic robić. Dał mi jasno do zrozumienia, że to koniec. Nie musiał się martwić, że będę go nękać i prosić, żeby do mnie wrócił. Mógł spokojnie zacząć układać sobie życie beze mnie.

– A na serio?

Nie sądziłam, że będzie dopytywał. Raczej liczyłam, że zagada z grzeczności i zaraz ucieknie do swoich obowiązków. Tylko że Ritchie nie miał żadnych obowiązków. Prowadził własną firmę, którą zajmowali się inni. On tylko podpisywał papierki. Zaskakujące, że płacił ludziom za coś, co mógł robić sam, bo firma nie była wielką korporacją i nie miał, nie wiadomo jakich przychodów. Ale ten facet zrobi wszystko, żeby mieć więcej czasu na imprezowanie. Nawet zapłaci.

– Serio.

– Abi, coś z tobą nie tak. - Przyjrzał mi się dokładnie. – Tylko jeszcze nie wiem, co. Zgadnę.

Zrobiło mi się przykro, że przyjaciel Aarona od razu się zorientował, że coś było nie tak, a mój chłopak nawet nie zaniepokoił się moim nagłym wyjazdem do rodziców. Tak jakby w ogóle nie obchodziło go, co się ze mną działo. Miałam ochotę płakać, ale nie zamierzałam rozkleić się przy Ritchie. Zresztą nie mogłam mu nic powiedzieć, bo zda raport z naszej rozmowy swojemu przyjacielowi. Musiałam uważać na słowa.

– Nieprawda. - Zaprzeczyłam zdenerwowana, chowając telefon do torebki.

– Słyszałem twoją rozmowę. Ginekolog? - Spojrzał na mój brzuch. – Jesteś w ciąży.

Zrobiłam to samo. Nie był jeszcze na tyle duży, żeby mnie podejrzewać o ciążę. Mnie wydawało się nawet, że był za mały jak na połowę trzeciego miesiąca. Właśnie dlatego skontaktowałam się ze swoim lekarzem i umówiłam na wizytę. Musiałam sprawdzić, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Byłam odpowiedzialna za malucha, który rozwijał się pod moim sercem. Ritchie pewnie zauważył we mnie zmiany od naszego ostatniego spotkania. Stąd te podejrzenia. Musiałam go szybko wyprowadzić z błędu.

– Nie.

– Nie pytałem. Wiem to.

– Niby skąd? - Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

Właśnie mu się przyznałam do swojego sekretu. Świetnie. Pewnie będzie truł dupę przyjacielowi, jakim to idiotą był, że zostawił kobietę w ciąży. Albo, że dobrze zrobił, bo dziecko tylko by go ograniczało. Po nich wszystkiego można było się spodziewać, ale nie tego, że chcieliby zostać kochającymi tatusiami. Musieliby zrezygnować z prawie codziennych imprez.

– Znam się trochę na kobietach. - Roześmiał się. – Aaron wie?

I niby miałam uwierzyć, że miał styczność z ciężarnymi? A może Ritchie już był tatuśkiem z do skoku. Zrobił jakiejś lasce dziecko na boku, na które płacił, żeby dziewczyna nie robiła problemów. Widywali się, gdy miał czas i był zadowolony. Zaskakujące jak wiele potrafiły załatwić pieniądze. Niektórym dzieciom musiały nawet zastąpić ojców.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz