16.

716 32 3
                                    

Następnego dnia z samego rana mój chłopak zjawił się w mieszkaniu Landena. Chyba o czymś rozmawiali, ale niewiele rozumiałam. Dopiero gdy Aaron stanął przy łóżku, podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zaspane oczy. Mógłby dać mi trochę czasu, żebym doprowadziła do porządku siebie albo przynajmniej swoje włosy, które żyły własnym życiem i nie pomogło przygniatanie ich do głowy. Najlepiej jak przyniósłby ze sobą kawę, skoro liczył na rozmowę z samego rana.

– Zadowolona? - Aaron usiadł przy mnie, odgarniając moje nieposłuszne włosy z czoła.

Nie miałam kaca. Dwa drinki to zbyt mało, żeby nawet zaczęło szumieć w głowie. Gdyby nie mój gość nadal bym spała. Nigdy nie byłam rannym ptaszkiem i to się chyba nie zmieni. Oby Aaron miał dobry powód na budzenie mnie z samego rana, bo pożałuje. Poza tym nie wiedziałam, czy byłam już gotowa na rozmowę. Powinnam być zła na Aarona. Tylko że on próbował się ze mną pogodzić, więc byłabym zołzą, wyganiając go stąd, zanim powie cokolwiek.

Zerknęłam na Landena, który stał w drzwiach ze skrzyżowanymi rękoma. Jego obecność trochę mnie krępowała. Nie chciałam, żeby stwierdził, że robiłam problem z niczego i powiedział to przy kumplu. Jednak nie zamierzał zostawić nas samych. Chyba tylko dlatego, żebyśmy znowu się nie pokłócili. Mój kuzyn mógłby wygonić Aarona, gdyby mnie wkurzył.

– Kiepsko. - Zmarszczyłam brwi. – Zepsułeś mi zabawę.

To miał być mój ostatni wieczór spędzony z przyjaciółką przed moim wyjazdem do Filadelfii. Następnym razem zobaczymy się dopiero przed świętami. Powinnam upewnić się, że Chelsie dobrze się bawiła. Na razie wiedziałam tylko tyle, że bezpiecznie dotarła nad ranem do domu i że jej chłopak był tak schlany, że będzie się nim musiała zajmować cały dzień.

– Po co wychodziłaś?

– Po co tam przylazłeś? - Spojrzałam na niego.

– Do ciebie.

Oto sprawił, że prawie zapomniałam, dlaczego byłam na niego zła.

Oboje zerknęliśmy w stronę drzwi, skąd usłyszeliśmy hałas. Landen postanowił zostawić nas samych. I dobrze. Potrzebowaliśmy trochę prywatności, żeby szczerze porozmawiać.

– Nie raczyłeś napisać mi cholernego SMS-a! – podniosłam głos. – Nawet jednego!

– Abi – westchnął – byłem na ciebie zły. I nadal powinienem być, bo wyszłaś się bawić beze mnie ani nic o tym nie mówiąc.

No to zrozumiał, jak się czułam, gdy zrobił to samo. Szkoda, że wcześniej nie widział nic złego w swoim zachowaniu. Chyba że nie interesowało go, że się martwiłam.

– Więc jesteśmy kwita.

– Nie zrobiłem tego celowo. - Patrzył mi w oczy. – Później wiadomości rzeczywiście ignorowałem.

– Nie wiem, co się z tobą dzieje całymi dniami, gdy nie jesteśmy razem.

Na początku naszego związku zawsze mieliśmy ze sobą jakiś kontakt. Oczywiście wiedziałam, że po długim czasie w związku przychodziło przyzwyczajenie. Tyle że teraz nie wiedziałam, co myśleć, gdy nie odbierał ode mnie telefonu. I najważniejsze, miał przede mną tajemnice. To wkurzało mnie najbardziej.

– Sama nie chciałaś ze mną mieszkać.

– Nie o to mi chodzi. Wcześniej było inaczej, ale te wakacje cię porwały. Jakbyś zapomniał, że w ogóle masz dziewczynę.

– Nie zapomniałem ani razu. - Położył swoją dłoń na moim kolanie. – Nie zdradziłem cię.

Mówił to z takim przekonaniem, że mu uwierzyłam. Nasz związek opierał się na zaufaniu, ale musieliśmy popracować jeszcze nad szczerością.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz