~35~

2.6K 390 66
                                    

a/n Mam wenę, więc piszę.

Taehyung pomimo sprzecznych myśli wszedł na pokład, ponownie oddalając się od Tortugi. Nie czuł, że popełniał błąd. Jeongguk miał rację, nie chciał żyć jak prawdziwy książę, wolał podróżować. Żałował, że nie zostawił żadnego listu, który uspokoiłby ojca, jednak nie planował ponownie wyruszyć w rejs statkiem pirackim. Jeon po odpłynięciu od brzegu poszedł do swojej kajuty, aby odpocząć. Nie było dużych fal, dlatego pozostawił ster pod opieką Hoseoka i Yoongiego, którym nie straszny był wiatr. Kim chcąc spędzić trochę czasu z Jeonggukiem niepewnie zapukał do drewnianych drzwi, a słysząc pozwolenie wszedł do środka. 

- Mogę tutaj spać tak, jak wcześniej? - zapytał, na co kapitan przytaknął. Będąc na granicy życia i śmierci nie skupiał się na swoim okropnym charakterze. Starał się traktować Kima tak, jak przed otrzymaniem klątwy, gdy nie zamienił się w potwora. 

Chciał również podpytać księcia o ostatnie wydarzenia, bowiem w dalszym ciągu był zaskoczony, że ten zdecydował się płynąć. 

- Wcześniej się do mnie przytulałeś, a teraz zachowujesz dystans? - zapytał rozbawiony, gdy dziewiętnastolatek usiadł na krańcu materaca. 

- Nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić. Przecież... Dalej masz tę ranę, a potrzebujemy więcej czasu, by dopłynąć na miejsce. 

- Na razie rana zasklepiła się, nie krwawi. Co oznacza, że zyskaliśmy trochę na czasie. - wyjaśnił,  a Kim zmarszczył brwi. - I chyba wiem, dlaczego tak się stało. 

 - Huh? Dlaczego? Może ona sama z siebie zaniknie? - odparł, jednak Jeongguk zaprzeczył. 

- Zdaję mi się, że to właśnie dzięki tobie jest ona w lepszym stanie. - dodał, a Taehyung otworzył szerzej oczy. 

- T-tak? Przecież... Nic takiego nie zrobiłem... - wyszeptał, a Jeon zmierzwił swoje włosy, w głowie układając kolejną wypowiedź. 

- Nie mówiłem ci tego, jednak... Gdy się całowaliśmy nic mnie nie bolało, a wcześniej przecież krwawienie się nasiliło. Nie wiem, co jest zależną w tej sytuacji, jednak wolę nie kusić losu. Kto wie, co będzie następnym razem. - wytłumaczył, a Kim przytaknął, przyswajając sobie w głowie nowe informacje. 

Od kilku dni walczył z myślami. Nie chciał przyznawać się przed sobą, że Jeongguk stał się kimś ważnym w jego życiu. W jego towarzystwie czuł się dobrze i przede wszystkim bezpiecznie. Wiedział, że ten go nie skrzywdzi, a nawet jeśli jego podświadomość będzie kazać mu zaatakować mężczyzna skazując siebie na cierpienie nie podniesie na niego ręki. Nawet w zamku nie odczuwał takiego czegoś... Na statku czuł się o wiele lepiej, jednak musiał znajdować się na nim Jeon. 

- Jeongguk, chciałbym żebyś wiedział, że jestem po waszej stronie. Zależy mi na twoim szczęściu, a wiem, że odnajdziesz je na tej wyspie. Zrobię wszystko, abyś tym razem tam dopłynął i pozbył się klątwy.

- Gdyby nie ty, pewnie jutro zawisłbym na rynku i nigdy bym tam nie dopłynął. Nie uważam cię za wroga, Taehyung. - odpowiedział zgodnie z prawdą, przecierając swoją twarz. - Jeśli wiatr będzie nam sprzyjał, nie powinni nas dogonić. Widziałem mapę, twoje trasy faktycznie mogą się udać. 

Kim delikatnie się uśmiechnął, podsuwając się bliżej Jeona. Spojrzał na jego twarz, chcąc coś powiedzieć. 

- Wiem, że bardzo ci na tym zależy, choć udajesz obojętnego. Jeongguk, nie musisz wszystkiego znosić, jakbyś był twardy jak skała. Klątwa z ciebie schodzi, przebijają się twoje naturalne zachowania i nie ukryjesz ich. Nawet mnie już nie odtrącasz, choć wcześniej to robiłeś. 

- Do czego dążysz?

- Nie chcę, żebyś udawał. Sam mówiłeś, że nie chciałeś być taki, jak ojciec. Zachowujesz tamtą maskę obojętności, choć nie potrafisz traktować ludzi tak samo. Nikt ci nie będzie miał za złe tego, że staniesz się inny. 

- Taehyung, nie mogę stracić opinii. Jeśli inni zauważą, że zmieniłem swoje nawyki będą chcieli walki i choć pokonam ich, stracę status w pirackiej hierarchii. 

- Skoro nie chcesz się zmieniać, dlaczego płyniesz na tę wyspę? 

- Tutaj ceną jest moje życie. 

Taehyung delikatnie się uśmiechnął, a Jeon uniósł brew zdziwiony. Nie do końca rozumiał, o co chodziło księciu. 

- Boisz się śmierci, Jeongguk. - wyjaśnił. - To jest twój słaby punkt, którego niby nie posiadasz.  

Kapitan Valencii zamilkł. Przygryzł wargę, odwracając wzrok. Nie wiedział, co miałby odpowiedzieć dziewiętnastolatkowi. Pierwszy raz czuł, że był przyparty do ściany i nie miał pola manewru. Czyżby Kim miał rację? 

- Gguk, wiele ludzi się tego boi, to nie jest powód do nie wiem... Wstydu. Nie musisz być najsilniejszym człowiekiem, którego nic nie rusza. Nie musisz robić z siebie potwora, bo nim nie jesteś. 

- Ja jestem potworem i tego nic nie zmieni. Nie znałeś mnie przez całe życie. Nie wiesz, do czego byłem zdolny. 

- Dla mnie... Nie jesteś. Proszę, nie obwiniaj się, nie miałeś na to wpływu. Jednakże, skoro żałujesz to przestań udawać niezniszczalnego, gdy masz inne wyjście. 

- Dlaczego mi pomagasz? - zapytał po raz kolejny, przygryzając policzek. - Jesteśmy z dwóch różnych światów, jednak ty nie chcesz wrócić do swojego. Sam zaproponowałem ci dalszą podróż, lecz nie mogę cię rozszyfrować. 

- Czuję taką potrzebę. Owszem, nie jesteśmy z tych samych bajek, jednak dlaczego mielibyśmy trzymać się rutyny, skoro możemy sami coś stworzyć? Miałeś rację, życie w zamku nie jest dla mnie i dziękuję, że mnie stamtąd wyciągnąłeś. 

Taehyung jeszcze bardziej zbliżył się do Jeongguka, znajdując się tuż obok niego. Przygryzł wargę, po czym drżącą dłoń ułożył na tej Jeona. Delikatnie się uśmiechnął, jednak kapitan nie potrafił się zdecydować. Mierzył wzrokiem księcia, w tym czasie spokojnie oddychając. Po chwili umieścił swoją drugą dłoń na policzku dziewiętnastolatka, delikatnie pocierając gładką skórę kciukiem. Odgarnął opadające kosmyki włosów z jego czoła, na moment spuszczając wzrok na pełne usta. Sam nie wiedział, czym się kierował, kiedy zaczął się do niego zbliżać. Kim przymknął powieki, gdy poczuł poniszczone usta na tych swoich. Jeongguk stale trzymał dłoń na policzku Taehyunga, palcem gładząc jego zaostrzoną żuchwę. Delikatnie ruszał ustami, a książę oddawał każdą czułość. 

Nie wiedzieli, że przez niedomknięte drzwi zaglądał Jimin, który widząc dziewiętnastolatka całującego się z kapitanem Valencii sam już nie był pewien, co było dobre, a co złe. Nadal z tyłu głowy trzymał myśl, że Taehyung był zagrożeniem dla Jeongguka. Musiał jednak zaakceptować wybór Jeona i go po prostu wspierać. Przed zakończeniem pocałunku odszedł od drzwi, wracając do siebie. Krótko po tym chłopak odsunął się od pirata, nikle się uśmiechając. 

- Taehyung... - zaczął kapitan, jednak książę przytaknął wiedząc, co ten chciał powiedzieć. 

- Wiem, o co ci chodzi. Spokojnie, nie robię sobie żadnych nadziei. Chcę ci tylko pomóc, ostatnio podziałało. - wyjaśnił, a Jeon przytaknął. - Mogę zobaczyć? - zapytał, wskazując na bandaż. Kapitan ściągnął z ramion koszulkę, kładąc ją tuż obok siebie. Kim starał się nie spoglądać na nagi tors tylko pragnął skupić się na bliźnie. 

Delikatnie odchylił bandaż od boku, a Jeongguk zacisnął powieki, ponieważ opuchlizna dawała we znaki. 

- Nie krwawi. - odparł, a Jeon przytaknął. - Nie widać jednak większych śladów gojenia. Może to nie z pocałunku wzięło się to zasklepienie? - zapytał, podając odzienie piratowi. 

- Nie wiem, Taehyung. - odpowiedział. - Nie myśl o tym, skupmy się na podróży. - dodał, kładąc się na materacu. 

Kim westchnął, nie mając innego wyboru. Zaczął jednak kwestionować swoją pomoc, czy oby na pewno chciał skosztować malinowych warg kapitana Valencii tylko i wyłącznie przez wzgląd na bliznę. 

✓Voyage | k.th x j.jk✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz