~22~

2.6K 361 31
                                    

- Jeongguk...? - słysząc swoje imię zmarszczył brwi, a Kim widząc, że Jeon zaraz się odwróci przecisnął się między Hoseokiem i Jiminem. Znał cenę życia Jeona i wiedział, że było ono o wiele ważniejsze od innych. Nie mógł dopuścić do śmierci pirata, w końcu ten nadal nie pokonał swojego przeznaczenia, które przekazał mu ojciec. Chciał poznać prawdziwe oblicze Jeongguka, a nie jego przykrywkę. W momencie, gdy kapitan Valencii stanął przodem do mężczyzny ten nacisnął spust raz, a potem kolejny i kolejny.

Jednakże, żadna kulka nie trafiła w Jeongguka, a w ciało, które się w niego wtuliło.

Jeon przy każdym strzale słyszał przy swoim uchu stłumiony jęk, a gdy zrozumiał, co takiego się stało złapał młodszego, aby go od siebie odsunąć. Ten jednak powoli otworzył powieki, unosząc głowę.

- Nic nie rób... - wyszeptał. - On cię zabije, jeśli się odsuniesz.

- Ale ty... - zaczął, jednak ponownie głos księcia mu przerwał.

- Nie strzeli we mnie. - zapewnił, a Jeon chcąc nie chcąc musiał się posłuchać.

Mężczyzna widząc, co takiego zrobił opuścił broń, rozglądając się dookoła. W tym czasie spod pokładu wybiegli pozostali piraci, od razu przystępując do ataku. Mimo obrony kapitan ostatecznie nie trafił na swój statek, a z poderżniętym gardłem do morza. Ostatni żołnierze widząc, co się stało zaczęli się wycofywać.

- Odwrót! - krzyknął jeden z ocalałych, a piraci wrócili za pomocą lin na Valencię.

Jeongguk w tym czasie odchylił od siebie konające ciało jednak widząc, że ten jeszcze kontaktował musiał zadać ważne pytanie.

- Dlaczego to zrobiłeś, Taehyung? - zaczął, a Kim smutno się uśmiechnął.

- Byłem ci to winny. - wyszeptał, przymykając powieki. - Ty też mnie uratowałeś i to nie raz.

Nic więcej nie powiedział, jedynie opadł bezwładnie na kapitana. Ten od razu wziął go na ręce nie mogąc pozwolić na śmierć Kima. Może i jego reagowanie na niektóre sytuacje były dość ograniczone, jednak nie przypuszczał, że kapryśny książę przyjmie na siebie ciosy i w taki sposób go ochroni.

- Yoongi, wróć na wcześniejszy kurs. Jimin weź wszystko, co się przyda, by go uratować i chodź do mnie. - wydał rozkazy, a załoga wróciła do swoich zadań. Min przytaknął, wracając do steru, za to Park wbiegł do swojej kajuty, aby zabrać torbę z narzędziami lekarskimi.

Jeongguk trzymając na rękach nieprzytomnego dziewiętnastolatka po raz pierwszy odczuł pewien rodzaj niepokoju. Musiał go uratować za wszelką cenę, przecież był częścią podróży. Ułożył go na brzuchu, jednak głowę delikatnie obrócił, aby nieprzytomny miał dostęp do powietrza. Rozerwał jego koszulę na plecach, a widząc na prawej łopatce trzy rany postrzałowe zacisnął szczękę. Każda z nich krwawiła, co znaczyło, że w środku znajdowały się pociski.

- Jimin, musisz mu pomóc. - odparł, przykładając dłoń do twarzy. - On nie może umrzeć.

- Najpierw musimy wyciągnąć wszystkie kulki. To, czy przeżyje zależy od jego organizmu.

- Cholera. - syknął, opierając się o ścianę. Obserwując nagie plecy Kima przygryzł wargę. Chłopak uratował mu życie, jednak dlaczego swoim kosztem? Nie uważał, że jego i tak zniszczone życie było warte poświęcenia kogoś, kto miał przed sobą barwną przyszłość.

- Zobacz, w jakim miejscu są te rany. - odezwał się medyk, wskazując na zakrwawione miejsca. - Gdyby nie Taehyung, wszystkie kulki trafiłyby w twoją bliznę, a wtedy nie udałoby się ciebie uratować. - wyjaśnił, specjalnymi szczypcami łapiąc pierwszy pocisk. - Jego celem nie było zdobycie Taehyunga, a pozbycie się ciebie. Sprawdź, czy w ogóle żyje, a nie gadasz.

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz