56.

753 42 10
                                    

Minął miesiąc, odkąd pomieszkiwałam u Aarona. Czas wydawał się biec za szybko. Staraliśmy się odbudować nasz związek, chociaż było trudno. Zwłaszcza gdy wtrącała się Lindsey. Dziewczyna nie chciała spędzać czasu z bratanicą. Chyba że robiła to pod moją nieobecność, ale Hall nic nie wspomniał, żeby jego siostra chociaż raz ucieszyła się na widok Lily. Nie chciałam, żeby dziewczyna odtrącała moją córkę, szczególnie gdy mała podnośnie i będzie rozumiała co się wokół niej dzieje.

Siostra Aarona unikała mnie cały czas. Nawet nie odzywała się do mnie słowem, ale słyszałam, jak wiele razy zwracała uwagę bratu, że nadal się ze mną zadawał. Jej zdaniem powinien mnie pogonić, nie zwracając uwagi na dziecko, które chciał ze mną wychowywać. Nie dyskutowałam z nią. Nie była w stanie mnie zrozumieć.

Tydzień temu odezwał się do mnie Ritchie. Zrobił to po raz pierwszy, odkąd dowiedział się, że zamierzałam w końcu porozmawiać z Aaronem. Chyba chciał nam dać trochę czasu. Ritchie zapytał, czy dogadałam się z jego przyjacielem i czy byłam jeszcze w Nowym Jorku, bo bardzo chciał zobaczyć Lily.

Podobno Aaron ostatnio nie kontaktował się z żadnym z kumpli, a Ritchiego ciągle zbywał, tłumacząc się brakiem czasu. Myślałam, że dogadywali się normalnie, że chłopak wiedział, że mieszkałam na razie u Aarona. Widocznie Hall nie miał zamiaru poświęcać nikomu uwagi.

– Jak się ma moja Lily? - Uśmiechnął się Ritchie, gdy tylko ujrzał nas siedzących w salonie.

Przestraszona spojrzałam na Aarona, który niestety usłyszał doskonale słowa przyjaciela. Nie wiedziałam, czy od razu zacząć się tłumaczyć, czy poczekać na rozwój sytuacji. Bałam się reakcji Halla. Wścieknie się. Tego byłam pewna. Przecież miałam sporo czasu, żeby powiedzieć mu, że Ritchie miał okazję zobaczyć Lily, zanim on w ogóle dowiedział się, że był ojcem. Nie wiedziałam, co robić.

– On wiedział? - Aaron spojrzał na mnie zaskoczony. – Jakim prawem?

Nie chciałam, żeby wszystko się wydało. Ritchie obiecał, że nic nie wspomni o naszych spotkaniach. Nie przewidziałam tylko, że będzie trudno zachować to w tajemnicy, gdy zobaczymy się w trójkę. Chłopak miał udawać, że nie wiedział o Lily. To miała być zwykła koleżeńska wizyta. Ritchie powinien udawać, że nie wiedział, że tutaj byłam.

Chłopak chyba zorientował się, co zrobił, bo zaczął przepraszać, ale to tylko pogorszyło sprawę. Już za późno na udawanie. Nie obwiniałam Ritchiego. To nie on zawinił.

– Aaron. - Podeszłam do niego, z zamiarem uspokojenia go.

Liczyłam, że uda mi się wyjaśnić wszystko na spokojnie.

– Kurwa! – wrzasnął, na co aż drgnęłam przestraszona. – Wszyscy wiedzieli. Już rozumiem Landena, gdy nic mu nie wspomniałaś! Zaakceptowałby, że twój kuzyn wie, ale nie, że on! - Wskazał na przyjaciela i wyszedł z salonu.

– Aubrey, nie chciałem – zaczął Ritchie.

Nie miałam do niego żadnych pretensji. Nie zrobił, przecież nic złego. To moja wina i musiałam naprawić swoje błędy.

Nadal raniłam Aarona, a nie chciałam tego. Powinnam od razu wspomnieć mu, że Ritchie wiedział o Lilce. Przeze mnie chłopak mógł stracić przyjaciela. Lepiej byłoby, gdybym nie pozwoliła się zbliżyć do siebie Ritchiemu. Powinien być lojalny wobec Aarona. Dlaczego więc zdecydował się brnąć razem ze mną w kłamstwo?

– To nie twoja wina. Kłamstwa mają to do siebie, że w końcu wychodzą na jaw – powiedziałam cicho.

– Właśnie dlatego chciałem, żebyś powiedziała mu wcześniej.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz