42.

613 29 9
                                    

Aaron


Dni mijały mi zbyt szybko i powoli traciłem rachubę czasu, ale to chyba ze względu na częstsze wizyty Ritchiego i alkohol, który zawsze ze sobą przynosił. Nie potrafiłem mu odmówić. W sumie dobrze się złożyło, bo nie musiałem zostawiać siostry samej, gdy wychodziłem do pracy i zastanawiać się, czy czegoś nie odwaliła.

Poprosiłem przyjaciela, żeby ją pilnował pod moją nieobecność. Chyba tylko jemu jeszcze ufałem.

Byłem pewny, że Lindsey domyśliła się, że bałem się zostawić ją samą na dłuższą chwilę i będzie wkurzona, gdy się zorientuje, ale miałem to gdzieś. Dała mi wystarczająco dużo powodów, żebym przestał jej ufać, i powinna mieć pretensje tylko do siebie. Nie mogłem pozwolić, żeby zaćpała się na śmierć. Straciłem już brata, nie mogłem stracić też jej. Dzięki Lindsey wierzyłem, że mieliśmy jeszcze szansę na normalne życie. Dziewczyna też by w to uwierzyła, gdyby każdego dnia nie próbowała się wykończyć.

Nie wiedziałem, co się działo u Abi przez ostatnie dni. Zamiast to sprawdzić, wolałem dać się wciągnąć w wir pracy. Brałem więcej zleceń niż do tej pory, mimo że nie potrzebowałem dodatkowej gotówki. Przynajmniej w tej sposób mogłem odciąć się od myślenia o swoim związku, który miałem nadzieję, jeszcze istniał, chociaż powoli zaczynałem w to wątpić.

Dzięki pracy oderwałem się też trochę od problemów siostry, której nie pomagało patrzenie na moje prawie codzienne popijawy z Ritchiem. Mój przyjaciel nie był w stanie długo wytrzymać bez alkoholu. Nie pił w dużych ilościach, ale nie przypominałem sobie dni, żebym widział go bez puszki piwa w ręku.

Musiałem się jakoś ogarnąć i skontaktować z Aubrey. Potrzebowaliśmy szczerej rozmowy. Przy Abi chciałem być lepszy. Nie tylko dla niej, ale dla mamy i siostry też.

– Co z tobą? - Lindsey spojrzała na mnie zdziwiona.

Siedziałem na kanapie i wpatrywałem się w ekran laptopa od dłuższej chwili. Nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem po zalogowaniu do swojego konta na portalu społecznościowym. Aubrey wyleciała do Paryża dwa dni temu i pochwaliła się tym na Facebooku. Dlaczego nic mi nie powiedziała wcześniej? Widocznie przestałem być jej chłopakiem po ostatniej naszej rozmowie. Powinienem się z nią skontaktować, a nie jak głupi czekać aż do mnie przybiegnie. Oboje byliśmy uparci, ale to ja zawiniłem i powinienem przeprosić. Pewnie nie szybko będę miał do tego okazję. Nie wiedziałem nawet na, jak długo dziewczyna wyleciała. Kiedyś wspomniała, że chciałaby skorzystać z kursów zagranicznych, więc pewnie realizowała kolejne swoje marzenie, które było ważniejsze ode mnie. Mógłbym dopytać Landena, ale byłem pewny, że nawet nie powiedziałby mi, kiedy jego kuzynka wróci. Był na mnie zły, bo uważał, że przeze mnie Aubrey chodziła smutna, ale nie miał prawa wtrącać się do mojego związku. Byliśmy dorośli i sami powinniśmy rozwiązywać swoje problemy. Nie wyręczałem się Ritchiem, żeby przetłumaczył mojej dziewczynie, że czasami przesadzała.

– Abi. - Westchnąłem, zamykając laptop i odkładając go na bok.

Męczyło mnie ostatnio wszystko. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Chciałem tylko trochę spokoju. Jednak przy siostrze nie mogłem na to liczyć. Młoda ciągle pakowała się w kłopoty i musiałem być czujny. Nie mogłem jej stracić z oczu na dłużej. Zastanawiałem się, kiedy Lindsey dojdzie do wniosku, że marnowała sobie życie i czas najwyższy się ogarnąć? Miałem nadzieję, że szybko, przecież nie mogłem jej niańczyć w nieskończoność kosztem swojej rodziny, którą kiedyś chciałbym założyć.

– Co z nią? - Przysiadła się obok mnie na kanapie.

– Wyjechała.

Nadal nie mogłem w to uwierzyć. Aubrey nigdy nie odwalała takich numerów, ale widocznie sobie zasłużyłem. Zaczynałem powoli rozumieć, co czuła, gdy wyjeżdżałem, nie mówiąc jej nic i nie odbierając telefonu. Do tej pory nikomu to nie przeszkadzało.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz