75.

616 30 11
                                    

Aubrey


Nigdy nie widziałam, żeby Aaron tak bardzo się o kogoś bał. Wiedziałam, że siostra była dla niego najważniejsza, ale do tej pory nie miałam okazji patrzeć, jak się o nią martwił, czekając przed szpitalną salą. Przerażał mnie swoim zachowaniem. Patrzyłam na niego i nic nie mogłam zrobić, żeby mu pomóc. Nie mogłam go zostawić samego nawet na chwilę, bo się o niego bałam. Czułam się bezradna i niepotrzebna.

Staliśmy przed salą siostry Halla, czekając na jakiekolwiek wiadomości na jej temat. Odkąd przyjechaliśmy do szpitala, nikt do nas nie przyszedł. Nie mogliśmy wejść do sali, dopóki nie zjawi się lekarz. Miałam nadzieję, że Lindsey nic nie zagrażało, że to jakieś nieporozumienie. Może jakiś mały wypadek albo źle się poczuła? Gdy wspomniałam o tym Aaronowi, zaśmiał się i powiedział, żebym nie była naiwna. On wiedział, czego się spodziewać.

– Co się stało? - Spojrzałam na ich mamę, która siedziała pod ścianą.

Na pewno ktoś już coś jej powiedział. Poza tym musiała wiedzieć, dlaczego jej córka została przewieziona do szpitala. Czy była w tym czasie w domu rodzinnym? Nie kontrolowałam aż tak bardzo Lindsey, ale mój chłopak na pewno doskonale wiedział, gdzie się przemieszczała. Może nawet sam zawiózł ją do mamy. Musiał mieć pewność, że powrót do miasta w żaden sposób jej nie zagrażał. Chyba nie obwiniał siebie?

– Przedawkowała. - Uniosła głowę, żeby spojrzeć na syna.

Widziałam złość w jego oczach na te słowa. Chciałam do niego podejść, ale się odsunął.

– Nieprawda! - Aaron uderzył pięścią w ścianę. – Nie bierze tego gówna od dawna! Wiedziałbym coś na ten temat. Nie brała...

– Lekarze wykryli w jej krwi... - Nie pozwolił jej dokończyć.

– Gówno mnie to obchodzi!

Wiedziałam, że Lindsey miała problemy, ale Aaron nigdy nie mówił, że było aż tak źle. W sumie powinnam się domyślić, że nie jeździłby do niej bez powodu. Poza tym ostatnio siostra Halla nie brała narkotyków. Zauważylibyśmy coś, przecież przez długi czas mieszkaliśmy z nią pod jednym dachem. Tam nie miała szans na zdobycie dragów. Tym bardziej że prawie w ogóle nie wychodziła ze swojego pokoju, a brat od razu zauważyłby, gdyby coś brała.

Pewnie Hall był zły na siebie, że nie upilnował siostry, ale to nie jego wina. Nie mógł niańczyć jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Była dorosła i potrzebowała przestrzeni. Aaron miał swoje życie, a dziewczyna odpychała od siebie każdego. Nawet brata. Nie chciała niczyjej pomocy, o którą nawet nie musiała prosić. Byliśmy przy niej cały czas. Sami dopytywaliśmy, czy czegoś nie potrzebowała. Żadne z nas by jej nie odtrąciło. Chciałam, żeby Lindsey miała normalne życie. Po wszystkim, co przeszła rodzina Hallów, zasłużyli na szczęście. Siostra Aarona nie mogła się go na siłę pozbawiać, jakby napiętnowała samą siebie, za ich sytuację rodzinną.

– To przez niego – wyszeptał, odsuwając się od ściany.

Nie rozumiałam, o co mu chodziło, dopóki na korytarzu nie pojawił się Ritchie, który szedł w naszą stronę. Nie spodziewałam się go tutaj. Kto go poinformował? Może mama Halla. Tylko czemu? Czyżby kobieta wiedziała, że przyjaciel jej syna spotykał się z Lindsey? Może dziewczyna zwierzała się jedynie swojej rodzicielce. Chciałabym wierzyć, że tak było, bo to znaczyło, że jednak miała czyjeś wsparcie. Kogoś, komu ufała.

Aaron zaatakował swojego przyjaciela, zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć. Nie wystarczyło mu to jednak, bo za chwilę rzucił się na niego znowu. Ritchie nawet się nie bronił. Do cholery! Co oni wyprawiali? To nie miejsce na rozwiązywanie swoich spraw i bójki. Poza tym problemów nie rozwiązywało się pięściami. Będą musieli sobie wszystko wyjaśnić na spokojnie.

W Poszukiwaniu Szczęścia. [ZAKOŃCZONA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz