62.

705 34 6
                                    

Musiałam przyznać, że w obecności mojej ciotki Aaron był bardziej wyluzowany niż przy moich rodzicach. Rozbawiał kobietę ciekawymi historyjkami z pracy, a także trochę naśmiewając się z jej syna. Wuja nie było w domu i w sumie dobrze. Nie chciałam się na niego natknąć. Też miałam do niego żal, że zdradził swoją żonę. Ciocia Selena była bardzo miłą kobietą i wiele dla niego poświęciła, a on nie umiał tego docenić.

Oczywiście nie zabrakło zachwytów małą Lily, która była ulubieńcem całej mojej rodziny.

– Za tydzień odwiedzimy twoją mamę – powiedziałam do Aarona, gdy wsiedliśmy do auta.

Powinniśmy to zrobić wcześniej, ale spędziliśmy w Bostonie więcej czasu, niż planowałam. Oczywiście moi rodzice chcieliby, żebyśmy zostali dłużej, ale przecież Aaron miał swoją pracę. I tak ostatnio wziął dużo wolnego i pracował z domu.

– Myślę, że tyle jeszcze wytrzyma. - Uśmiechnął się.

– U niej wszystko dobrze?

– Tak. Cieszy się, że ma wnuczkę. Obawiam się, że koleżanki z pracy będą złe, gdy wspomni, że jej wnuczka jest najśliczniejszym dzieckiem.

– Twoja mama jest kochana. - Uśmiechnęłam się.

– Wiem.

Byłam pewna, że właśnie dzięki mamie Aaron był silny i poradził sobie dobrze z ich sytuacją rodzinną. Nie mógł się załamać ze względu na swoją rodzicielkę i siostrę. One go potrzebowały.

Następnego dnia chodziłam po salonie jak szalona. Sprzątałam rzeczy Lily, ale miałam wrażenie, że ciągle ich przybywało. Niby skąd? Jeśli było ich tyle przy trzymiesięcznym dziecku to co, gdy skończy roczek? Utoniemy w zabawkach i ubrankach córki. Na pewno.

– Abi, musimy porozmawiać. - Aaron stanął przede mną z poważną miną.

Przecież już pozbyłam się większości bałaganu. Nie miał się czego czepiać. Za chwilę w jego salonie znowu będzie panował porządek. Przynajmniej do momentu aż Lily się nie obudzi i nie porozrzuca swoich zabawek. Jak niby miałam jej wytłumaczyć, żeby robiła wokół siebie mniejszy bałagan?

– Co znowu? - Westchnęłam, podchodząc do niego. – To nie ja. To były skarpetki Lily. Nie zdążyłam ich sprzątnąć. Zaraz je zabiorę i po problemie.

Mojemu chłopakowi czasami przeszkadzały rzeczy porozrzucane po całym domu, których nie zdążyłam przed nim pochować. Nie miałam problemu z zostawianiem swoich ubrań na kanapie albo łapci na podłodze i to, że jeden leżał pod łóżkiem. Aaron nie lubił bałaganu tyle, że jeśli robiła go córka, nie miał z tym problemu. Moje rzeczy przeszkadzały mu najbardziej. Sam mógł je sprzątnąć, skoro go denerwowały.

– Co robiły skarpetki Lily na stole? - Zmarszczył brwi.

– Zrzuciła je ze stópek. Chyba jej przeszkadzały. - Wzruszyłam ramionami. – Zapytaj córki, może powie coś na ten temat.

Poza uśmiechem chyba niewiele. Jeszcze kilka miesięcy, zanim usłyszymy dźwięki przypominające jakiekolwiek słowo. Już nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu będziemy mogli chociaż trochę dogadywać się z Lily.

– Nieważne, nie o to mi chodziło. - Pokręcił głową.

– Coś nabroiłam? – spytałam niepewnie. – Nic już przed tobą nie ukrywam. Naprawdę.

– Cieszy mnie to. - Uśmiechnął się. – Chodzi o nasze mieszkanie, mała.

W czym problem? Poza tym nie miałam nic do powiedzenia w kwestii domu Aarona. Mógł zrobić z nim, co chciał.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz