Ulubioną porą dnia Jeongguka była noc. Gdy słońce zachodziło, a większa część załogi zajmowała hamaki rozwieszone pomiędzy masztami kapitan stawał za sterem i rozkoszował się morską bryzą, która wieczorami była bardziej wyrazista. Nieraz wpatrywał się w gwiazdy i nie myśląc o niczym po prostu na nie spoglądał, momentami przymykając oczy. Wsłuchiwał się w fale, które podmywały burty i w ryby wyskakujące co jakiś czas z wody.
Jednakże, istniały jeszcze jedne, piękne istoty. Z pozoru wydawały się delikatne, a ich twarze i kształtne ciała były wręcz idealne. To była jednak tylko i wyłącznie przykrywka. Syreny od zarania dziejów znajdowały się w słonych zbiornikach, a nocą wypływały na powierzchnię, kusząc potencjalne ofiary swoim anielskim śpiewem. Gdy tylko człowiek wpadł w sidła istot te pociągały mężczyzn na dno. Atakując ukazywały swoje zaostrzone zęby i długie macki, których na pierwszy rzut oka nie można było dostrzec. I może postacie te pojawiały się w legendach, a w ich doczesność mało kto wierzył, syreny istniały naprawdę i Jeongguk dobrze o tym wiedział. Nieraz na tych wodach spotkał morskie bóstwa i zapewne pierwsze spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, jednak zauważając pewną zależność przestał się obawiać głębinowych stworów.
Bowiem, kapitan Valencii był odporny na śpiew syren, a ich piękno nie hipnotyzowało go.
Dlatego też zdarzało mu się stać będąc opartym o drewniane obudowania i wsłuchiwać się w morskie piosenki. Był najprawdopodobniej jedynym piratem, dla którego głos nadnaturalnych istot nie był czymś niezwykłym. Mało tego, potrafił z nimi rozmawiać i bez problemu uzyskiwał przydatne odpowiedzi.
- W dalszym ciągu walczysz z przeznaczeniem. - usłyszał, na co odwrócił się od steru. Wskazał na pirata, który umieszczając w uszach materiał, mający imitować zatyczki podszedł, przejmując miejsce Jeona. Wiatru praktycznie nie było, przez co obecność sternika nie była konieczna.
- Rosalie... - odparł, opierając łokcie na drewnianej poręczy. - Tak myślałem, że cię tu spotkam.
- I miałeś rację. - rzekła, podnosząc głowę, a zza mokrych włosów można było dostrzec niewielkie, wręcz przylegające do głowy uszy. - Znalazłeś to, czego szukałeś?
- Tak, chyba tak. - powtórzył, zwilżając wargi.
Po chwili mógł usłyszeć pierwsze słowa piosenki, którą zapoczątkowała piękna istota, lecz nie minęło nawet dziesięć sekund, a dołączyły się pozostałe syreny, po kolei wyłaniające się z wody. Jeon przymknął powieki, rozkoszując się piosenką. Może i nie doświadczył działania głosów morskich potworów, lecz mógł przyznać, że ich głosy nie były najgorsze. Słysząc jednak skrzypienie desek znajdujących się na schodach otworzył oczy, od razu odwracając głowę. Zmarszczył brwi, a dostrzegając dziewiętnastolatka zacisnął szczękę.
- Taehyung, wracaj do mojej kajuty! - odparł uniesionym głosem, trzymając w uścisku obie pięści. - Powiedziałem coś!
Nie mógł pozwolić, aby chłopak wpadł w pułapkę syren, które zaczęły głośniej śpiewać. Ten jednak rozejrzał się dookoła, podchodząc do jednej burt. Wyjrzał zza niej, a widząc grono nadnaturalnych istot otworzył szerzej oczy. Jeongguk podszedł do młodszego, łapiąc jego nadgarstek. Odsunął od drewnianej belki, przyciągając bliżej siebie.
- Wracaj pod pokład. - wysyczał, wpatrując się w jego ciemne oczy. - Nie jesteś tutaj bezpieczny.
- Co miałoby mi się stać? - wyszeptał, przygryzając wargę. Ukradkiem spojrzał na żylastą dłoń, której ucisk czuł na swojej ręce.
- Nie słyszałeś nigdy legend? - prychnął, unosząc jedną brew. - Śpiew syren to pewna śmierć, a ty właśnie wydałeś na siebie wyrok.
Kim jednak stał niewzruszony, rozglądając się dookoła. Nie czuł się źle, co po chwili dostrzegł Jeon.
- Nic nie czujesz?
- N-nie... - zaciął się, przełykając ślinę. - Powinienem?
- Jak to jest możliwe do cholery? - odparł uniesionym głosem, odchodząc do tyłu. Potarł czoło, wracając po chwili do zmieszanego księcia. - Na pewno?
- Na pewno. - odpowiedział pewnie, pocierając odkryte ramię, na którym od zimna pojawiła się gęsia skórka.
Jeongguk nic nie mówiąc podszedł do balustrady, a tuż obok niego stanął dziewiętnastolatek.
- Nikt poza mną i teraz już tobą nie jest odporny na ich śpiew. U mnie powód jest wiadomy, lecz u ciebie?
- Nie wiem. - mruknął, głośno wzdychając. - Ja już nic nie wiem, Jeongguk.
Chwilę stali w ciszy, gdyż syreny po nie zwabieniu potencjalnych ofiar odpłynęły. Taehyung miał wiele pytań i zero odpowiedzi, lecz Jeon wcale nie był lepszy. Stale rozmyślał i gromadził niewyjaśnione sprawy w głowie.
- Wiesz, tamtego dnia... Gdy mnie uratowałeś. - zaczął książę, a kapitan spojrzał na niego. - Naprawdę nie potrafię wyjaśnić tego, dlaczego się nie utopiłem.
- Co? Niby dlaczego? Leżałeś na kawałku statku, więc miałeś podparcie.
- Do wody wpadłem jako pierwszy. - westchnął, przełykając ponownie ślinę. Spojrzał przed siebie, delikatnie się uśmiechając. - Piorun uderzył w maszt, a ten się złamał. Spadając zahaczył o burtę, gdzie stałem. Wyrwał barierki, a przez ogromne fale znalazłem się można wręcz powiedzieć, że nad przepaścią. Nie miałem się czego złapać i znalazłem się w wodzie. Najdziwniejsze jest to, że zanim udało mi się wejść na pobliskie drewno... Utrzymywałem się kilkanaście minut na wodzie. Prawda jest taka, że nie potrafię pływać. Nigdy się nie nauczyłem, byłem przewrażliwiony na punkcie wody.
Jeongguk zacisnął wargi, gdyż może Shansa faktycznie miała rację? Co, jeśli Taehyung miał być ostatnim ratunkiem dla niego i podkładając chłopaka chciała sprawdzić, czy ten zareaguje?
- Panikowałem, jednak każdy znikał pod falami. Statek powoli zaczął tonąć, a ja pomimo zmęczenia nie utopiłem się. Dopiero, gdy znalazłem się na tym kawałku drewna zachłysnąłem się wodą i zemdlałem.
- Nie wszystko da się wytłumaczyć. - westchnął Jeongguk, składając przed sobą ręce. Kątem oka zmierzył księcia, który przytaknął.
- Skoro syreny również na mnie nie działają, to czy może być to wina tego... Przeznaczenia?
- Nie jest to wykluczone, Taehyung. Woda jest jedną wielką, nieodgadniętą zagadką. Dostrzegasz pewne poszlaki, ale nigdy nie odnajdziesz źródła problemu. Tak też jest z morzem... Nie wiemy, co kryje się na dnie. Widzimy tylko powierzchnię i możemy zauważyć elementy, które mogłyby nas naprowadzić na odpowiedź. - odparł, cicho parskając. - Woda jest zdradziecka. Wystarczy, że jej zbytnio zaufasz. Czy tak też nie jest z ludźmi?
Kim zamilkł, bo słowa Jeona faktycznie były prawdą. Wcześniej tak o tym wszystkim nie myślał i postrzegał morza, oceany czy inne jeziora jako źródło wody, a nie odpowiedzi.
- Nie dowiesz się, co skrywa w sobie morze. Tak samo nie dotrzesz do prawdy, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Nie wiesz, czy otrzymałeś drugą szansę od życia czy było to po prostu szczęście. - podsumował, rozkoszując się morską bryzą. - Nasze przeznaczenia potrafią być mocno popieprzone i nieważne, jak długo będziesz szukał odpowiedzi... Nie znajdziesz jej.
- Dlatego ty się ze swoim pogodziłeś?
- Po części. - odpowiedział, delikatnie się uśmiechając. - Widzisz... Nigdy nie wiesz, co takiego może wydarzyć się następnego dnia. Pierwszą dobę spędzasz w murach zamku, a drugą na statku. Budzisz się i nie potrafisz przewidzieć, czy umrzesz dzisiaj, jutro, za dwa miesiące czy lata.
Kim jednak wiedział, że Jeon Jeongguk tak naprawdę nie chciał umierać i mimo zapewnień na pewno nie był na śmierć gotowy. Mógł wmawiać sobie nieprawdę, byle tylko czuć się dobrze.
- Nie dam ci umrzeć, Gguk. - wyszeptał dziewiętnastolatek, niepewnie spoglądając na pirata. Ten czując znajomy ból w klatce, który spowodowały słowa Kima na moment się uśmiechnął, nie urywając kontaktu wzrokowego.
- Przeznaczenia nie oszukasz, Taehyung.
I może była to prawda i książę dobrze o tym wiedział, to był w stanie podjąć się tego wyzwania i za wszelką cenę pragnął uratować kapitana Valencii.
CZYTASZ
✓Voyage | k.th x j.jk✓
Fanfiction[Ukończone] Tak, jak każdy człowiek Jeon Jeongguk skrywał tajemnice. Owiany złą sławą pirat budził postrach na morzu, przez co nikt o zdrowych zmysłach nie śmiał stanąć mu na drodze. Pewnego wieczoru, gdy zapadł zmrok rozpętała się burza, która w je...