~9~

2.8K 338 273
                                    

Od momentu, gdy słońce wzeszło Taehyung spotykał same trudności na swojej drodze. Z samego rana uderzył kolanem o kant łoża, następnie wpadł na beczki i się przewrócił, a na domiar złego po raz kolejny przyszła jego kolej na czyszczenie pokładu. Dlatego też od rana zasuwał na kolanach z brudną szmatą w ręku, szorując zaschnięte rośliny wodne i rozlany rum. Momentami miał wrażenie, że może śmierć nie byłaby takim złym rozwiązaniem. Nie wiedział, kiedy przyszłoby mu zejść na stały ląd, aby mógł dostać się z powrotem na Tortugę. Nie znając planów Jeona na podróż musiał codziennie zasypiać z nadzieją, że może już dziś stanie na lądzie i będzie mógł ujrzeć innych ludzi. Miał po dziurki w nosie wszystkich piratów, szczególnie bosmana, który od rana nie dawał mu spokoju. Samym Jeonggukiem zaczął się interesować, gdyż jego tajemnica strasznie go ciekawiła i nie mógł usiedzieć w miejscu z niewiedzy. Był świadom, że w to wszystko musiał być zamieszany również Jimin z Yoongim, dlatego lista potencjalnych źródeł nie kończyła się na samym kapitanie.

- Pospiesz się! - krzyknął mężczyzna około czterdziestki, stojąc nad księciem. - Ile można ci powtarzać!

- Robię, co mogę. - odparł ponuro, mocniej przyciągając ciemny materiał do pokładu.

- Do zachodu słońca cała Valencia ma lśnić tak, żebym mógł się przejrzeć!

- Ja bym na twoim miejscu nie chciał widzieć swojego odbicia. - mruknął, co nie uszło uwadze bosmana. Dookoła pozostała załoga zatrzymała się, a Yoongi stojąc za sterem uniósł brew i cicho parsknął pod nosem.

- Taehyung, nie zaczynaj. - usłyszał za sobą głos Jimina, który czyścił swój muszkiet. - Powinieneś lepiej go traktować, ma wysokie stanowisko na tym statku.

- Nie obchodzi mnie jego pozycja na tym zapchlonej łódeczce! - krzyknął, wstając z kolan. Otrzepał je, a następnie wbił spojrzenie w bosmana. - Sami sobie czyście ten pieprzony pokład, takie ofiary losu jak wy powinny to robić bez słowa!

- Chłopcze, skończ. - usłyszał od innego pirata, a Taehyung prychnął pod nosem.

- Gardzę piratami i nigdy w życiu nie będę wykonywać waszych rozkazów. Jeongguk może się rządzić i tutaj nie mogę się spierać, jednak wy? Jak na was patrzę zbiera mi się na wymioty. - mówił rozemocjonowany, powodując u pozostałej załogi zdziwienie wymalowane na twarzy. Yoongi za to oparty o ster z góry oglądał całe to zajście z uśmiechem.

Kim głośno oddychając rzucił namoczoną szmatą w twarz bosmana, wyładowując całą swoją frustrację na starszym. Niestety, szybko tego pożałował. Mężczyzna odrzucił ścierkę na bok, po czym z całej siły spoliczkował niższego. Taehyung pod wpływem uderzenia upadł na ziemię, od razu łapiąc się za czerwony policzek. Nikt nigdy nie podniósł na niego ręki, a gdyby miało mieć miejsce coś takiego to na pewno nie zostałoby to wykonane z taką siłą.

- Chciałem cię oszczędzić, bo kapitan zabronił cię karać, jednak przez ostatnie dni stale mi podpadałeś, a ja nienawidzę nieposłuszeństwa. - syknął, podchodząc do księcia. Jednym ruchem uniósł go z ziemi, a następnie przyszpilił do masztu. Zacisnął dłoń na jego gardle, chytrze się uśmiechając.

- Zostaw mnie! - krzyknął, starając się wyrywać. Wyższy jednak był dużo bardziej silniejszy, a nie mając zamiaru odpuszczać zawołał resztę.

- Przynieście mi rzemień. - zarządził, spoglądając na pozostałą załogę. - A go przywiążcie do masztu. - dodał, na co Kim zaczął się niepokoić.

- Kapitan zabronił, możesz sam ponieść karę. - odparł Jimin, wstając z beczki.

- Zamilknij, zaraz będziesz miał pacjenta. - rzekł twardo, a sam Yoongi już się nie uśmiechał.

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz