Zdecydowałam, że Aaron w końcu dowie się o córce. Najwyższa pora. Zwlekałam wystarczająco długo z przekazaniem mu tej informacji. Nie mogłam dłużej ukrywać przed nim, że został ojcem i musiał zacząć być odpowiedzialny. Chciałam dowiedzieć się, czy Aaron zamierzał uczestniczyć w życiu naszego dziecka i moim. Jeśli nie chciał spotykać się ze mną, będziemy musieli ustalić, kiedy będzie zabierał Lilkę do siebie i czy będzie mi pomagał ją wychowywać? Nie oczekiwałam od niego, że będzie płacił na dziecko. Wolałabym, żeby był przy Lily, gdyby go potrzebowała i żeby mogła zawsze na niego liczyć. Coś, czego nie dostałam od Aarona. Liczyłam jednak, że córki nie odtrąci.
Rano zadzwoniłam do Ritchiego, żeby dowiedzieć się, gdzie przebywał jego przyjaciel. Podobno Aaron był teraz u mamy. Tam właśnie ruszyłam, licząc, że mnie wpuszczą. Chociażby ze względu na to, że przyjadę do nich z dzieckiem.
Polubiłam mamę Halla i ona mnie chyba też. Takie odniosłam wrażenie podczas naszych kilku spotkań. Pani Hall nie mówiła o swoich problemach, ale zawsze była dla mnie miła. Nigdy nie dała mi odczuć, że nie byłam mile widziana w jej domu. Musiała być zła, gdy dowiedziała się, że rozstałam się z jej synem. Nie wiedziałam, co Aaron naopowiadał mamie. Jaki by nie był matka zawsze będzie go kochać.
Lily była marudna przez całą drogę, co strasznie mnie denerwowało. Nie wiedziałam, co zrobić. Rozważałam nawet, czy nie zrezygnować ze swojej podróży. Jednak byłam już niedaleko. Nie zamierzałam zawracać. Musiałam na chwilę zlekceważyć płacz córki, której nie miałam jak uspokoić. I tak zatrzymywałam się dość często, żeby sprawdzić, czy nic jej nie było. Miała czystą pieluchę, była nakarmiona i dostała smoczka, którego co chwilę wypluwała. Chciałam dotrzeć do domu mamy Aarona przed wieczorem, jednak wątpiłam, że mi się to uda, nie robiąc przerwy co dwadzieścia minut, gdy tylko miałam okazję zjechać na pobocze.
W końcu odetchnęłam z ulgą, podjeżdżając pod dom Hallów. Gdybym wiedziała, że moja podróż będzie tak męcząca, poprosiłabym Ritchiego, żeby po mnie przyjechał. Nie chciałam dłużej zwlekać z rozmową z Aaronem. Przed domem nie zauważyłam jednak jego samochodu. Może przyjechał z kimś. Nieważne. Za chwilę się z nim spotkam i zaczynało mnie to stresować.
Gdy wyjmowałam Lily z fotelika, zauważyłam, że zasnęła. To dlatego przez ostatnie dwadzieścia minut nie słyszałam jej płaczu, tylko ciche dźwięki. Ostrożnie wzięłam ją na ręce z nadzieją, że się nie obudzi. Nie wiedziałam, w jakim będzie humorze, a chciałam uniknąć marudzenia małej przy babci i tatusiu. Wolałabym, żeby myśleli, że Lily była spokojnym dzieckiem.
Bałam się spotkania z mamą mojego byłego chłopaka. Co, jeśli nie pozwoli mi zobaczyć się ze swoim synem albo zwyzywa o najgorszych? Nie chciałam o tym myśleć, bo uciekłabym.
Czekałam dłuższą chwilę, aż ktoś otworzy mi drzwi. W końcu zrobiła to mama Aarona.
– Dzień dobry. - Stałam w drzwiach z dzieckiem na rękach.
Boże, jak to musiało okropnie wyglądać. Nie zamierzałam zastanawiać się, co myślała sobie kobieta stojąca przede mną. Na pewno nic dobrego albo miała mnie za wariatkę. Wcale jej się nie dziwiłam. Musiałam spróbować wyjaśnić jej, po co przyjechałam i kim było maleństwo, które trzymałam na rękach.
Zerknęłam na córeczkę i wzięłam głęboki oddech.
– Przyjechałam do Aarona – mówiłam szybko. – Muszę z nim porozmawiać. Koniecznie.
Nie miałam nawet pewności czy chłopak powiedział matce o naszym rozstaniu. Pewnie tak. Nie mógł długo tego ukrywać. Szczególnie że zaczął spotykać się z inną dziewczyną, o czym jakiś czas temu wspomniał mi Ritchie. Jednak nie miało to teraz dla mnie znaczenia. Aaron musiał wiedzieć o córce, nawet jeśli układał sobie życie z kimś innym.
CZYTASZ
W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]
RomanceOdkąd pamiętam, mogłam liczyć na Landena, ale nie zawsze tak było... Żałuję, że wystawiłam naszą przyjaźń na próbę. Nie sądziłam też, że będę w stanie kiedyś zrezygnować z chłopaka dla marzeń, a tak właśnie zrobiłam... Aubrey nigdy nie rezygnuje ze...