~20~

2.6K 320 21
                                    

a/n Miałam wenę, więc rozdział wstawiam wcześniej 

~retrospekcja~

Jeonggguk zamieszkując Tortugę dobrze znał tutejsze zwyczaje. Dla nikogo nie było zdziwieniem, że wiedział, czego ludzie się obawiali i co takiego działo się w tym mieście. Jednakże miał wrażenie, że jego wartość była zupełnie inna, nie był jak inni. Uwielbiał wieczorami przesiadywać na kamiennym murze i z góry spoglądać na port, gdzie stało wiele statków z floty królewskiej. Nigdy nie pałał sympatią do króla. Nie znał swojej matki, lecz z informacji wyciągniętych od rodzicielki Jimina została ona skazana na śmierć właśnie przez samego władcę. Nie wiedział, co było powodem takiej decyzji, jednak nie miał zamiaru akceptować takiego człowieka.

- Chodź, Jeongguk. Zaraz kolacja, a dobrze wiesz, że mama nie lubi, jak się spóźniamy. – odparł dziesięciolatek, który dosiadł się do przyjaciela.

- Życie jest niesprawiedliwe. – westchnął, odwracając wzrok. Spojrzał na Parka, delikatnie się uśmiechając.

- Czyżbyś znów myślał o tamtym statku, na który wsiedliśmy kilka lat temu?

- To była nasza jedyna szansa, aby uciec z tego miasta. – mruknął, biorąc kolana pod brodę.

- Nie myśl o tym, Gguk. Chodźmy na kolację, jeśli chcemy spać dziś spokojnie. – rzekł Park, podnosząc się z muru. Podał rękę rówieśnikowi, a ten niechętnie ją złapał i również wstał. Otrzepał spodnie, ostatni raz spoglądając na morze.

Będąc w biednie urządzonym mieszkaniu ponownie odczuł to bliżej nieokreślone uczucie. Miał po prostu wrażenie, że tutaj nie pasował i powinien być w innym miejscu. Zasiadając do stołu, na którym stała skromna zastawa i nieduże posiłki delikatnie się uśmiechnął, biorąc do ręki pałeczki. Mimo wszystko był wdzięczny, że rodzice Jimina zechcieli wziąć go pod swój dach i otoczyli opieką. W końcu nie wiadomo, gdzie by skończył, gdyby nie przyjaciel.

- Nie smakuje ci, Ggukie? – zapytała kobieta, rozwieszając ręcznik o oparcie krzesła.

- Oczywiście, że smakuje. Jak wszystkie Pani potrawy. – odpowiedział, wracając do jedzenia. Nic nie mógł poradzić na to dziwne uczucie, które czuł za każdym razem, gdy wracał do domu.

Jednakże, dzisiejszy dzień miał wszystko zmienić.

Kończąc posiłek usłyszeli pod oknem kroki, a w momencie, gdy dziesięciolatek chciał wstać od stołu, trzymając w ręku talerz rozległ się dźwięk klamki, a do środka wszedł wysoki mężczyzna. Kobieta widząc nieznajomego otworzyła szerzej oczy, biorąc za swoje plecy syna wraz z jego przyjacielem. Niestety, w tym momencie mąż pracował w kuźni i był nieobecny. Widząc schowaną szablę i kilka innych rodzajów broni w pasie przestraszyła się, gdyż do różnych napaści dochodziło w dzielnicy, gdzie się obecnie znajdowali.

- Proszę stąd wyjść. – odpowiedziała, robiąc krok w tył. Mężczyzna się nie ruszył, jednak też nie wyglądał, jakby zaraz miał zaatakować. Nie zauważyła nawet podobieństwa między nim, a przyjacielem syna. – Czego Pan tu szuka?

- Powiedzmy, że przyszedłem po swoje. – mruknął, opierając się o zamknięte na klamkę drzwi. – To coś, a raczej ktoś został mi odebrany kilka lat temu i teraz jest odpowiednia pora, żebym go otrzymał z powrotem.

- O czym Pan mówi? – zapytała zaniepokojona, w końcu nigdy niczego nie wzięła od kogoś innego.

- Widzę, że dla was jestem obcym człowiekiem. – zadrwił, a dziesięciolatek obserwował mężczyznę jak zaczarowany. – Nazywam się Jeon Seohoon.

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz