12. Mówiłem ci, że przyjadę kochanie

955 50 65
                                    

  Z dużymi wątpliwościami wpuszczam mężczyznę do środka i kieruję go do mojego pokoju. Idzie jako pierwszy, a ja spoglądam na Veronice przepraszającym wzrokiem. Ona natomiast pokazuje mi zdjęcie w telefonie i już można się domyśleć kogo. Posyła mi spojrzenie typu 'będziesz mi się tłumaczyć'. Po prostu cudownie. To twoja wina Mendes!

- Słuchaj Lottie - zaczyna pierwszy, gdy tylko zamykam drzwi. Stoję przy nich, gdy on jest kilka kroków ode mnie. - Nie chciałem, żeby taka sytuacja miała miejsce, jednak, gdy zobaczyłem paparazzi to poczułem, że muszę coś z tym zrobić. Nie chciałem, żeby brukowce pisały o tobie nieprawdziwe artykuły. Nie chciałem, żebyś się przejmowała hejtem jaki mógłby, ale nie musi spłynąć. Chciałem dobrze. Po prostu zrobiłem to w twojej obronie - tłumaczy, a mi momentalnie robi się głupio. Odgarniam zbłąkane kosmyki z oczu, dając sobie czas na przeanalizowanie jego słów.

- Zrozum, że ja nie pochwalam takiego zachowania. Wystraszyłam się ciebie i tego, że coś możesz zrobić temu facetowi. Byłam zła, rozdrażniona, zdenerwowana i zmęczona. Przejęłam się tym wszystkim tak bardzo, że przez ostatnie kilka dni o niczym innym nie jestem w stanie myśleć - przyznaję szczerze, a on podchodzi i wyciąga przed siebie bukiet różowych tulipanów.

- Rozumiem i przepraszam. Zniszczyłem nam ten wyjazd. Naprawdę to nie było specjalnie. Nie chciałem, żeby tak się to wszystko potoczyło. Czy wybaczyłabyś mi moją głupotę, droga przyjaciółko? - Patrzy an mnie wyczekująco.

- Powiem tak, niech będzie, ale to ostatnia taka akcja, że się rzucasz na kogoś. Okay? - pytam, a on posyła mi szeroki uśmiech i przytula, wręczając kwiaty.

- Pomyślałem, że twoje ulubione tulipany i wino roztopią twe chłodne serce - rechocze na co dostaje ode mnie kuksańca w bok. Przyjmuję owe prezenty i kładę je na komodzie. Potem się nimi zajmę.

- Dziękuję. To bardzo miłe, jednak nie pomyślałeś, że moja współlokatorka może ci otworzyć drzwi? - Siadamy oboje na moim łóżku. Moje nogi lądują na jego kolanach.

- Bardziej mi zależało, żeby cię przeprosić i pogodzić. - Uśmiecha się lekko, gładząc moją łydkę. To miły i bardzo uspokajający gest. - A to co jest pomiędzy nami, zostaje nasze, a nie nikogo innego.

- Rozumiem, ale teraz będę się jej tłumaczyć, Shawn - wzdycham, a on pociąga mnie za nogi, tak że siedzę na jego kolanach. Duża dłoń ląduje na moich plecach. Okay, czuję się lekko niepewnie.

- Nikt ci nie każe. Też masz przecież swoją sferę prywatności i to co pomiędzy nami niech w niej zostanie i się nie przejmuj, dobrze? - Jego czekoladowe tęczówki śledzą uważnie moje reakcje. Dostrzegam w nich ciepło, pewność siebie i spokój.

- Niech ci będzie, Shawney. - Chichoczę.

- Dobrze, a teraz mi przedstawiaj swoje plany na wieczór. Pomyślałem, że moglibyśmy obejrzeć film u mnie, wypić wino, a rano po śniadaniu rano bym cię odwiózł. - Oj nawet nie masz pojęcia jak chciałabym tak zrobić.

- Niestety Ronnie wyciąga mnie dziś do klubu na drinka. - Markotnieję momentalnie. Czy to nie jest dziwne, że nie mam ochoty spędzać czasu z dawną przyjaciółką, tylko chciałabym wykonać plan Shawna? - Ale jeżeli masz czas to mogłabym jutro wpaść? - Zagryzam dolną wargę, a on ją uwalnia kciukiem prawej dłoni.

- W takim razie będę na ciebie czekał. Dziś jestem w takim razie zmuszony jechać po Arię i oglądać z nią Disneya. - Wzrusza niewinnie ramionami, a ja zaczynam się po prostu śmiać.

- Jakież to poświęcenie dla córki. Akurat filmy Disneya są fajne i nie miej nic do nich, bo sama jestem w stanie obejrzeć Piękną i Bestię, czy Kopciuszka. Jedynie Śnieżka mi nie podpasowała. - Marszczę nos na wspomnienie o bajce, a chłopak zaczyna się śmiać.

My Daddy ShawnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz